[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Terry zmarszczył brwi.- I co myślisz?- Spodziewałabym się raczej, że coś sobie przypomni.Gdy się coś chowa, to używa siępunktów orientacyjnych, żeby samemu wiedzieć, gdzie to jest, nieważne czy świadomie, czynie.Ale kierunek, w którym nas prowadzi Monk, zwyczajnie wygląda na przypadkowy.Albowszystko zapomniał, albo celowo prowadzi nas w złą stronę.- Albo po prostu może się pani mylić - dodał Wainwright.Odwrócił się do Connorsa,uśmiechając wyniośle.- Znam technikę winthtroppingu, tę, do której odnosi się panna Keller.Sam czasem jej używałem, ale chodzi w niej głównie o zdrowy rozsądek.Uważam, że się jąprzecenia.- To w takim razie nie używał pan jej prawidłowo - odparowała Sophie.- Zawróciłam dościeżki, żeby znalezć najbardziej prawdopodobne miejsce, w którym ktoś niosący ciałomógłby je pozostawić w sytuacji, kiedy idzie się łatwo i przyjemnie, nie jest zbyt stromo aniza bagniście.W ciągu ostatnich kilku dni znalazłam kilka takich miejsc, ale tym razemspróbowałam pójść nieco dalej.Wskazała na ścieżkę, na jej odcinek o kilkaset merów dalszy niż miejsce, w którymzeszliśmy z niej, idąc do grobu Tiny Williams.- Jest tam taki punkt, gdzie torfowisko delikatnie opada, począwszy od ścieżki.Tonaturalne miejsce, w którym ktoś dzwigający ciężkie ciała zszedłby na wrzosowisko.Ukształtowanie terenu tworzy szlak wiodący do tej dużej połaci kolcolistu.Aatwiej jest iść podolnej krawędzi niż u góry, a potem trafia się do wąwozu prowadzącego dokładnie tutaj.Doukrytego zagłębienia, gdzie akurat mamy ziemne wzniesienie w kształcie mogiły.Skrzyżowała ramiona, rzucając wyzwanie Terry'emu, by znalazł lukę w jej rozumowaniu.Zaciskał usta, gdy odwracał się ku wzniesieniu.- To jakaś bzdura - zagrzmiał Wainwright, już nie kryjąc niechęci.- To myślenieżyczeniowe, a nie nauka!- Nie, to tylko zdrowy rozsądek, tak jak pan sam mówił - odcięła się Sophie.- Wolę to od oślego uporu.Archeolog zebrał się w sobie, aby coś odpowiedzieć, jednak zrezygnował.- Nie ma sensu stać wokół tego wzniesienia i się kłócić.Niech sprawdzi je pies dowykrywania zwłok, jak coś znajdzie, będziemy to musieli rozkopać.Jeśli nie, stracimy tylkokilka chwil.Sophie błysnęła do mnie uśmiechem, a Wainwright zdał się jeszcze bardziejnaburmuszony.Nie mogłem się powstrzymać, aby też mu trochę nie dopiec.- Chyba że jest pan całkowicie pewien, że niczego tutaj nie ma? - zapytałem, starając sięzbytnio nie cieszyć jego zakłopotaniem.- Przecież jest pan ekspertem.- Zakładam, że nie zaszkodziłoby się upewnić.- przyznał, jakby to sam wpadł na takipomysł.Terry spojrzał na wzniesienie, potem westchnął i ruszył na górę, wychodząc z dołu.- Hej, tam! - zawołał do Ropera i pozostałych, a potem odwrócił się ku Sophie.- Proszęna słówko.Oboje wyszli poza zasięg głosu.Nie słyszałem, o czym rozmawiali, jednak dyskusjawydawała się gorąca.Tymczasem Wainwright kręcił się wokół wzniesienia, badając jestopami.- Zdecydowanie bardziej miękko - wymamrotał.Założył gruby, skórzany pas przybornikowy, taki, na którym budowlańcy nosząnarzędzia.Wyciągnął z niego jakąś metalową pałeczkę, zaczął ją rozkładać.Okazała sięsondą - tubą metrowej długości, rozsuwaną, z ostrym końcem.- Co pan robi? - zapytałem.Zmarszczył czoło, w skupieniu rozkładając krótkie raczki sondy, przez co próbnik zacząłprzypominać stylisko szpadla.- Rzecz jasna, zamierzam tutaj sondować.Poruszona ziemia jest zwykle mniej ubita od tej, która ją otacza, co stanowi kolejnąwskazówkę co do umiejscowienia grobu.Ale nie o to mi chodziło.- Jeśli tutaj coś zakopano, pan to uszkodzi.- I tak potrzebujemy jakiegoś szybu dla psa.Miał rację.Nawet jeśli pies potrafił wyczuć woń rozkładu przez prawie metr gleby,podobne otwory by mu pomogły.Ale istniały mniej inwazyjne metody ich wykonywania.- Nie sądzę.- Dziękuję, doktorze Hunter, ale jeśli zechcę rady, to sam o nią poproszę.Wainwright, chwyciwszy sondę za grube rączki, z impetem wbił ją we wzniesienie.Zacisnąłem zęby, kiedy wyszarpnął próbnik.Po czym znowu wbił.Sondowanie stanowiłopodstawową technikę używaną przez archeologów, ale w kryminalistyce miało swoje wady.Potrafiłbym odróżnić uszkodzenie kości, do którego doszło przed śmiercią, odspowodowanego metalowym próbnikiem, ale to byłaby niepotrzebna komplikacja.Wainwright wiedział o tym równie dobrze jak ja, Ale to stanowiło mój problem, nie jego.Gdy dotarł do nas Roper wraz z pozostałymi, Sophie i Terry przerwali dyskusję.%7ładnenie wyglądało na zadowolone.Connors ruszył prosto do Monka oraz jego adwokata,stojących na skraju zagłębienia i patrzących na wzniesienie.- Coś ci to przypomina?Monk spoglądał w dół, a ręce luzno zwisały mu po bokach.Usta wciąż krzywił wszyderczym uśmieszku, lecz w oczach pojawiła się ostrożność.- Nie.- Czyli że to nie jest jeden z tych grobów?- Mówiłem już, że są tam.- Nagle jakoś się zrobiłeś bardzo pewny.Jeszcze nie tak dawno temu twierdziłeś, że niepotrafisz sobie przypomnieć.- Mówiłem, że one są tam!Brodaty strażnik z rozmachem położył Monkowi dłoń na barku.- Nie podnoś głosu.Wesołku, słyszymy, co mówisz.- Odpierdol się, Monaghan!- Chcesz z powrotem kajdanki?Monk jakby napęczniał.Jednak nim zdołał jeszcze cokolwiek zrobić, odezwała się Sophie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]