[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zobaczyłem, jak masywnapostać się przesuwa.McCaffrey chciał mi się lepiej przyjrzeć.Utrudniał mu to panującyw pomieszczeniu mrok oraz Towle, który stał między nami i przestępował z nogi na nogę,zdenerwowany obecnością swego wieloletniego dręczyciela. Masz pan talent do znajdowaniapartaczy, ofiar życiowych, emocjonalnych kalek i odmieńców.Dzięki takiemu samemu wyczuciumuchy znajdują gówno.Pan koncentruje się na otwartych ranach tych ludzi, zatapia w ichgardłach kły, wysysa z nich krew. Jakież to literackie mruknął śpiewnym głosem.Wyraznie starał się odzyskać kontrolę nadsytuacją.Znajdowaliśmy się w zamkniętym pomieszczeniu i zbytnia impulsywność mogła sięokazać ryzykowna. Zdejmij jej ubranie, Willie polecił. Zdejmij je. Gus. Zrób to, ty pochlipująca kupo łajna!Towle zakrył ręką twarz niczym dziecko, które broni się przed ojcowskim policzkiem.Ponieważ McCaffrey go nie uderzył, stary doktor podszedł do dziewczynki. Jesteś lekarzem zacząłem. Szanowanym lekarzem.Nie słuchaj go, doktorze.Szybko, szybciej niż przypuszczałem, McCaffrey zrobił krok w moją stronę i zdzielił mnierewolwerem w skroń.Upadłem na podłogę, z silnym bólem głowy.Zasłoniłem ręce przeddalszymi ciosami.Po palcach spłynęła mi krew. Zostanie pan tutaj i zamknie pieprzoną gębę na kłódkę.Towle zdjął dziewczynce podkoszulek.Jej pierś była zapadnięta i nienaturalnie blada, żebrawyglądały jak blizniacze kratki szarobłękitnego cienia. Teraz spodnie.Majtki.Wszystko. Po co to robimy, Gus? spytał Towle.Wydawało mi się, że mówi trochę bełkotliwie, niemiałem jednak pewności, ponieważ nie słyszałem zbyt dobrze.Jedno ucho miałem naderwanei krwawiące, z drugim też coś było nie w porządku.Zastanawiałem się, czy tak wielki stres zdołaprzełamać działanie leków, które zaaplikował sobie pediatra. Po co? McCaffrey się roześmiał. Zwykle nie widujesz takich rzeczy, co Willie? Aż dodziś stałeś sobie z boku.No cóż, nieważne.Wszystko ci wyjaśnię.Zmarszczył czoło, patrząc na Towle a z pogardą, potem spojrzał na mnie i ponownie sięroześmiał.Dzwięk boleśnie rozbrzmiał w mojej rannej czaszce.Krew ciągle spływała mi potwarzy.Głowa ciążyła i nie potrafiłem się skupić na otoczeniu.Zacząłem odczuwać mdłościi coraz większe oszołomienie.Podłoga pode mną wydawała się podnosić.Przez moment miałemwrażenie, że McCaffrey uszkodził mi mózg.Wiedziałem, że spowodowany uderzeniem krwiakmoże dokonać okropnych zmian w szarej substancji.Szaleńczo walcząc o odzyskanie siłi klarowne widzenie, wyobraziłem sobie własny mózg na tacy anatoma i próbowałemzlokalizować miejsce urazu.Rewolwer trafił mnie w lewą skroń w moją główną półkulę,ponieważ jestem praworęczny.Kiepsko.Półkul a ta kontrolowała procesy myślowe:rozumowanie, analizowanie, dedukcję działania, od których uzależniłem się przez trzydzieścitrzy lata mojego życia.Pomyślałem o utracie tych możliwości, o popadnięciu w mrok i chaos.I nagle przypomniałem sobie dwuletniego Williego juniora.Uderzono go w len sam sposób.Stracił wszystko.na szczęście.Gdyby przeżył, miałby potężnie uszkodzony mózg.Lewa strona,prawa strona.Fale.A może jednak. Zainscenizujemy małe przedstawienie, Willie oznajmił McCaffrey. Będę producentemi reżyserem, ty moim asystentem.Pomożesz mi z rekwizytami. Zamachał aparatem. Głównerole w naszej sztuce zagrają mała Melody Quinn i nasz przyjaciel doktor Alex Delaware.Tytułsztuki brzmi. Zmierć psychologa z podtytułem: Przyłapany na gorącym uczynku.Moralitet. Gus. Akcja