[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wyciągnęłam Zabójcę z pochwy i okrążyłam linie.%7ładnych dziwnych run na ścianach,żadnych instrukcji, ani ostrzeżeń Po prostu słabe, zwiewne niebieskie światło latarni, ze zwojamileżącymi w swoich przezroczystych obudowach i podwójnym kręgiem na podłodze.Tak daleko doszłam.Nie było odwrotu.Wsunęłam Zabójcę pod pachę, wyciągnęłam papier z torebki i weszłam w krąg.Srebrne światło zapaliło w miejscu gdzie przeszłam.Poruszyło się po wyciętej liniipodwójnego kręgu, zapalając je.Magia zamąciła się pomiędzy zwojami.Mór srebrnego błyskupodniósł się, odcinając mnie od świata zewnętrznego.Teraz tylko potrzebowałam olbrzymiegopotwora do ujawnienia i zjedzenia mnie.Drodzy rabini, tak bardzo mi przykro, wysadziłam waszego kręgowego kumpla.Tu jest jegogłowa na pamiątkę.Taaa, to mogło pasować.Magia uszczypnęła mnie na skórze w postaci małych ostrych igieł, jakby testowała wodę.Naprężyłam się.Pęknięcia wielkości włosa rozciągnęły się po podłodze.Blade światło uderzyło spomiędzytych dziur.Coś się zbliżało.Machnęłam Zabójcą rozgrzewając nadgarstek.Moc eksplodowała pode mną.Magia uderzyła przez moje stopy i przebijała się przez mojeciało bolesnym strumieniem, drażniąc moje wnętrzności, tak jakby każda komórka mojego ciałazostała rozerwana na strzępy.Wyrwała ze mnie krzyk i wystrzeliła potokiem z moich ust wpostaci strumienia światła, tak jasnego, że oślepłam.Zakręciło mi się w głowie.Wszystko bolało.Słaba i osłabiona podparłam się na mieczu.Oddychaj.Raz, dwa, trzy&Powoli mój wzrok się oczyścił i zobaczyłam przezroczysty krąg, a za nim świecącekamiennych kolumnach zwoje.Ciemnoniebieski prąd magii przeskakiwał tam i z powrotem zkażdym błyśnięciem.Co do cholery? Spojrzałam w górę.Ostatni z magicznych cierni przeleciałnade mną w postaci chmury o kolorze indygo, powoli scalając się z kręgiem.Cholera.Obwód ściany tego kręgu nie był magicznym kręgiem, mimo iż wyglądał na jeden.To była ara, magiczny silnik.Czytałam o nich, ale nigdy nie natknęłam na żaden.Leżał uśpionypóki jakiś idiota, jak ja, nie wszedłby do środka i przekazał odrobinę soków magicznych by zacząłdziałać.Ten zaabsorbował moją magię i zaczął mienić się na niebiesko.Jeśli byłabym wampirem,poświt byłby fioletowy.Doszło do mnie, że moje stopy nie dotykają wcale ziemi.Kątem oka zobaczyłam miejscegdzie była podłoga i już tam jej nie było.Spojrzałam w dół.Podłoga znikła.Na jej miejscupozostała czarna otchłań i ja nad nią wisiałam, bez wagi.Oh, wspaniale.Po prostu wspaniale.Otworzyłam dłoń ujawniając pergamin.Muśniecie światła wyrwało mi go z dłoni iwyciągnęło w powietrze na poziom moich oczu.Magia się ścięła.Długie żyły indygo przedarły się przez arę i uderzyły w pergamin.Zadrżałzłapany w pajęczą sieć niebieskich macek.To dobrze, że Zwiątynia była chroniona przez magiczne kręgi; inaczej każdy z odrobinąmagii mógł wyczuć te fajerwerki.Macki otaczające pergamin zmieniły się na ciemny niebieski.Krąg wyłapał magiępergaminu i teraz się rozciągała przez błysk.Potężny magiczny puls przebił się przez arę.Zrodek pergaminu wygładził się.Linie zużycia przecinające szorstki papier znikły.Pojawiłsię tusz - powoli jak tworząca się zdjęcie.Magiczny kwadrat pojawił się w rogu.Asortymentfigur geometrycznych: spirale, kółka, krzyże&Magia