[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pochyliłam się jeszcze bardziej i ujęłam jego twarz w dłonie.- No to może po prostu zapamiętaj sobie na przyszłość -szepnęłam.- Nigdy, przenigdy nie proponujprzyjazni dziewczynie, z którą się całowałeś.- Poczekaj, Gwen, to jeszcze nie wszystko, muszę ci jeszcze coś.- zaczął, ale ja nie miałamzamiaru zwlekać.Przytknęłam ostrożnie wargi do jego ust.Gideon odwzajemnił mój pocałunek,najpierw delikatnie i ostrożnie, ale kiedy objęłam go rękami za szyję, pocałunek stał sięgwałtowniejszy.Jego lewa dłoń zanurzyła się w moich włosach, a prawa zaczęła gładzić mnie poszyi i powoli wędrowała w dół.Kiedy dotarła do pierwszego od góry guzika bluzki, zadzwoniłamoja komórka.Zciślej biorąc, rozległa się tytułowa melodia z Pewnego razu na Dzikim Zachodzie.Niechętnie odsunęłam się od niego.- Leslie - powiedziałam, rzuciwszy okiem na wyświetlacz.-Muszę odebrać.Choćby na chwilę, bobędzie się martwić.Gideon się uśmiechnął.- Nie bój się.Nie zamierzam rozpłynąć się w powietrzu.- Leslie? Mogę potem oddzwonić? I dziękuję za nowy sygnał, bardzo śmieszne.Leslie w ogóle mnie nie słuchała.- Gwen, uważaj, skończyłam Annę Kareninę - wybuchnęła.- I wydaje mi się, że wiem teraz, cohrabia naprawdę zamierza z tym kamieniem filozoficznym.Kamień filozoficzny mógł mi skoczyć.Przynajmniej w tym momencie.- Och, to wspaniale.- Spojrzałam na Gideona.- Musimy koniecznie pózniej.- Nie ma sprawy - powiedziała Leslie.- Już jestem w drodze.- Naprawdę? Ja.- No cóż, właściwie już tutaj jestem.- Gdzie?- No, tutaj.Stoję u was w korytarzu.A za mną idzie akurat po schodach twoja mama zrodzeństwem.Z tyłu wlecze się twoja cioteczna babka.No, teraz mnie już wyprzedzili i obawiamsię, że lada chwila do ciebie zapukają.Caroline w ogóle nie zadała sobie tego trudu.Bez ceregieli gwałtownie otworzyła drzwi.- Ciasto czekoladowe dla wszystkich! - zawołała, promieniejąc z radości.A potem odwróciła się dopozostałych.- Widzicie, wcale się nie całują powiedziała.KRG DWANAZCIORGANazwisko Kamień szlachetny Zwierzę DrzewoLancelot de bursztyn żaba bukVilliers 1560-1607Elaine Burghley opal sowa Orzech włoski1562-1580William de agat Niedzwiedz sosnaVilliers 1636-1689Cecilia Woodville akwamaryn koń klon1628-1684Robert Leopold szmaragd orzeł dąbhrabia de SaintGermain 1705-1784Jeanne de cytryn wąż miłorząbPontcarree d'Urfe1705-1775Jonathan i karneol sokół jabłońTimothy deVilliers 1875-19441875-1930Margarete Tilney jadeit lis lipa1877-1944Paul de Villiers Czarny turmalin wilk jarząb1974Lucy Montrose szafir ryś wierzba1976Gideon de Villiers diament lew cis1992Gwendolyn rubin kruk brzozaShepherd 1994Z kronik strażników, tom IV, Krąg dwanaściorgaRozdział 11Ten dzień doprawdy był pełen samych dziwnych rzeczy (najważniejsza jeszcze raz w skrócie:Gideon mnie kocha! Ach, no i oczywiście ta historia ze szpadą i umieraniem), ale wieczornyrodzinny piknik w moim pokoju wydal mi się najdziwniejszy.Zgromadzili się prawie wszyscyludzie, którzy znaczyli dla mnie najwięcej na świecie - śmiali się i gadali jeden przez drugiego:mama, ciocia Maddy, Nick, Caroline, Leslie.i Gideon! I wszyscy mieli na twarzach czekoladę(ponieważ ciotce Glendzie i Charlotcie przeszedł apetyt, a lady Arista z zasady gardziła słodyczami,mieliśmy cały czekoladowy tort dla siebie).Może to za sprawą tortu między Gideonem i mojąrodziną natychmiast zapanowała bliskość, a może to dlatego, że był tak rozluzniony, jakim go nigdywcześniej nie widziałam.I to mimo iż mama i ciocia Maddy zadawały mu szereg dziwnych, aczasem wręcz przykrych pytań, a Nick w dalszym ciągu uparcie nazywał Gollumem.Kiedy pochłonęliśmy wszystko co do okruszka, ciocia Maddy wstała, postękując.- Chyba muszę iść na dół wspomóc Aristę.Pan Turner razem z tym małym wielbicielem Charlottywdarł się do domu i na pewno wciąż kłócą się o begonie.