[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Takiemu człowiekowi jak Callahan nie można nawet wnajmniejszym stopniu dać poznać, że się nie jest tak pewnym siebie, jak sięwygląda.- Doprawdy - stwierdził beznamiętnie.- Tak, doprawdy.Nie podobał jej się jego głos.Ani sposób, w jaki na nią patrzył!Czyżby wiedział? Czy mógł wiedzieć? Nie była aktorką jak Denise, ale, naBoga, bez względu na wszystko zamierzała teraz stworzyć kreację na miaręOscara.A co on tutaj robił?- A więc u mojej żony, żyjącej bez zasad, pojawił się kręgosłupmoralny - mruknął.- Moje gratulacje.Nie odpowiedziała.Wysiłek włożony w obronę honoru Denise i takposzedłby na marne.- Nie oznacza to jednak, że dom należy do ciebie - zauważył chłodno.- Dom jest mój - nie zgodziła się.61RSPróbując zebrać myśli, przeczesał palcami włosy zdumiewającouwodzicielskim ruchem.Prawdopodobnie wyćwiczonym przed lustrem,żachnęła się w duchu.- To cię nie doprowadzi do Lady Paradise.Prędzej dam sobie uciąćprawą rękę, niż pozwolę ci znów zagrać w filmie.Był opętany myślą o tym filmie.- %7łądam jedynie tego domu.To wszystko, czego chcę.Poza tym chcę,żeby ciebie tu nie było - dodała po chwili namysłu.Na jego twarzy pojawił się wyraz znużenia, zmieszanego zrozdrażnieniem.Dinah miała wrażenie, że stąpa po niepewnym gruncie.- Tak lekko potrafisz kłamać - odgryzł się.- To twoja niemal najgorszacecha.- W odpowiedzi na jej pełne niezrozumienia, kamienne spojrzenie,dodał: - Och, przestań.Oboje świetnie wiemy, co jest tą najgorszą.- Najlepiej będzie, jeśli ją wymienisz - powiedziała twardo.- Dobrze, spróbujmy.Ostatnia sprawa, która mnie dotknęła, nazywałasię D-E-R-E-K.Ale z pewnością nie jestem na bieżąco.Dinah przeszły przez myśl różne plotki, dotyczące Denise.Callahanchciał, żeby w nie uwierzyła.Sam zachowywał się tak, jakby całkowicie imwierzył, mogła to jednak być chęć przerzucenia winy na Denise.- Leo zadzwonił do mnie, rozumiesz.- Callahan powiedział tooskarżycielskim tonem.- Błagał mnie.Próbował szantażować.I wiesz, jakirezultat osiągnął? Znalazłem się w sytuacji bez wyjścia.Leo? Dinah myślała gorączkowo, a ryzyko związane z maskaradąwywoływało dreszcz strachu.Kim był Leo?- Musiałem wywlec trochę brudów, żeby się wreszcie odczepił.- Nie wiem, o czym mówisz - wyznała szczerze Dinah.62RS- Taaaak? - Nie uwierzył.- Opowiedziałem mu o staruszku Dereku.-Słowo Derek" wycedził w sposób nie pozostawiający żadnych wątpliwościco do jego uczuć do tego człowieka.- Opowiedziałem mu, jak wasznalazłem na planie zdjęciowym ostatniego filmu i co wtedy robiliście.-Napotkawszy twarde spojrzenie Dinah, rzekł: - Czy mam znowuprzeliterować? - Zamiast słów użył do opisu palca wskazującego jednej rękii lekko zaciśniętych palców drugiej.- Leo zrozumiał szybciej niż ty, ale sięnie przejął.- Callahan przerwał, zachwiał się na nogach.- Możepowinienem użyć ulicznego języka.Może twoją drobną aferę z Derekiempowinienem był opisać bardziej wulgarnie.Ale pomyślałem, że w tensposób opis straciłby na wymowie.Uraczyłem go określeniamimedycznymi.Wiesz, to śmieszne, lecz kiedy w jednym zdaniu używasztakich słów jak penis, pochwa i język, ludzie zaczynają się skręcać zewstydu.I poczciwy staruszek Sandberg zrozumiał, w czym rzecz.Miejmynadzieję, że będzie umiał ci to wyjaśnić.Dinah czuła się znieważona.Naprawdę był z niego kawał drania.Nagle jej pamięć zaskoczyła.Leo Sandberg.Agent Denise.- Nie chcę przesłuchania - powiedziała Dinah.- Chcę tylko domu.-Słowa zabrzmiały stanowczo, ale wewnątrz, w najgłębszych zakamarkachumysłu, zaczęło kiełkować ziarenko wątpliwości i podejrzenia.Denise niegrała czysto.Stawką było coś więcej niż tylko dom w Malibu.O wiele,wiele więcej.Spojrzał na nią ze współczuciem.- Pragniesz przesłuchania tak samo silnie jak tego, żebym się załamał.Ale na to jest już za pózno, Denise.Wieki za pózno.63RSCallahan egzaminował ją oczami, które widziały wszystko, codotyczyło jego żony.Poczuła się jak obnażona.Jakby występki Denise byłyteż jej udziałem.Czuła się również zbrukana.I pognębiona.Były tozdecydowanie niemiłe wrażenia i chociaż pod wpływem jego słów złość wniej nieco opadła - nie było szansy, by dowiedzieć się, po czyjej stronie leżyracja, jego czy Denise - od razu poczuła do niego niechęć.Narastało w niej czyste, egoistyczne pragnienie, żeby - w przenośni -kopnąć go w jaja.W przenośni.i fizycznie.Wyczytał to z jej myśli i szybko ruszył do przodu, złapał ją za ramionai potrząsnął tak mocno, że aż zaszczekała zębami.Wspomnienia jak ćmyzawirowały pod jej powiekami.Wspomnienie innego mężczyzny,potrząsającego nią, bijącego.Zrobiło jej się czerwono przed oczami.Okręciła się i zaciśniętymipięściami uderzyła w twardy tors.Klnąc, popchnął ją ku ścianie i, mocno jąprzytrzymując, całym swoim ciężarem przeciwstawiał się jej gwałtowniewalczącemu ciału.- Niech.to.diabli! - wycedził przez zaciśnięte zęby.- Ty cholerny draniu - wy sapała.- Puść mnie! Puszczaj! Brzdęk!Stojąca za nimi dziwaczna, kuta w żelazie lampaz motywami węży, runęła na czerwonobrązową terakotę.Czuła, że tonie, popada w znajome czarne, lepkie odrętwienie,ogarniające jej serce.Wewnętrzne przerażenie było tak intensywne, że stałasię dziką istotą, nieludzką, zdolną do wyrządzenia śmiertelnej krzywdy.John Callahan nigdy dotychczas nie widział swojej byłej żony w takimstanie i szczerze mówiąc, jej szamotanina i niemal spazmatyczne wicie sięnieco go zaszokowały i przeraziły.W końcu musiała przekroczyć granicę.64RSGłową do przodu.Prosto w dół, w czarną otchłań, ku której zmierzała odkądsię poznali
[ Pobierz całość w formacie PDF ]