[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Rozpoznajesz go? Zawahała się.- Jest w nim coś& Nie, nie znam go.- Chodzmy.Zbiegli po schodach i wsiedli do samochodu.Myron zaparkował nielegalnie przedpocztą, przyklejając do przedniej szyby znaczek policyjny - prezent od zaprzyjaznionegopolicjanta.Bardzo się przydawał - zwłaszcza w dniach wyprzeda\y w centrach handlowych.Chudzielec wyszedł dwie minuty pózniej.Wsiadł do \ółtego oldsmobile a z rejestracjąNew Jersey i drogą numer 3 pojechał na północ w stronę autostrady Garden State Parkway.Myron podą\ył za nim.- Jedziemy prawie dwadzieścia minut.Dlaczego korzysta ze skrytki tak daleko oddomu? - zdziwiła się Jessica.- Mo\e nie jedzie tam, tylko do pracy.- Do agencji z sekstelefonami?- Kto wie.Być mo\e jezdzi tak daleko, \eby go nikt nie namierzył.Chudzielec zjechał zjazdem 160 na wiodącą na północ drogę 208, a kilka kilometrówdalej skręcił w Lincoln Avenue w Ridgewood.Jessica usiadła prosto.- To moja okolica - powiedziała.- Wiem.- Co tu się wyrabia?Przy końcu zjazdu \ółty oldsmobile skręcił w lewo.Do domu Jessiki było stąd niecałepięć kilometrów.Gdyby pojechał prosto Lincoln Avenue do Godwin Road, to&Ale nie.Skręcił w Kenmore Road, trzy czwarte kilometra przed granicą Ridgewood.Znajdowali się w sercu przedmieść, a konkretnie w Glen Rock, które zawdzięczało swojąnazwę wielkiej skale przy Rock Road.Oldsmobile wjechał w zaułek Kenmore Drive.- Zachowuj się naturalnie.Nie gap się - ostrzegł Myron.- Co?Nie odpowiedział.Minął dom numer 78, skręcił w następną ulicę i zatrzymał się zakrzakami.Z samochodu zadzwonił do biura.Esperanza podniosła słuchawkę, nim wybrzmiałpierwszy sygnał.- Agencja RepSport MB.- Znajdz, co mo\esz, na temat domu przy Kenmore Street siedemdziesiąt osiem wGlen Rock.Nazwisko właściciela, wierzytelności, wszystko.- Przyjęłam.Odło\yła słuchawkę.Myron wystukał drugi numer.- Dzwonię do znajomej z centrali telefonicznej - wyjaśnił Jessice.- Lisa? Tu Myron.Mo\esz mi pomóc? Adres to Kenmore Road siedemdziesiąt osiem w Glen Rock.Nie wiem,ile telefonów ma ten gość.Mo\esz to sprawdzić? Muszę znać wszystkie numery, pod jakiezadzwoni w ciągu następnych dwu godzin.Tak.Aha, dowiedziałaś się czegoś o tym numerzena dziewięćset? Co?& Dobrze, rozumiem.Dziękuję.Rozłączył się.- Co powiedziała?- śe jej firma nie zarządza numerami na dziewięćset.Robi to jakiś mały oddział wKarolinie Południowej.Nie ma o nim \adnych informacji.- I co teraz? - spytała Jessica.- Poobserwujemy dom?- Pójdę tam.Ty zaczekasz.- Dlaczego?- Przecie\ nie chcesz nikogo wystraszyć.Je\eli ten nygus ma coś wspólnego z twojąsiostrą, to powiedz, jak zareaguje na twój widok?Skrzy\owała ręce na piersi i się nadąsała.Wprawdzie Myron miał rację, ale wcale jejsię to nie podobało.