[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Jak to…? — spytała niepewnie.— No właśnie, tak.Jutro.W ogóle nie wiem, co robić, mamusia wyjechała, ojciec w szpitalu, a jeszcze mam te dzieci…— Jakie dzieci?!!!— Sąsiadów.Tych obok.Małe.W ogóle nie wiem, co robić… Tereska poczuła się ogłuszona.Telegraficzny styl Okrętki ujawniał jakąś zupełnie niezwykłą sytuację.Coś się tu musiało stać i tego czegoś było chyba trochę za dużo.Bezwzględnie należało rozwikłać sprawę spokojnie, rozsądnie i bez paniki.— Czekaj, mów jakoś po kolei.Dlaczego masz dzieci sąsiadów, dlaczego ojciec w szpitalu i dlaczego mamusia wyjechała.Uciekła…?— Nie, ale babcia się też przeprowadza.W Chorzowie.Też ją wyrzucają z powodu rozbiórki.Nasza miała być później, ale jest już.A ojciec w szpitalu, sąsiadka w szpitalu…— Jakaś epidemia?— Nie, ojciec rodzi, a sąsiadka ma wyrostek… To jest, nie, odwrotnie, sąsiadka poszła urodzić, a ojciec dostał ślepej kiszki.Wycięli mu wczoraj, wszystko dobrze, ale nie przyjdzie przecież do tego piekła.Klucze nam zostawił.— Jakie klucze?— Od nowego mieszkania.Sąsiadka nam też zostawiła.— Nie mów wszystkiego razem, bo mnie przytłaczasz.Czekaj, to znaczy, że twoja mamusia w Chorzowie użera się z babcią, ojciec leży w szpitalu z wyrostkiem…— Już bez wyrostka.— Bez wyrostka, sam leży.A gdzie Zygmunt?— Poleciał na miasto zobaczyć, co się da zrobić.— To chwała Bogu, że i on nie przepadł.Przeprowadzić się musicie natychmiast i zostaliście do tej przeprowadzki sami.Fajnie.A co z sąsiadką?— Ona też się musi przeprowadzić.— Natychmiast?— No, a jak? Zostanie na gruzach? Z niemowlęciem?Tereska zastanawiała się przez chwilę.Wyciągnęła nogi i oparła plecy o kaflową kuchnię, intensywnie rozmyślając.— Ale przecież ona ma męża — zauważyła.— Gdzie ten mąż? Porzucił ją?— Nie — odparła Okrętka jadowicie.— Ale żeby było śmieszniej, wyjechał służbowo.On jest kierowcą i właśnie zaczął jeździć na międzynarodowych trasach, na TIR–ach, więc teraz im będzie lepiej.Chwilowo jeszcze jest gorzej.— Chwilowo to tobie jest gorzej.Jak on mógł wyjechać akurat, kiedy ona poszła do szpitala? I zostawili tak te dzieci na łasce losu? Ile tych dzieci?— Dwoje.Rozumiesz, tu nikt się o to specjalnie nie starał, samo wyszło tak głupio.Myśmy z mamusią już dawno obiecały, że w razie czego zajmiemy się tymi dziećmi.On wyjechał przedwczoraj, zdaje się do Lizbony.Albo może do Władywostoku, w każdym razie na któryś koniec kontynentu.Wcale nie wiedział, że ona pójdzie do szpitala i nawet się cieszyli, że przy okazji kupi coś tam dla niemowląt, nie wiem, jakieś butelki czy może proszek do prania… A ona się pośpieszyła o dziesięć dni ze zdenerwowania.Mamusia też nie wiedziała.Wraca z Chorzowa za cztery dni i myślała, że zdąży.A w ogóle nikt nie wiedział, że dziś zaczną rozbiórkę.Tereska z podziwem pokiwała głową.Zbieg okoliczności wydał jej się wręcz imponujący.— W ten sposób zostaliście obydwoje z Zygmuntem do przeprowadzki dwóch rodzin i dwojga dzieci — podsumowała.— Wszystkiego do pary.Dlaczego, do licha ciężkiego, nie przeprowadziliście się wcześniej?!— Nie wiem — rzekła Okrętka posępnie.— Chyba z głupoty… To znaczy, ściśle biorąc, ojciec się źle czuł, a babcia rozpaczała w listach, więc ustalili, że najpierw załatwią babcię i wyrostek, a potem się spokojnie przeprowadzimy… Czy ja ci o tym nie mówiłam?— Owszem, mówiłaś, właśnie sobie przypomniałam.Zdaje się, że termin miał być za miesiąc…— Zgadza się, za miesiąc.A sąsiedzi też zwlekali, bo w nowym mieszkaniu robią jakieś szafy i najpierw chcieli skończyć.No i teraz wyglądamy jak Filip z konopi.Tereska poczuła, że to wszystko zaczyna ją denerwować.Kataklizm w domu Okrętki jaskrawo kolidował zarówno z jej planami, jak i dotychczasowym nastrojem.Chciała się podzielić z przyjaciółką częścią tego, co przepełniało ją prywatnie, częścią tylko oczywiście, bo na resztę nie było słów… i całością doznań na tle księcia, ewentualnie zaproponować wyjazd na miejsce wykopaliska… Tymczasem wyraźnie stało się widoczne, że nic z tego nie będzie, obce siły wdarły się w jej osobiste życie i nabruździły potwornie.Na domiar złego, tego tutaj nie mogła przecież zostawić odłogiem!— Do diabła ciężkiego, jak w ogóle mogli zacząć rozbiórkę z lokatorami w domu?! — wykrzyknęła z gniewem.— Co za kretyński pomysł!— Tu już nie ma żadnych lokatorów — wyjaśniła Okrętka ponuro.— Tylko my.— A wy co? Wy się nie liczycie?— Nie wiem.W administracji ktoś zgłupiał albo co, bo powiedzieli, że dom jest pusty i można zaczynać.Myśmy im pewnie wypadli z ewidencji.Przyjechali dziś rano z tym całym nabojem i było straszne piekło i dzikie krzyki o jakieś koszty i harmonogram.Jeżeli się nie wyprowadzimy, ta osoba z administracji będzie musiała płacić potworne sumy.— Żal ci jej? Niechby płaciła! Za głupotę się płaci!— No niechby, ale to i tak nic nie da.Im się wszystkie plany pomieszały i jeżeli odwalą tę rozbiórkę teraz, uratują jeszcze plan, bo potem muszą rozwalać coś innego [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • katek.htw.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed