[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Lud jest jej największą podporą stwierdził zauroczony Dudley.Cecil już potrząsał głową, lecz Knollys ubiegł go, schwycił za rękaw,powstrzymując przed wypowiedzeniem ostrych słów, i zapytał: Co dokładnie przez to rozumiesz? Papież ucieka się do pomocy zwykłych ludzi w tej sprawie, otwarcienamawia ich, by zaatakowali swoją królową, ale nie zna Elżbiety.Zamiastdrżeć przed kilkoma narwańca-mi, którzy gotowi go posłuchać, i kryć sięza grubymi murami swojego pałacu, powinna wyjść na zewnątrz i rzucićna kolana całą resztę.Miłościwa pani będzie bezpieczna w swoim krajutylko wówczas, gdy każdy mężczyzna, każda kobieta i każde dziecko.gdy każdy jej poddany będzie skłonny oddać za nią życie. A jak do tego doprowadzić, hę?Robert popatrzył na lorda sekretarza z nieskrywaną niechęcią. Bardzo prosto.Pamiętacie procesję koronacyjną? Wtedy Elżbieta złatwością podbiła serca tłumu.Teraz także musimy pozwolić jej wyjść doRLludu.Królowa Anglii nie potrzebuje licznych straży odgradzających ją odpoddanych, ponieważ to oni są jej najlepszymi strażnikami.Sir Franciszek zaczynał powoli rozumieć, do czego zmierza Dudley. A gdyby doszło do inwazji, staną w jej obronie jak jeden mąż. Wystarczy jeden człowiek ze sztyletem. Cecil w dalszym ciągusprzeciwiał się wizji Roberta. Co z tego, że przekona do siebie stu ludzi,skoro jeden będzie przeciwko niej i ten jeden właśnie będzie dzierżył w rę-ku nóż? Królowa zginie, a my będziemy za to odpowiedzialni. Przerwałna chwilę i zamyślił się, jakby już doszło do najgorszego. Rządy przej-mie katolicka Maria Stuart, Anglia stanie się popychadłem Francji i wszy-scy będziemy zgubieni. Wystarczy jeden człowiek, żeby zabić przyznał Dudley, nie pod-dając się posępnej wizji roztoczonej przez lorda sekretarza. Jednakże tychcesz postawić na straży dwudziestu czy trzydziestu ludzi, podczas gdy jawidzę w tej roli cały naród.Cecil skrzywił się, słysząc pompatyczne słowa. Mimo to powinniśmy być ostrożni upierał się przy swoim Knol-lys. Nie każdy i nie wszędzie może mieć dostęp do miłościwej pani.Newralgicznymi punktami są wielka sala i korytarz wiodący do jej prywat-nej kaplicy.Dotąd tłoczyło się tam zbyt wielu ludzi, to zbyt niebezpiecz-ne. Zgoda, zwłaszcza w wielkiej sali trzeba ograniczyć liczbę ludzi zgodził się Robert.Po chwili namysłu przedstawił jednak kontrpropozycję: Albo zachować wszystko po staremu i urządzać uczty jak dawniej, tyleże bez królowej. Bez królowej?! Cecil aż się zachłysnął powietrzem ze zdumie-nia. Jak to sobie wyobrażasz? Poddani przychodzą zobaczyć tron, wspaniałą zastawę, huczną cere-monię tłumaczył Dudley lekkim tonem i na co dzień wcale im niejest potrzebna do szczęścia królowa we własnej osobie.Oczywista, w naj-ważniejsze święta Elżbieta będzie musiała się pokazać, żeby nie rozniosłysię jakieś plotki, że słabuje albo boi się własnego cienia.Przez większośćczasu jednak może jadać w zaciszu prywatnych komnat, w otoczeniu za-RLufanych przyjaciół, w poczuciu bezpieczeństwa.A ludzie? zadał pytaniei zaraz sam sobie na nie odpowiedział: Ludzie odejdą w przekonaniu, żeotarli się o majestat, byle tylko grały trąbki, dzwięczały puchary, lało sięwino.Co więcej, będą pewni, że ani Anglii, ani im nic nie zagraża, skoroodbywają się takie wspaniale uczty.Oto więc co musimy zrobić: dawać cowieczór przedstawienia.Jeśli tylko poddani będą czuli ciągłą obecnośćwładczyni i żyli w dobrobycie, oni będą zadowoleni, a ona bezpieczna. Podawać wieczerzę przed