[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Znów iznów.- Spuścił głowę w dłonie.- Pragnę tylko spokoju!Tanis czuł się kompletnie zdezorientowany.Drapiąc się po brodzie, przyglądał sięmężczyznie.Był niemal pewny tego, że on kłamie.Och, nie na temat umierania i ponownegopowracania do życia.Tanis widział to na własne oczy.Wiedział jednak również z absolutnąpewnością, że Królowa Ciemności przeznacza wszystkie siły, jakie może oderwać od wojny,na poszukiwania tego człowieka.Przecież on musi wiedzieć, dlaczego!- Beremie, w jaki sposób ten zielony klejnot znalazł się w twoim ciele?- Nie wiem - odpowiedział Berem tak cicho, że ledwo go usłyszeli.Ukradkiemprzyciskał dłoń do piersi, jakby go bolało.- To część mego ciała, jak kości i krew.Sądzę.sądzę, że to właśnie on przywraca mi życie.- Czy możesz go usunąć? - zapytała delikatnie Goldmoon, siadając na poduszce obokBerema i kładąc dłoń na jego ramieniu.Berem gwałtownie potrząsnął głową, aż siwe włosy zasłoniły mu oczy.- Próbowałem! - szepnął.- Wiele razy próbowałem wyrwać go! Równie dobrzemógłbym próbować wydrzeć sobie serce!Tanis zadrżał, a potem westchnął z irytacji.To nic nie pomoże! Wciąż nie miałpojęcia, gdzie się znajdują.Miał nadzieję, że Berem będzie umiał powiedzieć im.Jeszcze razTanis rozejrzał się po dziwnym otoczeniu.Znajdowali się w komnacie w starej budowli,oświetlonej miękkim, niesamowitym światłem, które zdawało się promieniować z mchu,który pokrywał ściany niczym gobelin.Meble były równie stare jak budynek i mocnopodniszczone, choć niegdyś musiały być bogate.Nie było okien.Z zewnątrz nie docierałyżadne dzwięki.Nie mieli pojęcia, od jak dawna tu przebywają.Stracili poczucie upływuczasu, który odmierzało tylko pożywianie się dziwnymi roślinami i niespokojny sen.Tanis i Riverwind zbadali budynek, lecz nie znalezli ani wyjścia, ani śladów życia.Tanis nawet zastanawiał się, czy na całości nie spoczywa jakieś magiczne zaklęcie, czarrzucony specjalnie po to, by ich zatrzymać w środku.Za każdym razem, bowiem gdywyruszali przed siebie, wąskie, słabo oświetlone korytarze w niewytłumaczalny sposóbzawsze wiodły z powrotem do tego samego pomieszczenia.Niewiele zapamiętali z tego, co się stało po zatonięciu statku w wirze.Tanisprzypomniał sobie, że słyszał trzask desek.Pamiętał walący się maszt i rozrywające się żagle.Słyszał krzyki.Zobaczył, jak Caramona zmywa z pokładu gigantyczna fala.Przypomniałsobie, że widział rude kędziory Tiki unoszące się w wodzie, a potem i ona znikła.Był smok.i Kitiara.Zadrapania od smoczych szponów wciąż widniały na jego ramieniu.Potemnadeszła kolejna fala.pamiętał, że powstrzymywał oddech, aż był pewny, że umrze z bólupłuc.Przypomniał sobie, że myślał o tym, iż śmierć będzie łatwa i powita ją z radością, ajednocześnie rozpaczliwie starał się pochwycić kawał drewna.Pamiętał, że wynurzył się napowierzchnię wzburzonego morza, by po chwili zostać znów wciągniętym pod wodę zeświadomością, że tym razem to koniec.A potem obudził się w tym dziwnym miejscu w ubraniu przesiąkniętym morską wodąi dostrzegł towarzyszących mu Riverwinda, Goldmoon i Berema.Zrazu Berem sprawiał wrażenie przerażonego ich obecnością i przycupnął w kącie,nie pozwalając im zbliżać się do siebie.Goldmoon cierpliwie przemawiała do niego iprzynosiła mu jedzenie.Stopniowo jej czuła opieka przekonała go do nich.To, oraz - Tanisteraz już wiedział - przemożna chęć opuszczenia tego miejsca.Początkowo zaczynając wypytywać Berema, Tanis zakładał, że mężczyzna skierowałstatek w otchłań wiru, ponieważ wiedział o istnieniu tego miejsca i sprowadził ich tu celowo.Teraz półelf nie był już tego taki pewien.Po zdezorientowanej i przestraszonej minieBerema można było zgadnąć, że on również nie miał pojęcia, gdzie się znajdują.Sam fakt, żez nimi rozmawiał, wskazywał na to, że mówił prawdę.Był zdesperowany.Chciał stąd uciec.Ale dlaczego?- Beremie.- zaczął Tanis, wstając i zaczynając chodzić w tę i z powrotem po pokoju.Wyczuwał śledzące go spojrzenie Berema.- Jeśli uciekasz przed Królową Ciemności, wydajemi się, że to idealne miejsce, żeby się schować.- Nie! - wykrzyknął Berem, na wpół wstając.Tanis odwrócił się raptownie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]