[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie zdawałem sobie sprawy, że aż tak się tym przejmie.- Jak poznałeś Claudię?- Poprzez jedną z poprzedniczek Judy.Claudia przyszła do niej,chcąc się czegoś dowiedzieć o Judy.To znaczy, kiedy Judy zaczęła jąniepokoić.A tak się złożyło, że ja tam byłem.- Rozumiem.A więc Radeechy był zazdrosny i kazał ci sięwynosić?- Tak.I może powinienem był tak zrobić.Ale czułem, że dla dobraClaudii nie mogę mu ustąpić.Naprawdę ją lubiłem, ona była kimś.Wszystko zaczęło się strasznie komplikować.Powiedziałem mu, że nanią nie zasługuje.Bo nie zasługiwał.Tamte dziewczyny., wiem, niepieprzył się z nimi, nawet z Judy, ani ich nie bił.Był zdrowo stuknięty.- I.widziałeś.jak zabił swoją żonę?- Tak.To było.- Biranne zapatrzył się w wygasły kominek.Wyciągnął rękę i dotknął jego obudowy, sunąc palcem po wzorze namarmurze.- Tej nocy byłem trochę pijany.Chyba wszyscy troje zadużo wypiliśmy.Claudia była w jakimś dziwnym nastroju.Chyba jejsię podobało, że ma koło siebie nas obu.Myślę, że byłaby zadowolona,gdybyśmy zaczęli o nią walczyć.Wiesz, jej naprawdę zależałona mężu, choć jednocześnie była zakochana we mnie.Już kiedyśwcześniej spotkaliśmy się w takim samym histerycznym trójkącie.Nieuwierzysz, ale we trójkę przedyskutowaliśmy całą sprawę; ułatwiałato dziwaczność Radeechy'ego.Przez cały wieczór grał jakąś rolę,a Claudia chyba to właśnie chciała widzieć.Chciała, żebym mu zadałból i chciała widzieć, jak cierpi.Chodził tam i z powrotem po pokoju,krzyczał, machał rękami, aż w końcu pogrążył się w długim milczeniu,robiąc przy tym srogą minę jak rosyjski aktor.W takich chwilach niemogłem go brać na poważnie, lecz wtedy niemal mnie przeraził, aledzięki temu jeszcze bardziej zacząłem na niego najeżdżać.Czy tyw ogóle mnie rozumiesz?- Tak, chyba tak - powiedział Ducane.- Mów dalej.233- No, cóż, niewiele mam już do powiedzenia.Za drugimrazem, kiedy spotkaliśmy się we trójkę, było już dobrze popółnocy.Kłóciliśmy się, piliśmy i krzyczeliśmy przez parę godzin.Zupełnie, jak byśmy się rozumieli i doskonale bawili.Nagle Radeechyzłapał Claudię za ramiona.Noc była parna i okna były szerokootwarte.Radeechy ciągnął Claudię przez pokój, cały czas się na niąwydzierając.Zanim zdążyłem wstać, wypchnął ją przez okno.Biranne zamikł.Ze skupieniem śledził wzór na marmurze.- Nigdy nie zapomnę tej niesamowitej ciszy i nagłości zniknięciaClaudii.Nawet nie krzyknęła, po prostu zniknęła za oknem, jakgdyby wyfrunęła prosto w noc.Nie słyszeliśmy jak.jak spadła naziemię.Staliśmy obaj jak sparaliżowani.Myślę, że Radeechy był taksamo zaskoczony jak ja.Wydaje mi się, że on naprawdę nie chciałtego zrobić.- Zginęła na miejscu?- Tak, dzięki Bogu, tak.Zbiegliśmy na dół.Leżała na kamiennymtarasie ze złamanym karkiem.Jak wiesz, dom Radeechy'ego stoi nauboczu, więc nikt niczego nie widział ani nie słyszał.- Co się stało potem?- Radeechy dostał histerii.Błagałem go, żeby wszedł do domu.Zaczęło padać.Próbowałem go wciągnąć do środka.Chciałem, żebysię zastanowił, co powie policji, ale on nie przestawał płakać.W końcu wykrztusił, żebym mu dał spokój.Doszedłem do wniosku,że rzeczywiście tak będzie najlepiej i poszedłem.Następnego dniaprzeczytałem w gazetach o wypadku".- Czy McGrath wiedział o rym?- Nie, ale chyba czegoś się domyślał.Często się tam kręcił,a ma zmysł obserwacji.Poszedł do Radeechy'ego i powiedział mu, żedowiedział się ode mnie, iż to on zabił Claudię.Na swoje nieszczęściepopełnił błąd, przychodząc również do mnie i twierdząc, że wie odRadeechy'ego, że zabiłem Claudię.- I wtedy mu zagroziłeś, że go zabijesz?- Tak.A byłem w wystarczająco morderczym nastroju, żebyspełnić tę grozbę.McGrath próbował obrócić wszystko w żarti przyznał się, że szantażuje również Radeechy'ego.Napisałemw liście do Radeechy'ego, żeby nie zwracał uwagi na McGratha, alemyślę, że i tak by się nim nie przejmował.Był za bardzo pogrążonyw.smutku.234- Czy McGrath już wtedy szantażował Radeechy'ego?- Tak.Miał parę całkiem udanych zdjęć, na których Radeechywznosi kielich nad piersiami nagich dziewczyn.Radeechy regularniepłacił McGrathowi za milczenie.Myślę, że nie miał nic przeciwkotemu.Między nimi istniało nawet coś w rodzaju jakiejś dziwnejprzyjazni.McGrath naprawdę był przygnębiony jego śmiercią.- Czy potem jeszcze spotykałeś się z Radeechym?- Nie.Ale wysłałem do niego parę listów, głównie dotyczącychJudy.Wolałem nie rozmawiać z nim w biurze, a bałem się jechać doniego do domu.Potrafił być przerażający i naprawdę zacząłem sięgo bać.Przez jakiś czas myślałem nawet, że może mnie zabić.Kiedytamtego dnia wszedłem do jego gabinetu i zobaczyłem w jego rękurewolwer, przyszło mi do głowy, że chce mnie zabić.- To znaczy, że wezwał cię, żebyś.- Tak, żebym zobaczył, jak umiera.Przysłał mi dziwny listz prośbą o przyjście o określonej godzinie, jak gdyby potrzebowałmojej pomocy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]