[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Podała mu dłoń.Pomógł jej wstać.Przez to, że zasnęła na kanapie,miała zamglone oczy i się potykała, ale potem poczuła na plecach ciepłądłoń Jeremy'ego prowadzącego ją po schodach.Była tak zmęczona, żekażdy kolejny krok był dla niej trudniejszy.Kiedy dotarli na drugie piętro,Jeremy podniósł trochę rękę i objął ją ramieniem, przysuwając ją bliżejsiebie.Coś jej mówiło, że popełnia błąd, pozwalając mu się choćby dotknąć,ale to było tak przyjemne, że nie potrafiła się przeciwstawić.Weszli do jej pokoju.Wyciągnęła rękę w stronę gałki u drzwi, ale onRLTdelikatnie odwrócił ją w swoją stronę. Bernie, dlaczego nie poprosiłaś mnie dziś o pomoc? Bo to nie twój problem. To nie jest też problem Maksa czy Teresy, ale gdybyś ich poprosiła,czułabyś, że to w porządku. Byłeś na spotkaniu. Nawet gdybym miał audiencję u papieża, to co? powiedział.Następnym razem, kiedy będziesz miała jakiś problem, zwróć się do mnie.Zgoda?Słabo wzruszyła ramionami. To będzie zależało od problemu.Jeremy przelotnie się uśmiechnął, potrząsając głową. Masz pojęcie, jak ciężko czasami do ciebie dotrzeć? Chyba oboje jesteśmy trochę uparci, co?Przesunął rękę po jej szyi, pochylił się i pocałował ją delikatnie wczoło.Zamknęła oczy, napawając się ciepłem jego ust oraz siłą idelikatnością jego dłoni na szyi. Obiecałem cię nie dotykać powiedział. Przekroczyłem granicę? Nie. Podniosła na chwilę wzrok, po czym znów go opuściła. Tobyło miłe. Bernie. Tak? spytała, znów spoglądając mu w oczy. Czy jutro wieczorem.zjadłabyś ze mną obiad na dole? Tak odparła. Bardzo chętnie. To dobrze.Powiem pani Spencer.Kiwnęła głową, odwróciła się i weszła do pokoju, zamykając za sobądrzwi.Zatrzymała się i stała tak przez chwilę, czując, że brakuje jej tchu i że263RLTkręci jej się w głowie.Zamknęła oczy i dotknęła palcami czoła w miejscu,gdzie ją pocałował.Czuła się tak, jakby zaraz miała się rozpuścić.Potemdotknęła palcami swoich ust. Jest inny, niż dotąd myślałaś.Jest lepszy.Dużo lepszy.O piątej następnego wieczoru Jeremy wyszedł ze swojego biura wSybersense i wsiadł do samochodu. Do domu, proszę pana? spytał Max. Najpierw się gdzieś przejedziemy powiedział Jeremy. Dokąd?Jeremy podał mu adres Eleanor.Max wprowadził go do GPS u wsamochodzie. Tam mieszka mama Bernie powiedział Max. To właśnie do niej jedziemy odparł Jeremy. Kuzyn Bernie Billymieszka teraz u Eleanor.Musimy z nim pogadać.Znasz go? Tylko ze słyszenia.Nie mam o nim najlepszego zdania. Bernie ma problemy z utrzymaniem go w ryzach.Może pomógłbyśmi je rozwiązać?Jeremy zauważył, że zwrócił uwagę Maksa. Tak, jeżeli to ma pomóc Bernie. Zwietnie.Kiedy już dojedziemy, wyciągnę go z domu.Gdy zacznę znim rozmawiać, będziesz wiedział, co robić.Po paru minutach Max zatrzymał się na podjezdzie Eleanor, a Jeremypodszedł do drzwi i zadzwonił.Eleanor otworzyła mu z szerokimuśmiechem. Jeremy, jak miło cię widzieć. Panią również miło widzieć, Eleanor.Muszę pogadać z Billym.Jestw domu?RLT Poznaliście się już? Kiedy wczoraj wyjeżdżałem, on właśnie wracał.Rozmawiałem znim przed domem.Eleanor cofnęła się i spojrzała w stronę salonu. Billy, ktoś do ciebie.Jeremy usłyszał ruch.Po chwili w progu pojawił się Billy trochęzaskoczony tym, że widzi przed sobą Jeremy'ego. Masz chwilkę, Billy? spytał