[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale wzięła się w karby i odwołała do zdrowego rozsądku.Nawet jeśli przed latyzdarzyło się tu tyle tragedii, na pewno nie brakowało i miłych wydarzeń.Roześmiane, ładnedziewczęta tańczyły na balach i szeptem zwierzały się sobie ze słodkich tajemnic.W tychkomnatach przychodziły na świat pulchne dzieci, w obszernych salach odbywały się wesela iprzyjęcia, rozbrzmiewała w nich muzyka.Dama od dro\d\owego ciasta na pewno byłasympatyczną paniusią, a Ryszard, który nie doczekał się przebaczenia - uroczymmłodzieńcem. Pomyślę o tym i poło\ę się.Co za kołdra! Ciekawe, czy po nocy spędzonej podczymś takim nie obudzę się szalona.I przecie\ to jest pokój gościnny! Nigdy nie zapomnę,jakiego zawsze doznawałam dreszczu, gdy spałam w gościnnym pokoju.Ania rozplotła i wyszczotkowała włosy tu\ pod nosem Arabelli Tomgallon.Na twarzydumnej damy malowała się pycha, pró\ność i pewność siebie wielkiej piękności.Aniapoczuła się trochę niepewnie, gdy nieśmiało zerknęła w stronę zwierciadła.Kto wie, jakietwarze spojrzą na nią z jego tafli? Mo\e zobaczy wszystkie nieszczęsne panie, które kiedyśsię w nim przeglądały? Odwa\nie otworzyła drzwi do rozbieralni.Była niemal pewna, \eusłyszy klekot uciekających kościotrupów.Odwiesiła suknię.Potem spokojnie usiadła wfotelu, który wyglądał tak, jakby uwa\ał za osobistą obrazę fakt, \e ktoś ośmiela się w nimusiąść, i zdjęła pantofle.Wło\yła flanelową koszulę nocną, zdmuchnęła świecę i poło\yła siędo rozkosznie ciepłego łó\ka, ogrzanego przez Marię butelkami z gorącą wodą.- Było mi bardzo przyjemnie panią gościć, kochanie - \egnała Anię panna Minerwa pośniadaniu.- Wesoło spędziłyśmy czas, prawda? Chocia\ ju\ tak długo mieszkam sama, \eprawie zapomniałam mówić.I chyba nie potrzebuję dodawać, \e miło jest w dzisiejszychzepsutych czasach spotkać czarującą młodą dziewczynę.Nie wspominałam pani wczoraj, aleto był dzień moich urodzin.Tym bardziej cieszyłam się obecnością kogoś młodego.Teraz niema ju\ nikogo, kto by pamiętał o moich urodzinach - panna Minerwa westchnęła - a kiedyśbyło wiele takich osób.- Sądzę, \e wysłuchałaś okropnie nudnej kroniki - powiedziała tego wieczoru ciociaMisia.- Ciociu, czy to wszystko, o czym mówiła panna Minerwa, rzeczywiście się zdarzyło?- Dziwne, ale tak było - rzekła ciocia Misia.- Tajemnicze sprawy i straszne rzeczydziały się w domu Tomgallonów.- Chyba nie więcej ni\ w ka\dej równie licznej rodzinie przez sześć pokoleń -odezwała się ciocia Kasia.- Sądzę, \e więcej.Doprawdy wydaje się, \e cią\yła na nich klątwa.Tak wielu zmarłonagłą i niespodziewaną śmiercią.Tomgallonowie są oczywiście trochę zwariowani, ka\dy otym wie.Ta klątwa.Słyszałam tę historię& Nie pamiętam szczegółów, ale chodziło oarchitekta, który wybudował ten dom, a potem rzucił nań przekleństwo.Zdaje się, \e zpowodu kontraktu - stary Paweł Tomgallon zmusił go do przyjęcia pewnych warunków i wrezultacie architekt poszedł z torbami, bo dom kosztował du\o więcej, ni\ pan Paweł obliczył.- Panna Minerwa jest chyba dumna z tej klątwy - powiedziała Ania.- Biedaczka, tylko tyle ma z \ycia - rzekła Rebeka Dew.Ania uśmiechnęła się, słysząc, \e dostojna panna Minerwa została nazwana biedaczką.XIIMała El\bieta Grayson \yła pełna ciągłego oczekiwania na zdarzenia, które nadejdą.Przy surowym wychowaniu babci rzadko cokolwiek się zdarzało, a Kobieta starała się,\eby nadzieje dziewczynki pozostały nie spełnione.Ale to tylko oznaczało, \e wyczekiwaneprzygody zostały zaczarowane i zdarzą się kiedyś - jeśli nie dziś, to Jutro.Kiedy do Szumiących Topoli przybyła panna Shirley, El\bieta poczuła, \e Jutro jestju\ bardzo blisko.Wizyta na Zielonym Wzgórzu prawie do niego nale\ała.Ale w czerwcutego roku panna Shirley wyjedzie z Summerside na zawsze.Na tę myśl serce El\bietychowało się w pięty, obute w śliczne pantofelki z guziczkami, które kupiła jej babcia.Wieledziewczynek w szkole zazdrościło jej tych pantofelków.Ale mała El\bieta nie dbała o \adnepantofle, skoro nie mogły one zaprowadzić jej na drogę do wolności.A jeszcze w dodatkuukochana panna Shirley odjedzie od niej na zawsze.W końcu czerwca opuści Summerside ipowróci na przepiękne Zielone Wzgórze.Mała El\bieta po prostu nie mogła znieść tej myśli.Co z tego, \e panna Shirley obiecała zabrać ją do Avonlea na lato, zanim wyjdzie za mą\.Dziewczynka czuła, \e tym razem babcia nie pozwoli jej pojechać.Wiedziała, \e paniCampbell wcale nie jest zachwycona przyjaznią wnuczki z panną Shirley.- Wszystko się skończy - płakała dziewczynka.- Miejmy nadzieję, \e raczej zacznie się coś nowego - rzekła Ania pogodnie, chocia\sama czuła się zgnębiona.Ojciec El\biety nie odpisał.Mo\e nie otrzymał jej listu? Albo nieobchodzą go losy córki? Co stanie się z El\bietą? Miała wystarczająco okropne dzieciństwo,więc co będzie pózniej?- Te stare paniusie zakomenderują ją na śmierć - orzekła Rebeka Dew.Ania czuła, \e w tej uwadze było du\o prawdy.El\bieta wiedziała, \e nią komenderują.Szczególnie nie lubiła poleceń Kobiety.Nielubiła te\ oczywiście rozkazów wydawanych przez babcię, choć niechętnie przyznawała, \ebabcie mają pewne prawa, by komenderować wnuczkami.Ale Kobieta? El\bieta często miałaochotę wprost ją o to zapytać.Zrobi to kiedyś, gdy nadejdzie Jutro.O, jak się wtedy ubawi nawidok twarzy Kobiety!Babcia nigdy nie pozwalała El\biecie chodzić samej na spacery
[ Pobierz całość w formacie PDF ]