[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A to wywróci caÅ‚y jej Å›wiat do góry nogami.Nie zniosÄ™ tego, Les.Po prostu nie zniosÄ™.Masz wiÄ™c to czarno na biaÅ‚ym.Nie powiem jej prawdy inie pozwolÄ™, żeby mi wybaczyÅ‚a.Lepiej jej bÄ™dzie beze mnie.Lepiej jej bÄ™dzie, jeÅ›li jej przeszÅ‚ość pozostanie przeszÅ‚oÅ›ciÄ…, a janie bÄ™dÄ™ siÄ™ do niej zbliżaÅ‚.H. ROZDZIAA TRZYDZIESTYZabieram z samochodu torebkÄ™, po czym podchodzÄ™ dodrzwi wejÅ›ciowych i wciskam dzwonek.Nie wiem, czy to dobrypomysÅ‚.WÅ‚aÅ›ciwie to wiem, że nie jest dobry.Jednak z jakiegoÅ›powodu wierzÄ™, że ten chÅ‚opak mi pomoże.Drzwi siÄ™ otwierajÄ… i staje w nich kobieta, prawdopodobniejego matka. ZastaÅ‚em Breckina? pytam.Lustruje mnie wzrokiem, zaczynajÄ…c od czubka gÅ‚owy, akoÅ„czÄ…c na butach.Nie patrzy tak na mnie po to, by mniesprawdzić, ona patrzy tak na mnie, by wyrazić swojÄ…dezaprobatÄ™. Breckin nikogo siÄ™ nie spodziewa mówi lodowatymgÅ‚osem.No dobra.Tego nie przewidziaÅ‚em. Spokojnie, mamo sÅ‚yszÄ™ gÅ‚os Breckina i chÅ‚opakotwiera szerzej drzwi. To nie jest jeden z moich przyjaciółgejów.Kobieta przewraca oczami i znika we wnÄ™trzu domu,podczas gdy ja usiÅ‚ujÄ™ opanować Å›miech.Breckin zajmuje jejmiejsce i patrzy na mnie z podobnÄ… dezaprobatÄ… jak ona. Czego chcesz? pyta.PrzestÄ™pujÄ™ z nogi na nogÄ™, bo czujÄ™ siÄ™ odrobinÄ™ speszonytym niezbyt entuzjastycznym powitaniem. PrzyszedÅ‚em w dwóch sprawach mówiÄ™. Po pierwsze,chciaÅ‚em ciÄ™ przeprosić.A oprócz tego poprosić o przysÅ‚ugÄ™.Breckin unosi brwi. MówiÅ‚em już matce, że nie jesteÅ› jednym z moichprzyjaciół gejów.WiÄ™c możesz przeprosić, ale nie licz na to, żeci zrobiÄ™ dobrze.ZmiejÄ™ siÄ™.Podoba mi siÄ™ to, że chociaż jest na mniewkurzony, nie traci poczucia humoru.Przypomina mi w tymLes. MogÄ™ wejść? pytam.CzujÄ™ siÄ™ trochÄ™ niezrÄ™cznie.WolaÅ‚bym nie prowadzić tej rozmowy, stojÄ…c w drzwiach.Breckin odsuwa siÄ™, robiÄ…c mi miejsce. Mam nadziejÄ™, że to prezent na przeprosiny mówi,pokazujÄ…c na torebkÄ™, po czym odwraca siÄ™ i idzie przed siebie,nie zawracajÄ…c sobie gÅ‚owy zapraszaniem mnie do Å›rodka.Zamykam za sobÄ… drzwi, po czym rozglÄ…dam siÄ™ dookoÅ‚a.Otwiera drzwi swojej sypialni i wchodzÄ™ tam za nim.Pokazujena krzesÅ‚o. Klapnij sobie rzuca i siada na brzeżku łóżka, twarzÄ… domnie.Siadam powoli, a on opiera Å‚okcie na kolanach i Å‚Ä…czydÅ‚onie, patrzÄ…c mi prosto w oczy. Rozumiem, że po wyjÅ›ciu stÄ…d przeprosisz też Sky? Bo toprzede wszystkim jej należą siÄ™ przeprosiny.Stawiam torebkÄ™ na podÅ‚odze i opieram siÄ™ na krzeÅ›le. JesteÅ› bardzo opiekuÅ„czy w stosunku do niej zauważam.Breckin wzrusza ramionami. No cóż, biorÄ…c pod uwagÄ™ to, ilu dupków traktuje jÄ… jakszmatÄ™, ktoÅ› powinien siÄ™ niÄ… zaopiekować.Zagryzam wargi i kiwam gÅ‚owÄ…, nic jednak nieodpowiadam.Przez chwilÄ™ wpatruje siÄ™ we mnie, jakby usiÅ‚owaÅ‚odgadnąć, co mnie tu sprowadza.Wypuszczam z siebiepowietrze, po czym przystÄ™pujÄ™ do wyjaÅ›niania. PosÅ‚uchaj, Breckin.To, co powiem, pewnie nie bÄ™dziemiaÅ‚o