- Obdarzyła Gideona jednym ze swychróżanych uśmiechów z dołeczkami.- Wie pan, jak na de Villiersa jest pan naprawdę nadzwyczajsympatyczny, Gideonie.Gideon też się podniósł.- Bardzo dziękuję - odrzekł wesoło i uścisnął rękę cioci Maddy.- Niezwykle miło było paniąpoznać.- Uch! - Leslie zdzieliła mnie łokciem w żebra.- Do tego jest dobrze wychowany.Dzwiga tyłek dogóry, kiedy dama wstaje.I cóż za słodki tyłek! Szkoda, że to taki drań.Przewróciłam oczami.Mama otrzepała okruchy z sukienki i postawiła Caroline i Nicka na nogi.- Wy dwoje, chodzcie już, czas do łóżka.- Mamo - odezwał się Nick z wyrzutem.- Jest piątek, a ja mam dwanaście lat.- Ja też bym jeszcze chętnie została, proszę.- Caroline spojrzała niewinnie na Gideona.- Lubię cię -powiedziała.- Jesteś miły i strasznie przystojny.- No, naprawdę - szepnęła do mnie Leslie.- Czy on się czasem nie zaczerwienił?Tak to wyglądało.Ale słodko.Aokieć Leslie ponownie wylądował w moich żebrach.- Gapisz się jak cielę na malowane wrota - syknęła.W tym momencie Xemerius wleciał przez zamknięte okno i wylądował na stole, bekając zzadowoleniem.- Kiedy mądry i nadzwyczaj piękny demon wrócił pełen nadziei ze swej wyprawy, musiał niestetystwierdzić, że w tym czasie dziewczyna nie straciła ani swojej bluzki w kolorze żółtych sików, aniswej niewinności - zacytował z własnej nienapisanej powieści.- Zamknij się - wycedziłam niemo w jego stronę.- Chciałem tylko powiedzieć - rzucił obrażony - że była okazja.W końcu już nie jesteś najmłodsza ikto wie, czy jutro znowu nie będziesz bez reszty nienawidzić tego faceta.Kiedy ciocia Maddy wyszła, a mama wyprowadziła z pokoju moje rodzeństwo, Gideon zamknąłdrzwi i spojrzał na nas z uśmiechem.Leslie podniosła obie ręce.- O nie, zapomnij.Ja nie pójdę.Mam do omówienia z Gwen ważne sprawy.Zciśle tajne.- To ja też nie idę - oznajmił Xemerius, wskoczył na moje łóżko i umościł się na poduszce.- Les.wydaje mi się, że ukrywanie czegokolwiek przed Gi-deonem nie jest już konieczne -powiedziałam.- Myślę, że dobrze byłoby wrzucić całą naszą wiedzę do jednego kotła.- No,całkiem ładnie to ujęłam.- Tym bardziej że moim zdaniem Google niewiele tu pomoże - wtrącił z drwiną Gideon.- Wybacz,Leslie, ale pan Whitman pokazał mi ostatnio taki ładny segregator, w którym zebrałaś wszelkie.hm.informacje.- %7łe co? - Leslie podparła się pod boki.- A ja właśnie myślałam, że może nie jesteś takimaroganckim dupkiem, jak zawsze mówiła Gwen.Akurat ładny! - Nieco zmieszana zmarszczyła nos.- Cóż to za chamstwo, że Wiewiórka pokazuje wszystkim mój segregator.To internetowe śledztwona początku było wszystkim, co miałyśmy, i byłam z niego dumna.- Tymczasem dowiedziałyśmy się o wiele więcej - wyjaśniłam Gideonowi.- Po pierwsze, Lesliejest genialna, a po drugie, wielokrotnie spotkałam się z moim dzia.- Nie ma mowy o tym, żeby wyjawiać mu nasze zródła.-Leslie spiorunowała mnie wzrokiem.- Onwciąż jest jednym z nich, Gwen.Nawet jeśli omamił hormonalnie twoje zmysły.Gideon uśmiechnął się, siadając po turecku na dywanie.- Okej.W takim razie najpierw ja.-1 nie czekając na zgodę Leslie, zaczął raz jeszcze opowiadać opapierach, które dostał od Paula.W przeciwieństwie do mnie Leslie była więcej niż przerażona, słysząc, że mam umrzeć, jak tylkokrąg krwi się zamknie.Pod piegami zrobiła się zupełnie blada.- Czy mogę zobaczyć te papiery? - spytała.- Jasne.Gideon wyciągnął z kieszeni spodni kilka złożonych kartek, parę innych wyjął z kieszeni koszuli.Papier byl pożółkły i mocno poprzecierany na zgięciach, o ile dobrze widziałam.Leslie patrzyła na niego w osłupieniu.- I tak po prostu spacerujesz sobie z tym w kieszeniach? To cenne oryginalne dokumenty, a nie.chusteczki do nosa
[ Pobierz całość w formacie PDF ]