[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nieśli tacki z jedzeniem i napojami. To Agata i Henryk.Od lat dbają o Wieżę.Mieszkają tu zresztą.Kobieta i mężczyzna skinęli głowami i wyszli, zostawiając na stole parujące dania. Gdzie my właściwie jesteśmy? zainteresowałem się i wyjrzałem przez okno. To nie jestCzarci Most.To miasto jest większe, poza tym nie ma tam tak wysokiego budynku. Ależ to jest Czarci Most.Widzieliście dotychczas jakieś dwie trzecie miasteczka.Teraz widziciecałe.Polecam potem wybrać się na spacer, zobaczycie, o czym mówię.Pierwszy raz jest niezapomniany. To wszystko jest cholernie niesamowite westchnęła Jaga. Ale podoba mi się.Co towłaściwie za budynek? To stara budowla.Wieża ma kilkaset lat.W czternastym wieku wybudowano ją jako twierdzęStrażników.W każdym miejscu w pobliżu Bram jest podobna.Musicie wiedzieć, że to właśnie tu, wCzarcim Moście, pojawiła się pierwsza Brama i przez dwieście lat była jedyną.Mieszkali tu wszyscyStrażnicy Mostu, choć w innych miejscach byli też Strażnicy Warstw, przeważnie wędrowni.Terazbudynek jest opustoszały, a Strażnicy rozproszeni są w kilkunastu miejscach.Niewielu zresztą naszostało.Przynajmniej w porównaniu z tym, ilu było nas kiedyś.Od jakichś stu pięćdziesięciu lat Bramajest o wiele mniej aktywna, otwiera się tylko raz na kilkanaście lat.Już niewielu ludzi, nawet tych zpradawną krwią, jest też w stanie dostrzec Drugą Warstwę.Znajdujemy się teraz w najwyższym punkciebudowli.Po chwili usłyszeliśmy kroki i drzwi zaczęły otwierać się ze skrzypieniem.Do pomieszczenia weszłokilka osób.Rozpoznałem pana Jana właściciela antykwariatu.Skinął mnie i Jadze, a potem posłał namlekki uśmiech.Reszta osób była mi nieznana.Był jakiś facet około trzydziestki, w dżinsach i skórzanejkurtce.Miał włosy do ucha i lekki ciemny zarost.Była też kobieta.Bardzo ładna blondynka okołotrzydziestki.Jej twarz była blada, oczy niebieskie.Usta zmysłowe i pełne.Miała delikatne i regularnerysy twarzy.Nie mogłem oderwać od niej wzroku.Towarzyszył im inny mężczyzna.Mógł mieć okołoczterdziestki.Był szczupły i wysoki.Jego twarz była nieco pociągła, a oczy przenikliwe, na nosie tkwiłyokulary.Wszyscy skinęli na nasz widok głowami i usiedli przy stole.Jerzy wskazał nam puste krzesła isam też usiadł. Pana Jana już znacie powiedział.Staruszek skinął nam głową. To Daria. Wskazał na młodą kobietę, która posłała nam lekki uśmiech. Ma w sobie krewrusałek.Jej pomoc jest nieoceniona, jeśli chodzi o wywiad wśród wodnych stworzeń. To by tłumaczyło, dlaczego ma w sobie nieprzeparty urok pomyślałem. To Szymon.Jest Widzącym.Mężczyzna zerknął na Jagę, potem na mnie.Miał tęczówki o intensywnym zielonym kolorze.Nigdytakich nie widziałem. My się już trochę znamy wtrąciła Jaga. Jesteś tym malarzem, prawda? To prawda. Uśmiechnął się. Pamiętam cię.Jesteś z tej gazety. Nasz lokalny van Gogh. Wysoki, chudy mężczyzna posłał mu złośliwy uśmiech. Zamknij się, Alberciku mruknął przedstawiony i wyjął z kieszeni kurtki papierosa własnejroboty, podpalił i zaciągnął się.Po chwili w pomieszczeniu rozszedł się lekko słodkawy zapach i pojawił się zielonkawy dym. Ten tutaj to Albert powiedział Jerzy, wskazując na dryblasa. To kuzyn pana Jana.Razemprowadzą bibliotekę oraz księgarnię i antykwariat. Bibliotekę? zapytałem. Tak, znajduje się w tym budynku.Portal do niej jest też w księgarni.Pan Jan uśmiechnął się do mnie. Pamiętasz, jak kiedyś byłeś mały i znajdowałem ci różne książki? Część z nich pochodziła właśniez tamtej biblioteki. Dzisiejsze spotkanie poprowadzę ja kontynuował Jerzy. Pózniej oddam wszystko w twojeręce. Spojrzał na mnie. Kiedy już zorientujesz się w sytuacji.Pani Wanda wybrała mnie natymczasowego zastępcę.Na razie nie wiemy zbyt wiele.Tyle tylko, że według Jasińskiego w mieszkaniuznajdował się popiół i zeschłe kwiaty. My też to widzieliśmy powiedziałem. Poza tym Maria miała jakby poczerniałą twarz.Jakieśdziwne znamiona. I lód dodała Jaga. Był tam też, nie wiedzieć czemu, lód
[ Pobierz całość w formacie PDF ]