będzie następująca: nasz czarny charakter doktor Delaware jest powszechnie znanyjako opiekuńczy, wrażliwy psycholog dziecięcy.Jednakże jego koledzy po fachu i pacjenci nieznają prawdy, Alex Delaware nie wybrał bowiem swego zawodu z ogromnego poczucia, hmm.altruizmu.Nie, nie, doktor Delaware postanowił zostać dziecięcym psychologiem, gdyż chciał sięznalezć blisko dzieci.Dzięki temu mógł wykorzystywać swych małych pacjentów i pieścić ichorgany płciowe.Zboczeniec i oportunista, najpodlejszy z podłych.Zły i nieuleczalnie chorymężczyzna.Przerwał, popatrzył na mnie i zachichotał, ciężko sapiąc.Mimo chłodu pocił się, okularyzsunęły mu się nisko na nos.Pod kudłatymi włosami czoło było pokryte kropelkami wilgoci.Spojrzałem na trzydziestkę ósemkę w ręku Towle a; zmierzyłem odległość między starymdoktorem i miejscem, w którym leżałem.McCaffrey dostrzegł moją minę, potrząsnął głowąi wyszeptał: nie , równocześnie szczerząc zęby. Z tych samych niemoralnych powodów doktor Delaware złożył podanie o przyjęcie doBrygady Dżentelmenów.Odwiedził La Casa.Oprowadziliśmy go po terenie ośrodkai poddaliśmy testom, które ujawniły, że nie możemy go przyjąć do grona naszych szacownychdobroczyńców.Odrzuciliśmy jego wniosek, a wtedy wściekł się, że stracił szansę na kilkuletniedarmowe dostawy bezwłosych cipek i maleńkich kutasków.Przerwał opowieść i cmoknął.Melody poruszyła się we śnie. Wściekł się powtórzył. I nie potrafił się pogodzić z naszą odmową.W końcu nie mógłjuż zapanować nad dławiącym go chorym gniewem i pożądaniem, więc włamał się dzisiejszegowieczoru do La Casa.Krążył po terenie i szukał ofiary.Znalazł biedną sierotkę, bezbronną,samotną w sypialni, ponieważ z powodu grypy leżała w łóżku.Szaleniec stracił nad sobąpanowanie.Zgwałcił małą, a potem rozszarpał na kawałki.Wiesz, Willie? Sekcja wykażeniesłychane okrucieństwo.Następnie doktor Delaware fotografuje ślady swego upiornegouczynku.Straszliwa zbrodnia! Dziecko krzyczy i błaga o litość, a my ty Willie, i ja przypadkiem przechodzimy obok bunkra.Rzucamy się dziewczynce na ratunek, niestety,przybywamy za pózno.Mała już nie żyje.Zastajemy masakrę.Patrzymy na nią z przerażeniemi odrazą.Delaware, zdemaskowany, rzuca się na nas z bronią w ręku.Bohatersko walczymyz nim, pokonujemy go, w trakcie naszych zmagań morderca zostaje śmiertelnie ranny.Dobrzyfaceci zwyciężają i do doliny znów powróci spokój. Amen powiedziałem.Zignorował mnie. Niezle, co.Willie? Gus, to się nie uda. Towle ponownie stanął między McCaffreyem a mną. On wieo wszystkim: o nauczycielce i o małym Nemecie. Cicho, uda się.Przeszłość najdoskonalej potrafi przepowiadać przyszłość.Udawało namsię przedtem, uda nam się i teraz. Gus. Cicho! Nie potrzebuję twoich rad.Wydaję ci tylko polecenia.Rozbieraj małą!Podparłem się na łokciach i przemówiłem, z trudem poruszając obolałymi, spuchniętymiszczękami.Starałem się mówić wyraznie i z sensem. Co pan powie na inny scenariusz? Nosi tytuł: Wielkie kłamstwo i opowiada o człowieku,który sądzi, że zamordował żonę i dziecko, więc przez całe życie wypełnia rozkazy szantażysty. Zamknij się pan. McCaffrey ruszył w moim kierunku.Towle zatarasował mu drogę.Wycelował trzydziestkę ósemkę w swego towarzysza ogromnego, ubranego na zielono tłuściocha.Sytuacja zupełnie się odwróciła. Chcę usłyszeć to, co ma mi do powiedzenia doktor Delaware, Gus Jestem zakłopotany.Niczego już nie rozumiem.Chcę, żeby Alex wyjaśnił mi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]