Jeremy. No.tak.Jasne.Uśmiechnął się nieufnie, mając pewnie nadzieję, że Jeremy przemyślałjego prośbę i pożyczy mu kasę.A może myślał, że wpadł, żeby zabrać go naprzejażdżkę mercedesem i wyrywanie panienek.W końcu byli prawie jakrodzina, nie?Nie miał pojęcia, że tylko się łudzi się.Gdy wyszli z domu, Jeremy wychwycił moment, w którym Billyzobaczył Maksa.Zatrzymał się gwałtownie, otwierając szeroko oczy. Billy, to jest Max.Pracuje dla mnie. Yyy.Siema, duży powiedział Billy z nerwowym uśmiechem naustach.Max nawet się nie poruszył.Stał po prostu z rękami skrzyżowanymi naswojej ogromnej klatce, patrząc na Billy'ego z góry przez swoje ciemneokulary.Z niewidocznymi oczami Max był uderzająco podobny doRobocopa z tym że większy i grozniejszy.Billy odwrócił się doJeremy'ego nieco mniej podekscytowany niż przed chwilą. No to o co biega, Jeremy? Musimy pogadać o tym, że mieszkasz z Eleanor. Yyy.A o czym tu gadać?265RLT W ciągu najbliższych dwóch dni się wyprowadzisz.Billy oblizał wargi, a potem zaśmiał się nerwowo. Kurde, stary powiedział. Gadałeś z Bernie, nie? Cholerka.Niewiele jej trzeba, żeby zaczęła świrować.Wiesz, o czym mówię? Niesprawiam cioci Eleanor żadnych problemów. To nie ma żadnego związku z Bernie.Ani z Eleanor.To sprawamiędzy tobą i mną, Billy. Jeremy przysunął się o krok, wbijając w niegoostre spojrzenie. Jeśli wrócę tu za dwa dni, a ty będziesz w promieniutrzydziestu metrów od tego domu, przyślę Maksa, żeby cię znalazł.A kiedyjuż z tobą skończy, nawet chirurg plastyczny nie przywróci ci normalnegowyglądu.Zrozumiałeś, Billy?Billy rzucił przerażone spojrzenie w stronę Maksa, który jeszczebardziej zmarszczył czoło, podniósł podbródek i strzelił palcami tak, jak torobią osiłki w filmach klasy B. Ale.ale ja nie mam dokąd pójść! To już nie mój problem powiedział Jeremy. Nie obchodzi mnie,czy jest dziesięć stopni mrozu i czy musisz spać na ulicy.Już nigdy niebędziesz mieszkał z Eleanor.Jeśli się dowiem, że to się powtórzyło,zostawię sprawę Maksowi.Wszystko jasne? Yyy.Tak, stary.Wszystko jasne. Oprócz tego masz zwyczaj pożyczania od Eleanor pieniędzy, którychnigdy nie oddajesz.To też musi się skończyć.Wiesz dlaczego? D dlaczego? Bo nie znoszę wyłudzaczy.A wiesz, kto nie znosi wyłudzaczyjeszcze bardziej niż ja?Max znów strzelił palcami, a oczy Billy ego zrobiły się tak wielkie iokrągłe, jakby miały zaraz wyskoczyć z orbit.RLT Jeśli kiedykolwiek choćby poruszysz kwestię pieniędzy przy Eleanor mówił dalej Jeremy Max poruszy przy tobie parę innych kwestii.Dotarłodo ciebie, Billy?Billy przełknął z trudem ślinę. Rozumiem, stary.Nie pożyczać pieniędzy od cioci Eleanor.Tak,doskonale rozumiem. Oprócz tego oddasz jej to, co jesteś winien co do grosza.Z tego, copamiętam, to chyba sześćset czterdzieści dolarów. Chwila, chłopaki powiedział Billy, śmiejąc się nerwowo. To napewno nie aż tak dużo.To.Max zrobił krok do przodu.Billy podniósł ręce do góry. Już dobrze, człowieku! Wyluzuj, dobra? Wytarł dłonią usta. Nodobra.Sześćset czterdzieści dolarów.Tak.Kiedy się tak zastanawiam, tochyba masz rację.Tyle jestem jej winien. I nie chcę, żeby Eleanor dowiedziała się o naszej wymianie zdań powiedział Jeremy. Niech po prostu myśli, że nagle stałeś sięodpowiedzialnym siostrzeńcem, w co zawsze wierzyła
[ Pobierz całość w formacie PDF ]