[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Lady Norathar ma zamiar udać się właśnie zapolować na Jheregi.- I co w tym.- zaczął Morrolan.- A to, że Rada Domu Smoka.- przerwałem mu.- To nie pański interes, lordzie Taltos - oznajmiła zimno Norathar z dłonią narękojeści rapiera.-.przywróciła jej należną pozycję jako Smokowi, ale.Norathar dobyła broni.Loiosh syknął i sprężył się do lotu, a na twarzy Cawtiwidać było rozterkę.W następnej sekundzie w dłoni Morrolana był jużBlackwand.Wykonał nim krótki ruch ku Norathar i jej rapier wbił się głęboko wdrewnianą kolumnę zdobiącą ścianę.Sądząc po minie Norathar, nie miała z tymnic wspólnego.- Pani, w Czarnym Zamku nie zezwalam na zabijanie swoich gości inaczej niżw dokładnie kontrolowanych warunkach, tak by można ich było natychmiastożywić -oświadczył formalnie.- Co więcej, jako lady z Domu Smoka winnaś125pamiętać zasady gościnności.Norathar skłoniła się po sekundowym wahaniu.- Doskonale - oświadczyła.Po czym wyszarpnęła rapier z kolumny i schowała go do pochwy oszczędnymiruchami Jherega, bez widowiskowej elegancji Smoka.- W takim razie państwo wybaczą moje nagłe odejście.Chodz, siostro.- Powstrzymaj ją, Aliera! - wrzasnąłem rozpaczliwie.Ledwie skończyłem,Morrolan spojrzał pytająco na Alierę.- Co zrobiłaś? - zaciekawił się.- Założyłam blok na teleportację z Czarnego Zamku - poinformowała go.-Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko temu.Norathar wpierw wytrzeszczyła oczy, a potem zmrużyła je w szparki.- Lordzie Morrolan - odezwała się formalnie.- Jestem zmuszona nalegać.- Och, do cholery, może przestałabyś się miotać choć na trzydzieści sekund,żebym mógł dokończyć zdanie.pani - warknąłem, dodając ostatnie słowo prawiejak obelgę.- Dlaczego?- A dlaczego nie?Spojrzała na mnie groznie.Nie zrobiło to na mnie wrażenia - lordowie z Domu Smoka gapią się tak namnie, odkąd skończyłem dziewiętnaście lat.Nie czekając, aż coś wymyśli, dokończyłem:- Rada zdecydowała obserwować ją przez okres próbny, nim oficjalnie ogłosi jąnastępczynią tronu.Jeżeli teraz zacznie polowanie na Larisa, jak ma zamiar, tona pewno nie zostanie następczynią.Uważałem, że oboje powinniście dowiedziećsię o tym przed, a nie po fakcie.Przynajmniej macie okazję przemówić jej dorozsądku, zanim zrobi coś, czego już nie da się cofnąć.To wszystko.Teraz kłóćciesię, ile wola, a ja poszukam spokojniejszego miejsca.I wyszedłem.W pobliżu wejścia do zamku znalazłem niewielką pustą komnatę z butelkątaniego wina uprzejmie stojącą na stole.Nalałem sobie i wypiłem duszkiem,snując ponure prognozy.Butelka była w połowie opróżniona, gdy ktoś zaklaskał z drugiej strony drzwi.Zignorowałem to.Zaklaskał powtórnie.Też to zignorowałem.Drzwi otworzyły się, ale nim zdążyłem bluznąć, rozpoznałem Cawti.Usiadła obok.- Jak mnie znalazłaś?- Loiosh mi pomógł.- Aha.I na czym stanęło?- Norathar zgodziła się poczekać dwa dni, nim zrobi cokolwiek.Aliera także.- Zlicznie.- Vladimir?- Tak?- Dlaczego to zrobiłeś?126 - Co zrobiłem? Powstrzymałem ją?