[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Potem popatrzył na klatkę piersiową.Za pierwszym razemtakże nie chybił.W piersiach dzika widniała dziura oszerokości mniej więcej pół cala.Okazało się, że nawetnajmocniejsza kula spośród tych, którymi strzela się z ręcznejbroni, nie zdołała przebić kości klatki piersiowej odyńcaważącego trzysta dwadzieścia pięć funtów.- Moje są o wiele mniejsze - powiedział Greiffenberg, gdysię do niego zbliżył.- Ten ma jakieś sto sześćdziesiątkilogramów.- Cóż, skoro już to zrobiliśmy - odezwał się po chwiliFelter - może poszukamy czegoś do jedzenia? I do picia?Greiffenberg roześmiał się głośno, objął go ramieniem iuścisnął.Nagle rozległ się elektroniczny pisk.Graf wyjął z kieszenimały radiotelefon.- Ja? - rzucił do mikrofonu.Powiedział majorowi von Methes-Zachowi, że wszystkojest w porządku, że mieli szczęście.I że ma podjechać jeepem.Po czym schował radio do kieszeni, a z drugiej wyciągnąłsrebrną piersiówkę z monogramem.Generał major graf von Greiffenberg oraz pułkownikSanford Felter usiedli na ziemi i zanim znalazł ich vonMethes-Zach, opróżnili butelkę koniaku Marnier Lapa-stolle.3Kwatera Główna, Dowództwo Sił Szybkiego Reagowania - UnitedStates Strike Command (STRICOM)Baza Sił Powietrznych McDill, Floryda5 stycznia 1964Generał Matthew J.Evans, wysoki, dobrze zbudowany,siwowłosy mężczyzna po pięćdziesiątce, wszedł dozabezpieczonej czytelni w Sekcji Tajnych Dokumentów.Deptał mu po piętach jego młodszy adiutant.Obaj ubrani byliw spodnie khaki oraz koszule khaki z krótkimi rękawkami irozpiętymi kołnierzykami.Evans był szefem Dowództwa Sił Szybkiego Reagowania(STRICOM) i odpowiadał za ćwiczenia sił zbrojnych USA -wojsk lądowych, marynarki i sił powietrznych - na BliskimWschodzie, w Południowej Azji i w Afryce, czyli w jednejtrzeciej świata, ale podległe mu dowództwo było tylkosztabem.Kiedy Kolegium Szefów Połączonych Sztabówwydawało rozkaz do działania, wówczas jednostki wojsklądowych, marynarki i sił powietrznych, normalniepodporządkowane komuś innemu, przechodziły pod komendędowódcy STRICOM.Jeśli nic takiego nie następowało,pozostawał dowódcą nieistniejących sił.Generał Evans często dowcipkował: Nigdy tak wielegwiazdek (miał po cztery gwiazdki na obu naramiennikach)nie dowodziło tak niewieloma żołnierzami".Przy stołach w czytelni siedziało czterech ludzi:podpułkownik i dwaj starsi sierżanci w mundurach polowychoraz pułkownik w mundurze wyjściowym.Pułkownik zdjąłkurtkę mundurową, przez co można było dostrzec, że jegospodnie podtrzymują czerwone szelki.Kiedy do pomieszczeniawszedł generał, podpułkownik i dwaj sierżanci zerwali się narówne nogi.Evans jedynie się uśmiechnął i machnąwszy ręką,nakazał im wracać do swoich zajęć.Pułkownik jakby byłnieświadomy obecności generała.Evans podszedł do jego stolika.Pułkownik, pogrążony wlekturze grubej teczki z dokumentami, nawet nie oderwał oczuod lektury.Generał Evans znów się uśmiechnął i zakaszlał.- Masz ładne szelki, Felter - powiedział.- Skąd jewziąłeś? Ukradłeś strażakom?Pułkownik Sanford T.Felter szybko wstał.- Przepraszam, sir.Nie wiedziałem, że pan tu jest.- Co czytasz?- OPLAN 515, sir.Gotowy Ruch.- Jest już nowsza wersja - zauważył generał.- Pięćpiętnaście łamane przez jeden, Gotowy Ruch Dwa.- Tak, sir.To też tu mam.- Dlaczego nie zabierzesz tych papierów do mojegogabinetu, Felter? Tam jest wygodniej, a na dodatekpoczęstowałbym cię filiżanką kawy.- Nie chcę rujnować panu planu zajęć, generale.- To tylko kwestia priorytetów.W tej chwili obecnośćdoradcy prezydenta na moim terenie jest najważniejszą sprawą,jaką mam w grafiku.- Tak jest, sir - odparł Felter.- Dziękuję, sir.Generał Evans popatrzył na swojego adiutanta.- Wypisz te dokumenty na zewnątrz, Eddie - rozkazał.-Chyba też będę chciał na nie popatrzeć, kiedy pułkownikFelter skończy.- Tak jest, sir.- Obawiam się, Felter, że będziesz musiał włożyć kurtkęmundurową.- Generał Evans uśmiechnął się.- Te szelkimogłyby powodować niezdrowe komentarze.Wiele lat temu, poznawszy Feltera, generał Evanspostanowił go polubić.Prywatnie uważał go za małegozłośliwego sukinsyna, jednak zdecydowanie bardziej związaneto było z autentyczną oceną jego zachowania jako mężczyzny iżołnierza niż z reakcją na opinię pułkownika, a według tejopinii był on oficerem, któremu nie warto wchodzić w drogę.Felter nie sprawiał wrażenia wojownika, jednakdoświadczenie podpowiadało generałowi, że tylko niewieluwojowników na takowych wygląda.A z tego, co wiedział oFelterze (a więc co zasłyszał lub nie bez trudu ustalił), był onwojownikiem, czego dowodziły Purpurowe Serca i medale zaodwagę, w tym DSC.- Generał Dyess, mój oficer operacyjny, był trochę roz-czarowany, że nie miałeś czasu, żeby się z nim przywitać -powiedział Evans.Generał Dyess w rzeczywistości swoje rozczarowaniewyraził następującymi słowami: Generale, właśnie siędowiedziałem, że ten cholerny mały %7łyd, Felter, węszy wPlanowaniu Wojennym.Myślałem, że powinien pan o tymwiedzieć".- Zamierzałem złożyć wyrazy szacunku zarównogenerałowi Dyessowi, jak i panu bezpośrednio przedwyjazdem, jeśli tylko znalezlibyście dla mnie czas, sir -powiedział Felter, zapinając kurtkę mundurową.- Tak też mu powiedziałem, Felter.Powiedziałem mu, żejestem pewien, iż zrobisz wszystko, żeby znalezć dla naschwilę w swoim napiętym grafiku.- Jeżeli pana uraziłem, sir, bardzo mi przykro.Zamierzałem jednak przejrzeć te plany przed spotkaniem zpanem.Nie miałem najmniejszego zamiaru nie okazywać panuszacunku.- Do diabła, Felter, przecież ja sobie stroję żarty.Doskonale wiem, że gdybyś chciał tutaj węszyć bez mojejwiedzy, nie przyleciałbyś odrzutowcem z floty BiałegoDomu.i to w tych strażackich szelkach.Doszli niemal do szczytu schodów prowadzących dowyjścia z piwnicy i adiutant generała Evansa, który zdążył jużzabrać teczki z dokumentami, przyśpieszył, żeby im otworzyćdrzwi.Generał wskazał Felterowi miejsce na kanapie przy małymstoliku, po czym usiadł za swoim biurkiem.W drzwiach stanęła kobieta w stopniu starszego sierżanta
[ Pobierz całość w formacie PDF ]