- Idz - powiedziała.Wysiadł.Było to monotonne osiedle z dwupoziomowymi domami jak spod sztancy,na działkach o powierzchni trzech czwartych akra.Niektóre stały tyłem do ulicy, kuchniemiały z prawej, a nie z lewej strony i elewacje przewa\nie z aluminium.Uliczka z dalekacuchnęła klasą średnią.Myron zapukał.- Jerry?Chudzielec, który otworzył mu drzwi, zrobił zdezorientowaną minę.Z bliska wyglądałlepiej, twarz miał nie tyle dziwną, co ponurą.W czarnym golfie i z zapalonym papierosem zpowodzeniem mógłby czytać wiersze w kafejce dla bohemy.- Pan do kogo?- Jerry&- Pomylił pan domy.Nie nazywam się Jerry.- A wyglądasz jak on.Przez twarz chudzielca przemknął mroczny cień.- Pan wybaczy, ale nie mam czasu - powiedział, chcąc zamknąć drzwi.- Na pewno, Jerry?- Powiedziałem ju\, \e&- Znasz Kathy Culver?Atak był tak nieoczekiwany, \e chudeusz zbladł.- O co& o co chodzi?- Przecie\ wiesz.- Kim pan jest?- Myron Bolitar.- My się znamy?- Gdybyś był zapalonym kibicem koszykówki, to& Nie, nie znamy się.Chciałbymzadać ci kilka pytań.- Nie mam nic do powiedzenia.Nadszedł czas, by wyło\yć karty na stół.Myron wyjął magazyn.- Na pewno, Jerry?Białka oczu chudego powiększyły się dziesięć razy, wyzierając z jego końskiej twarzyjak porcelanowe spodki.- Pan mnie z kimś pomylił.śegnam.Zatrzasnął drzwi.Myron wzruszył ramionami i wrócił do samochodu.- I co? - spytała Jessica.- Potrząsnąłem nim.Zobaczymy, co z niego wypadnie.Lokalny kiosk z gazetami.Win pamiętał czasy, kiedy słowa te budziły nostalgię, wyczarowując z pamięcisielankowe rockwellowskie obrazki z \ycia Ameryki.Czasy bezpowrotnie minione.Dziśka\da ulica, ka\dy róg, ka\de nudne przedmieście wyglądały jednakowo.Słodycze, gazety,pocztówki z \yczeniami& i magazyny porno.Kupujące snickersy dzieciaki mogły się na nienapatrzyć do woli.Pornografia stała się najwa\niejszym towarem w Ameryce.Pornografianajostrzejsza.Taka, przy której Penthouse przypominał pismo dla pań domu.- Przepraszam - zagadnął Win sprzedawcę biletów loteryjnych.- Tak?- Czy dostanę najnowsze numery Orgazzmu, Spermy, Wzwodu Powszedniego,Języczka, Szparki i Cyców?Jakaś starsza kobieta sapnęła z oburzenia i posłała mu lodowate spojrzenie.Winuśmiechnął się do niej.- Niechaj zgadnę - powiedział.- Dziewczyna Playboya z czerwca tysiąc dziewięćsetdwadzieścia sześć?Chrząknęła i się odwróciła.- Pan sprawdzi tam - odparł sprzedawca.- Pomiędzy komiksami a wideo Disneya.- Dziękuję.Win znalazł trzy pisma - Orgazzm, Wzwód Powszedni i Szparkę.W jednym z trzechinnych kiosków kupił Języczek, ale Spermy i Cyców nie było.Odnalazł je dopiero wSprośnym Pałacu Króla Dawida, sklepiku z ostrym porno na Czterdziestej Drugiej Ulicy.Nadfrontem wisiał wielki neon: OTWARTE CAA DOB.Klient nasz pan.Win uwa\ał się zaświatowca, ale rekwizyty i zdjęcia, które ujrzał w pałacu , przerosły jego wyobraznię idoświadczenia.Wyszedł stamtąd tu\ przed dwunastą.Co za po\yteczny i kształcący ranek! Zsześcioma magazynami pod pachą złapał taksówkę do śródmieścia.Kilka z nich przejrzał podrodze
[ Pobierz całość w formacie PDF ]