[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jak śmiesz robić mi wymówki takim wyniosłym tonem?- Poczekajcie chwilę.Megan otworzyła drzwi i wybiegła na korytarz.Bogu dzięki, rodzicebyli na dole w jadalni.Nie ma mowy, żeby coś usłyszeli.Schwyciła mocnodębową poręcz i zeszła po schodach, kurczowo przytrzymując siębalustrady.Gdy zaczynało jej wirować w głowie, przystawała na chwilę.Jeszcze trzy metry i znajdzie się na dworze.Będzie mogła znów odetchnąć.Trzy metry.Dwa.Jeden.RS54Noc była ciepła i parna.Bezwietrzna.Nie poruszał się ani jeden liść.Wzięła głęboki oddech i napełniła powietrzem płuca, aż poczuła, że zachwilę jej pękną.Jeszcze raz i jeszcze raz.Aykała powietrze haustami jakgumowa tratwa, która dopiero po nadmuchaniu staje się zdatna do użytku.Poczekała chwilę, aż odzyska równowagę i poczuje się pewnie nanogach, a następnie ruszyła, omijając łukiem dom, ku altance na szczyciewzgórza.Kiedy dotarła na miejsce, weszła do środka i oparła się obalustradę.Widać było stąd zatokę, która wydawała się teraz, pod czarnym,bezksiężycowym niebem, bezbarwna.Przy brzegu skrzyły się tylko światłamotorówek i łodzi żaglowych.Megan jeszcze raz wzięła głęboki oddech.Z przyjemnością poczuła, jakrośnie jej w płucach ciśnienie.Od tak dawna nie oddychała pełną piersią.Prawie przez cały rok.Niewiele pamiętała z tego okresu.Wiodła swojąegzystencję jak robot, który potrafi wykonywać pewne czynności, ale podwieczór jest wyłączany i odstawiany do kąta.Wcale nie czuła, że żyje.Rzadko wiedziała, jaki jest dzień miesiąca i tygodnia albo która jestgodzina.Tylko raz wpuściła życie do środka.Niedługo po tamtych wydarzeniachspacerowała z Alex po przystani.Młode małżeństwo, śmiejąc się,namawiało swoje dziecko, by zrobiło kilka kroków od jednego rodzica dodrugiego.Alex próbowała poprowadzić ją w inną stronę, ale Megan, którąoczarował uśmiech dziecka, ciągnęło do niego.Miała ochotę podbiec iwyrwać im dziecko z rąk.Jej maleństwo wyglądałoby tak samo.Miałobyciemne włosy Tony'ego i jasne oczy Megan.Szła w kierunku dziecka jakzaczarowana, gdy nagle Alex zatrzymała ją i potrząsnęła.- Ono nie jest twoje - powiedziała.- Nie jest twoje.Megan pobiegła do domu i przesiedziała zamknięta w swoim pokoju ażdo następnego rana.Właśnie wtedy nauczyła się izolować od otoczenia wsamoobronie.Uklękła w altance na posadzce z wiśniowego drzewa i oparła brodę obalustradę.Pomyślała o Alex, najlepszej przyjaciółce, którą tak kochałamimo tego, co łączyło ją z Tonym.Przez jakiś czas bardzo chciaławykluczyć ją ze swego życia, zranić obojętnością.Kilka razy miała ochotęzapytać Alex, co naprawdę wydarzyło się między nią i Tonym, ale zpoczątku bała się prawdy, a potem, kiedy narosła w niej tępa pustka,przestało to mieć znaczenie.Teraz wiedziała, że Tony wykorzystał ją po to,żeby odegrać się na Alex.Nawet gdyby poznała wszystkie szczegóły, nieRS55zraniłoby jej to bardziej niż strata dziecka i świadomość, że Tony nigdy jejnie kochał.Zwróciła też myśli ku Klementynie.Silnej, odważnej i spokojnejKlementynie.Nie opuściła jej.Trzymała ją za rękę, kiedy lekarz wsadził jejdo środka ten zimny, metalowy przyrząd.Znieczulenie nie zadziałałocałkowicie, więc czuła, jak w niej szarpie i wyciąga ze środka w potokachkrwi żywą istotę.Od tego czasu za każdym razem, kiedy spoglądała naKlementynę, przypominało jej się to wydarzenie, choć mocno z tymwalczyła.Pomyślała o rodzicach, którzy byli tak zauroczeni swym zamożnymśrodowiskiem, że ledwo zauważali jej obecność.Nieraz pytali, co jej jest,dlaczego przestała jeść, rozmawiać albo śmiać się.Zadała sobie pytanie, coby się stało, gdyby umarła na stole lekarskim.No, i o Tonym, który nauczył ją kochać, bać się miłości i nienawidzić.Wreszcie objęła rękami brzuch i pomyślała o swoim dziecku.Lekarzpowiedział, że to miał być chłopiec.Usłyszała na ziemi za plecami kroki i odwróciła się.Za nią stały,trzymając się za ręce, Alex i Klementyna.Zbliżyły się powoli, a onawyciągnęła ręce.Nie pragnęła w tej chwili niczego więcej, jak odzyskaćnajlepsze przyjaciółki.Uklękły przed nią i mocno objęły, a Megannareszcie się rozpłakała.* * *Klementyna stała jako trzecia w rzędzie na wybiegu.Stała z podniesionągłową, ramionami wygiętymi do tyłu, wypiętą piersią, wciągniętymbrzuchem, prawą nogą wysuniętą do przodu, szeroko otwartymi oczami,promiennym uśmiechem i rękami opuszczonymi wzdłuż tułowia.wiczyłato już tyle razy, że ta poza stała się jej drugą skórą.Nie porzucała jej nigdy,bez względu na to, czy znajdowała się na wybiegu, w szkole czy też jadłaobiad.Rzuciła okiem na czwarty rząd widowni, gdzie siedzieli jej matka,ojczym, Megan i Alex.W przypływie niedorzecznej fantazji wysłała list zzaproszeniem do swego ojca.Tak często przenosił się z miasta do miasta,że nie była pewna, czy go otrzymał.Ostatnio słyszała, że po Denvermieszkał w Seattle, Cleveland, Miami i wreszcie w Atlancie.Najprawdopodobniej dostał list, tylko po prostu zlekceważył jejzaproszenie.Tak jak lekceważył ją.Po co w ogóle próbowała? Zamrugałaoczami i odwróciła wzrok.Lepiej nie myśleć o nim ani o nikim innym.Toby ją tylko rozproszyło.RS56Wywołano dziewczynę, która stała przed nią.Przeszła wzdłuż wybiegu iz powrotem.Niepewnie stąpa, doszła do wniosku Klementyna.Jej nogilekko się chyboczą.Wygląda niezdarnie na dziesięciocentymetrowychobcasach.%7ładna modelka nie ma szans, jeśli nie pozostawia publicznościw przekonaniu, że bierze prysznic na obcasach
[ Pobierz całość w formacie PDF ]