[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Rozumiesz, Tam?Stare oczy wpatrywały się wprost w jego oczy.Głowa wykonała minimalny ruch do przodu, a potem do tyłu, co mogło być skinięciem.–Ale on nie może; nic nie może!Sądząc z jej głosu, Ajela płakała teraz.–Już nie ma w ogóle siły! Nie możesz prosić go o nic więcej.Jest za późno.Powinien umrzeć w spokoju.–Właśnie to mu oferuję – oparł Hal, nie odrywając wzroku od Olyna.– O to chodzi, Tam.To szansa, żebyś wreszcie zobaczył koniec; szansa, żebyś zobaczył spełnienie marzeń.–Mówię ci, że on nie może nic zrobić; nie mógłby, nawet gdyby chciał! – zaprotestowała Ajela za plecami Hala.–Myślę, że może – rzekł Mayne.– Tę jedną, ostatnią rzecz.Ten ostateczny wysiłek.Możesz, Tam?Na twarzy Olyna ujawniła się zmiana tak drobna, że byłaby niezauważalna dla kogoś, kto nie znałby go tak dobrze, jak tych czworo.Jego głowa poruszyła się ponownie – teraz w wyraźniejszym geście zgody.–Dobrze – powiedział Hal.– Pamiętasz, że warunkiem musiała być wiedza zgromadzona w Encyklopedii Ostatecznej.Nic innego nie zadziałałoby.Każdy, kto chciałby być twórcą w Kreatywnym Wszechświecie, potrzebowałby co najmniej równie zasobnego banku pamięci.Zawahał się.–Słyszysz mnie, Tam? – zapytał.– Rozumiesz?Kolejny raz Olyn skinął nieznacznie głową.Zdawało się, że jego oczy nie widzą nic, prócz twarzy Hala.–Myślałem, że tędy musi prowadzić droga do celu.–Uważałem, że ją tutaj znajdę – ciągnął Mayne.– Ale przez trzy lata, przez te trzy ostatnie lata nie udało mi się jej znaleźć.–A potem zjawiła się Amanda i zasugerowała mi, że powinienem spojrzeć na problem świeżym okiem, spoza Encyklopedii Ostatecznej; i miała rację.Udałem się na Kultis do siedziby Gildii Orędowników, nowej Gildii Orędowników, Tam, i przekonałem się, że usiłowałem dotrzeć do Kreatywnego Wszechświata, nie porzucając zasad i praw rzeczywistego kosmosu, który znamy.A te zasady, z definicji, są ostatnimi, jakie stosują się w Kreatywnym Wszechświecie, gdzie przede wszystkim obowiązuje zasada kreatywności: że uczynione może zostać wszystko, co zostało wyobrażone.Przerwał na chwilę, i tym razem Olyn sam z siebie skinął głową.–Nie istniały zasady – ciągnął Hal – ale były wymagania.Pierwsza konieczność sprowadzała się do tego, żeby ci, którzy wchodzą do Kreatywnego Wszechświata, wierzyli weń.Następną, że każdy próbujący tam wejść musiał wierzyć, iż ludzie potrafią to uczynić.I wreszcie, że mógł do niego wejść tylko umysł gotowy odrzucić prawa i zasady rzeczywistego wszechświata.Mayne urwał, ale tylko dla zaczerpnięcia oddechu.–Ten ostatni warunek był najtrudniejszy ze wszystkich – podjął.– Od pierwszych chwil życia instynkt mówi nam, że jedynymi zasadami są prawa miejsca, w którym przyszliśmy na świat.Nie sądzę, żebym był w stanie dokonać jakiegokolwiek postępu, gdybym nie dysponował już dowodem na istnienie gdzieś miejsca rządzącego się odmiennymi prawami.Potwierdzenie miałem w swojej poezji.Zyskałem je też, kiedy wróciłem, jedynie mentalnie, do dwudziestego pierwszego wieku, by zmienić jeszcze nie zdeterminowaną przyszłość, którą znałem jako Donal.Nie spuszczał wzroku z oczu Tama, a jego głos hipnotyzował ich obu.–Kiedy zjawiła się Amanda, byłem gotów się poddać.A wiesz, że ona wyczuwa, co jest słuszne.Miała rację tym razem.Znalazłem to w nowej Gildii Orędowników – dowód na istnienie innego człowieka, który był tak blisko Kreatywnego Wszechświata, jak ja byłem.Pojawił się za sprawą jednego wejrzenia w głąb siebie.Tylko jednego, ale było to dość, żeby skierowało mnie tam, gdzie mogłem w końcu zrozumieć, że tak, jak fizyczne prawa naszego wszechświata mogą obowiązywać, to mogą również i nie działać… i że to one podległe są nam, a nie my im!Ponownie przerwał na chwilę.–On się nazywał Jathed, Tam, a jego szczególny okrzyk wojenny brzmiał: „Przemijające i wieczne są tym samym”.Z początku, logicznie, nic to dla mnie nie znaczyło – zwykła sprzeczność terminów.A potem dostrzegłem kryjącą się w tym prawdę.W końcu przedarłem się do niej i cały Kreatywny Wszechświat otworzył się przede mną jak kwiat w porannym słońcu.Bo jeśli przemijające i wieczne są tym samym, to może to obowiązywać wszystkie rzeczy.Wszystko jest możliwe.To nasz punkt widzenia uczy nas ogarniania pożądanych możliwości przy wykorzystaniu wiedzy, jaką ludzkość już posiada, by uczynić to rzeczywistym; a ta wiedza już tu była, czekając na nas w Encyklopedii Ostatecznej!–Jeamus i jego ludzie będą tutaj za kilka minut ze sprzętem, jaki jest niezbędny do odbycia naszej podróży – ciągnął Hal.Nie śmiał oderwać wzroku od oczu Tama, gdyż widział w nich, że Olyn stara się zebrać wszystkie swoje siły i poderwać na nogi ducha walki, by sprostać jeszcze jednemu wyzwaniu.Ale Mayne czuł, że czas prześlizguje się mimo nich jak woda w strumieniu płynącym obok fotela Tama.–Amanda, Rukh! – zawołał, nie spuszczając nadal wzroku z Olyna.– Czy możecie połączyć się z ludźmi w korytarzu? Dowiedzcie się, jak im idzie.Powiedzcie im, że musimy to mieć natychmiast!Ponownie skoncentrował swoją uwagę na starcu.–Cały czas mieliśmy środki po temu, żeby tam wejść mówił do nieruchomej twarzy, za maską której toczyło się wielkie zmaganie w celu pobudzenia konającego ducha.–Kryły się w technice fazowej.Tej samej, jaka dała nam przeskok i tarczę fazową
[ Pobierz całość w formacie PDF ]