sensu, ale po prostu mnie wysÅ‚uchaj, dobrze?ChÅ‚opak prostuje siÄ™ i przewraca oczami. ProszÄ™, powiedz, że chcesz mi wyjaÅ›nić, co staÅ‚o siÄ™ wstołówce.AnalizowaliÅ›my twoje zachowanie na wszelkiemożliwe sposoby, ale i tak nie ma ono dla nas sensu.PotrzÄ…sam gÅ‚owÄ…. Nie mogÄ™ ci powiedzieć, co wtedy zaszÅ‚o.Po prostu niemogÄ™.MogÄ™ ciÄ™ tylko zapewnić, że Sky znaczy dla mnie wiÄ™cej,niż ci siÄ™ wydaje.SpieprzyÅ‚em to, a teraz jest już za pózno, żebyto naprawić.Nie chcÄ™ jej przebaczenia, bo nie zasÅ‚użyÅ‚em na nie.Obaj wiemy, że lepiej jej bÄ™dzie beze mnie.MusiaÅ‚em jednak tuprzyjść i ciÄ™ przeprosić, bo wiem, jak dobrze siÄ™ niÄ… opiekujesz.Dobija mnie to, że jÄ… skrzywdziÅ‚em, ale wiem też, że krzywdzÄ…cjÄ…, poÅ›rednio skrzywdziÅ‚em też ciebie.Dlatego ciÄ™ za toprzepraszam.Nie odrywam od niego wzroku.Przechyla nieznaczniegÅ‚owÄ™, przygryza dolnÄ… wargÄ™ i przyglÄ…da mi siÄ™. W nastÄ™pnÄ… sobotÄ™ sÄ… jej urodziny mówiÄ™, podnoszÄ…ctorebkÄ™. KupiÅ‚em jej prezent.ChciaÅ‚bym, żebyÅ› go jejprzekazaÅ‚.Tylko nie mów jej, że to ode mnie.Powiedz, że to tyjej kupiÅ‚eÅ›.Wiem, że jej siÄ™ spodoba.WyjmujÄ™ z torebki czytnik e-booków i rzucam w jegostronÄ™.Aapie go i przyglÄ…da siÄ™ z zaciekawieniem.OglÄ…da go uważnie z każdej strony, po czym rzuca go nałóżko i znów Å‚Ä…czy dÅ‚onie, wbijajÄ…c wzrok w podÅ‚ogÄ™.Czekam,aż siÄ™ odezwie, ponieważ powiedziaÅ‚em już wszystko, comiaÅ‚em do powiedzenia. MogÄ™ ci coÅ› powiedzieć? Tylko jednÄ… rzecz? pyta wkoÅ„cu, podnoszÄ…c wzrok.Kiwam gÅ‚owÄ…, choć myÅ›laÅ‚em, że po tej caÅ‚ej mojejprzemowie bÄ™dzie miaÅ‚ do powiedzenia trochÄ™ wiÄ™cej. Chyba najbardziej w tym wszystkim wkurzyÅ‚o mnie to, żepasowaliÅ›cie do siebie.Nie masz pojÄ™cia, jaka byÅ‚a szczęśliwatego dnia.To byÅ‚o dla mnie jasne jak sÅ‚oÅ„ce, chociaż w sumiewidziaÅ‚em was razem tylko przez te pół godziny na obiedzie,zanim wszystko spierdoliÅ‚eÅ›, ot tak mówi, machajÄ…c rÄ™kÄ….Wy po prostu byliÅ›cie dla siebie stworzeni.A że tozaprzepaÅ›ciÅ‚eÅ›, byÅ‚o po prostu bez sensu.Mimo to wydaje misiÄ™, że troszczysz siÄ™ o niÄ….Nie rozumiem ciÄ™.W ogóle ciÄ™ nierozumiem i to mnie dodatkowo wkurza, bo jeÅ›li w czymÅ› jestemdobry, to wÅ‚aÅ›nie w rozumieniu innych.Nie liczyÅ‚em, ale wydaje mi siÄ™, że jednak miaÅ‚ mi dopowiedzenia trochÄ™ wiÄ™cej niż tylko jednÄ… rzecz. Uwierz mi, naprawdÄ™ siÄ™ o niÄ… troszczÄ™ mówiÄ™. ChcÄ™dla niej jak najlepiej i chociaż nie mogÄ™ sobie poradzić z tym, żenie jesteÅ›my razem, pragnÄ™ jej szczęścia.Breckin uÅ›miecha siÄ™, po czym unosi czytnik. Cóż, myÅ›lÄ™, że kiedy już dam jej ten fantastyczny prezent,na który wydaÅ‚em wszystkie swoje oszczÄ™dnoÅ›ci, w koÅ„cuzapomni o Deanie Holderze.Jestem pewien, że gdy zagÅ‚Ä™bi siÄ™w książkach, które jej tu zaÅ‚adujÄ™, z waszego zwiÄ…zku zostanÄ…tylko trociny unoszÄ…ce siÄ™ w promieniach sÅ‚oÅ„ca.UÅ›miecham siÄ™, chociaż nie mam pojÄ™cia, o co chodzi ztymi trocinami. ROZDZIAA TRZYDZIESTY I PÓALes,Breckinjest caÅ‚kiem fajny.SpodobaÅ‚by Ci siÄ™
[ Pobierz całość w formacie PDF ]