pulsowała raz za razem, jakby bicie dzwonu.Moje ciało biło do echa.Pośpiesz się docholery.Obdarte rogi pergaminu odrosły gdy sieć się na nim rozrastała.Pergamin musiał być tylkomałym kawałkiem większego zwoju, górnym-lewym rogiem i teraz krąg rekonstruował to jak tobyło wcześniej.Słowa pojawiły się napisane po Hebrajsku.Pomiędzy nimi mniejszą czcionką po Angielsku. Pustoszę ziemię i obracam ją w pył,Niszczę miasta i zmieniam je w gruz,To było mi znane.Znałam to. Kruszę góry i tworzę panikę wśród bestii,Wzburzam oceany i utrzymuje ich fale,Skoncentrowałam pamięć, próbując przypomnieć sobie gdzie to wcześniej czytałam. Przynoszę ciszę grobową w miejsca pełnych dzikiej natury,Wyrywam życie z rodzaju ludzkiego, nikt nie przetrwaNo dawaj, dawaj.Skąd to pochodzi? Dlaczego mam to głowie? Słowa pojawiały sięszybciej i szybciej.Przeskanowałam linijki. Przynoszę ciemne znaki i zbeszczeszczam święte miejsca,Wypuszczam demony w święte siedliska bogów,Plądruje pałace królów i wysyłam ich narody w żałobę,Stawiam w płomienie pola i sady,Finałowa fraza rozpaliła się na końcówce zwoju.Przebiła się przez mój umysł.Ciepłouciekło mi z palców. Wprowadzam zło.Oh nie.Słowa błyszczały przede mną.Wprowadzam zło.Oh nie, niemożliwe.Znałam to - to była część starożytnego Babilońskiego poematu,używanego przeciwko mężczyznie, któremu raz oddawano cześć jako bogu plag.Sprowadzałpanikę i terror do starożytnego świata i dziesiątkował ludzi epidemiami.Jego gniewem był chaos,jego nastrojem był ogień i starożytni Babilończycy tak się go bali, że bali się zbudować muświątynię.Czytałam o tym gdy miałam dziesięć lat.Jego imię brzmiało Erra.Ale Stalowa Maria to była kobieta.Byłam absolutnie, pozytywnie, w stu procentach pewna,że to była kobieta.Widziałam ją na własne oczy.Wielka na sześć stóp kobieta, ale bezbłędnieżeńska.Miałam okrągłą dziurę i nie ważne jak bardzo wszechświat chciał wbić we mniekwadratowy kołek, to się nie zdarzy.Macki cofnęły się, powracając do kręgu.Zwój trzasnął naprężony i rozpadł się w chmurzeświecących iskier.Kawałek pergaminu, ponownie starożytny i pusty, wylądował w mojej dłoni.Magia kręgu zniknęła i opadałam na podłogę.Drzwi się otworzyły i zobaczyłam bladą twarz Peter a.Sapnął, próbując złapać oddech.- Jesteś atakowani.ROZDZIAA 20Po raz kolejny szłam przez wejście synagogi.Peter truchtał obok mnie.- Co masz na myśli mówiąc, że nie uda wam się ukryć magicznego kręgu? Mówiłaś, żeto jest tajemnica.Zirytował się.- Dane kręgu są tajne.Jego siła nie.Nikt nie może ukryć mocy Boga.Zwiatło wiedzymusi zabłysnąć.Zwieciło w porządku.Zwieciło naprawdę dobrze.Zwieciło tak dobrze, że Stalowa Mariawyczuła pergamin i wysłała kawalerię do zbadania tego.Aoskot wstrząsnął murami starego budynku.Rzuciłam się po schodach przez sień i doprzodu.Kilka osób stało przed drzwiami na schodach.Na zakopanym śniegiem trawniku, wysoki na sześć stóp krwistoczerwony mężczyznatrzymał za tylne nogi golema.Szarpnął nim, zamachnął się i roztrzaskał o ziemię posyłając śniegw powietrze.Golem zsunął się, zerwał i w pośpiechu skoczył nad połamanym ciałem swojegoblizniaka.Cały teren wokół świątyni zaśmiecały zmiażdżone gliniane ciała.Co najmniej dziesięć,może więcej.To wyglądało jak w strefie wojny i tylko jedna strona ponosiła straty
[ Pobierz całość w formacie PDF ]