pustym tronem? upewniał się skonfun-dowany Cecil. Tak potwierdził zniecierpliwiony Dudley. Dlaczego nie? Niepo raz pierwszy w historii.Kiedy młody król Edward był chory, w wiel-kiej sali jego pałacu co noc odbywały się uczty, mimo że na tronie nikt niezasiadał.A jednak ludzie ściągali tłumnie i odchodzili usatysfakcjonowanitym, co zobaczyli.Mój ojciec już o to zadbał.Było przedstawienie, był po-kaz dobrobytu.Tak samo będzie teraz.A kiedy już królowa zechce poka-zać się poddanym, musi być na wyciągnięcie ręki, ludzka jak oni, choćchodząca w majestacie korony.I ukochana przez wszystkich.Taka ma byćElżbieta! zakończył z pasją.Sir William byłby się sprzeczał, gdyby nie Knollys, który zaczął prze-konywać: Porozmawiam z nią o wszystkim. Rzucił szybkie spojrzenie wkierunku tronu.Ambasador właśnie się żegnał.Przed momentem przekazał do rąk kró-lowej oficjalny list opatrzony imponującą pieczęcią.Elżbieta odebrała gona oczach całego dworu i jakby nie zdając sobie sprawy, że jest pilnie ob-serwowana przez poddanych nienawidzących Hiszpanów, przyłożyła doserca złożony we troje arkusz. Coś mi mówi, że Elżbiety nie trzeba uczyć, jak robi się przedstawie-nia szepnął Robert Dudley. Zawsze potrafi zadowolić najważniejsząwidownię.Osobisty ochmistrz Roberta Dudleya przybył z Londynu, aby eskorto-wać Amy podczas krótkiej podróży do Bury St.Edmunds.Przywiózł jejRLmieszek złota, belę ciepłego czerwonego atłasu na nową suknię i pozdro-wienia od małżonka.A także damę do towarzystwa: panią Oddingsell,owdowiałą siostrę jednego z najstarszych i najwierniejszych przyjaciół Ro-berta.Obie niewiasty spędziły już nieco czasu ze sobą, zwłaszcza podczaswypraw do Gravesend i Chichesteru, i Amy z radością powitała znówdrobną ciemnowłosą energiczną imienniczkę miłościwej pani. Ależ twoja pozycja wzrosła! Tymi słowy przywitała się ElżbietaOddingsell. Jak tylko dowiedziałam się od mego brata, że sir Robert zo-stał mianowany koniuszym koronnym, chciałam do ciebie napisać, ale za-raz pomyślałam sobie, że mogłabyś to odebrać jako dopominanie się łask.Z pewnością bardzo wiele osób przypomniało sobie wtedy o znajomości ztobą i zaczęłaś się otaczać tłumem przyjaciół. To raczej mój pan i małżonek ma licznych przyjaciół w Londynie odrzekła Amy podczas gdy ja czuję się dość samotna tutaj, na wsi.Pani Oddingsell ogarnęła szybkim spojrzeniem małą, ciemną wyziębio-ną salę będącą sercem wzniesionego na planie kwadratu domostwa. Mogę to sobie wyobrazić. Nagle jej twarz się rozpromieniła.Zdaje się, że czeka nas objazd po okolicznych włościach klasnęła w rę-ce z uciechy. Czyż to nie wspaniale? Będę ciągnąć w twoim orszaku ni-czym za królową. Och szepnęła Amy, nie wiedząc, co powiedzieć. Byłabym zapomniała! Pani Oddingsell zmieniła ponownie temat. Sir Robert zechciał podarować ci uroczą gniadą klacz.Możesz ją na-zwać, jak ci się spodoba.No wprost nie mogę się doczekać tej podróży! zakrzyknęła z podnieceniem.Amy już podbiegła do okna, żeby wyjrzeć na dziedziniec.W jego cen-tralnej części kilkuosobowa eskorta uwijała się przy wozie, ładując nańskrzynie z jej rzeczami, a nieco na uboczu, przywiązany do palika, stał wy-jątkowej urody smukły wierzchowiec. Jaka ona śliczna! zawołała Amy, podskakując w miejscu.Po razpierwszy od czasu gdy Elżbieta wstąpiła na tron, poczuła się szczęśliwa.Obracała w dłoni ciężki mieszek, nie wierząc, że nagle znalazła się w po-siadaniu takiej fortuny. To wszystko dla mnie. szepnęła przez łzy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]