- Tak.Przecież gdyby zabiła Larisa, miałbyś spokój.- Nie zabiłaby go, boby go nie znalazła.To samo dotyczy ciebie i Aliery.On sięnaprawdę dobrze zaszył.- Mimo to im więcej szukających.- nie dokończyła.A ja nie podjąłem tematu.Po jakiejś minucie przypomniałem sobie o dobrych manierach i też jej nalałemcienkusza.Upiła drobniutki łyczek, trzymając kielich kciukiem i palcemwskazującym za nóżkę i odchylając mały palec w bok, jak to należało dodworskiej mody.I cały czas wpatrywała się we mnie.- Dlaczego? - powtórzyła.- Nie wiem.ale po co ma sobie rujnować szansę, niczego nie zyskując?- Kim ona jest dla ciebie?- Twoją partnerką.- Oh.Odstawiła kielich i wstała.Podeszła do mojego krzesła i przez momentprzyglądała mi się z góry.Potem przyklęknęła na jedno kolano, wzięła mojąprawą dłoń w obie swoje, pocałowała ją i potarła o policzek.Już miałem jązapytać, czy mam ją pogłaskać po głowie albo co, ale Loiosh niespodziewaniepalnął mnie łbem w grdykę i straciłem zdolność wymowy.A Cawti uniosła głowę i powiedziała:- Vladimir, byłabym najszczęśliwszą z kobiet, gdybyś zgodził się zostać moimmężem.Jakieś trzysta lat pózniej (subiektywnie) zdołałem wychrypieć:- Co?!- Chcę wyjść za ciebie.Wgapiłem się w nią i w końcu zapytałem:- Dlaczego?Odpowiedziała mi równie intensywnym spojrzeniem.- Bo cię kocham - odparła.Potrząsnąłem głową.- Ja też cię kocham i wiesz o tym.Ale nie możesz za mnie wyjść.- Dlaczego?- Bo za parę dni będę trupem, żeby to nagła krew zalała!- Przecież Laris nie próbuje cię zabić!- Zabije, jak dobiorę mu się do skóry.A poza tym w cokolwiek by się dotądbawił, w końcu będzie musiał to zrobić, bo inaczej nie zdoła skończyć tej wojny.Awszyscy, nie tylko Cesarzowa, mają jej dość, więc raczej prędzej niż pózniejbędzie zmuszony zmienić taktykę.- Nie dostanie cię - powiedziała to z takim przekonaniem, że prawie jejuwierzyłem.Ciągle się jej przypatrywałem, aż w końcu powiedziałem:- Umówmy się tak: kiedy żywy skończę z Larisem, a ty nadal będziesz chciałaza mnie wyjść, to oczywiście, że się z tobą ożenię.cholera, ale bzdury plotę.No,naturalnie, że tak i że tego chcę.- Dziękuję, mój panie.- Szlag by to! Wstawaj z tej podłogi, bo zaczynam się czuć jak.jak sam nie127wiem kto.Posłusznie wstała i stanęła przede mną.A potem roześmiała się, podskoczyła isiadła mi na kolanach.Krzesło bujnęło się w tył i oboje wylądowaliśmy z hukiemna podłodze.Loiosh ledwie zdążył uciec.Dwie godziny i trzy butelki cienkusza pózniej dotarliśmy do biblioteki.Siedziałw niej samotny Morrolan i to z taką miną, że z żalem, ale pozbyłem się miłegoszmeru w głowie przy użyciu zaklęcia trzezwiącego.Popatrzył na mnie, uniósł brwi i zaproponował:- Wejdzcie.Spojrzałem na Cawti i stwierdziłem, że też użyła czaru trzezwiącego.Wstyd - wino było cienkie, ale szmerek miły.- Zostaniecie na wieczór? - spytał Morrolan.Ponownie spojrzałem na Cawti ipowiedziałem:- Muszę Sprawdzić tych spadkobierców Baritta
[ Pobierz całość w formacie PDF ]