[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Najpierw zjedz.Edwin podsunął jej stołek i nałożył na talerzporcję mięsiwa.Po aferze z Fieldem rodzinaokazywała Mercy szczególną troskę.Byliwstrząśnięci, że do tego stopnia mogli mylić sięw ocenie członka własnej kongregacji.Jednakkażdy przejaw ich czułości był dla niej jak nóżpogłębiający ranę, co czyniło zbliżający sięmoment prawdy jeszcze trudniejszym.Mercyodwlekała go, jak mogła, krojąc szynkę na corazdrobniejsze kawałki.Każdy kęs smakował jaktrociny i czuła, że za chwilę się udławi.John Hart skończył jeść i sapnąwszy zzadowoleniem, odsunął od siebie talerz.– Było wyborne, Faith.A zwłaszcza ten sos zsewilskich pomarańczy.Faith wyglądała na lekko zakłopotaną.– Dostałam przepis od cioci Rose.– Ona jest świetną kucharką.Dobrze, żeuczysz się gotowania od niej.– Przeniósł uwagęna Mercy.– Jesteś dziwnie milcząca, kochanie.Jakieś złe wieści? U kogo byłaś?O, Boże, to musiało wreszcie nastąpić!– Odwiedziłam pana Turnera.Jest wwięzieniu.Szczęknęła łyżeczka upuszczona przezEdwina.– Pan Turner? W więzieniu? – powtórzył zosłupieniem ojciec.– Tak.Hart wstał gwałtownie, przewracając stołek,który z głuchym łomotem upadł na podłogę.Hałas obudził babunię, która rozejrzała sięnieprzytomnie po pokoju, mrugając zaspanymioczami.– Pamiętasz, co mówiłem ci o tymczłowieku?Mercy w milczeniu skinęła głową, zaciskającdłonie na podołku.– Najwyraźniej jednak nie pamiętasz, skoropo czymś takim śmiałaś usiąść przy moimstole.Powtórz, co mówiłem!– Powiedziałeś.– Mercy odchrząknęła i jejgłos nabrał mocniejszych tonów.– Powiedziałeś,że jeśli dalej zechcę się z nim widywać, będęmusiała wyrzec się nazwiska Hart i wyjść z tegodomu bosa.Bo jeśli go wybiorę, nie będzieszchciał mieć ze mną nic wspólnego.– A ty poszłaś do niego.I to w dodatku dowięzienia! Od początku cię ostrzegałem, że tacyjak on w końcu trafiają za kratki.Przemilczała tę reprymendę, wiedząc, żemusi powstrzymać się od wyjaśnień, jeśli niechce narazić ich na niebezpieczeństwo.– Jednakowoż w ewangelii Mateusza, wrozdziale dwudziestym piątym, napisano, żetrzeba nakarmić głodnego, przyodziać nagiegooraz odwiedzić chorego i tego, który jest wwięzieniu.John Hart jednym ruchem zmiótł ze stołutalerz, aż z hukiem roztrzaskał się o ścianę.Trójka jego dzieci skuliła się z trwogi.– Nie cytuj mi tu Pisma, Mercy, bo mówiono również w dziesięciorgu przykazań, żetrzeba czcić ojca swego i matkę swoją.A tysprzeniewierzyłaśsięnajsurowszemuojcowskiemu nakazowi! Przeproś mnie, a potemidź do swego pokoju.Od tej chwili nie wyjdzieszz domu bez asysty kogoś z nas.I na pewno niepozwolę, byś jeszcze kiedykolwiek ujrzała tegołotra.Mercy podniosła się spokojnie.– Nie, ojcze.John znieruchomiał z otwartymi ustami.Poraz pierwszy widziała go takim.Wyglądał, jakbydostał obuchem w głowę.– Co to znaczy „nie”?– Poślubiłam już Kita sercem i nie opuszczęgo.Stoję tu przed tobą, nieszczęśliwa iprzepełniona winą, bo doznałeś ode mniewielkiej obrazy, a jednak nie potrafię przedłożyćobowiązków córki ponad miłość do ukochanego.– Podeszła do miejsca, gdzie wcześniej odłożyłapołowę pieniędzy od Tobiasa, i wrzuciła monetydo sakiewki zawieszonej u paska.– Czy teraz,kiedy już wiesz, nadal każesz mi odejść?– Ty też sobie pójdziesz, Mercy? – zapytała zdrżeniem babcia.– Jak Rosie? Nie, nie możesz!Mercy modliła się gorączkowo, żeby ojcieczmienił zdanie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]