[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W koÅ„cu znalazÅ‚am na farmie jakieÅ› zajÄ™cie, które wydawaÅ‚osiÄ™ stworzone specjalnie dla mnie.W domu Mark zawsze na-rzekaÅ‚, że rozniecam za duży ogieÅ„.MiaÅ‚ trochÄ™ racji.UdaÅ‚o misiÄ™ wypalić dziury w wewnÄ™trznych Å›ciankach pieca zrobionychz grubej stali, a kiedyÅ› rozgrzaÅ‚am pokój tak bardzo, że stopiÅ‚asiÄ™ Å›wieca stojÄ…ca na półce obok piecyka.Markowi zawsze jestciepÅ‚o, krzywiÅ‚ siÄ™ wiÄ™c na moje marnotrawstwo drewna i osten-tacyjnie siadaÅ‚ w samej koszulce, jak najdalej od piecyka.Gdyja czuÅ‚am siÄ™ dobrze, on caÅ‚y siÄ™ pociÅ‚.W ramach kompromi-su zaczęłam trochÄ™ ograniczać temperaturÄ™ w domu, ale sztukaobsÅ‚ugi parownika polega wÅ‚aÅ›nie na paleniu w nim tak mocno,146 · 147jak lubiÄ™, niczym pod kotÅ‚em piekielnym.Co kilka minut do-kÅ‚adaÅ‚am do piecyka dÅ‚ugie, cienkie szczapy, które pÅ‚onęły jakpatyczki.Wkrótce uda zaczęły mnie piec.WeszÅ‚am w absorbujÄ…cy rytm: dołóż do ognia, zbierz brudnÄ…pianÄ™ z kotÅ‚a.Gdy piany jest za dużo, kocioÅ‚ wyglÄ…da jak garnekz owsiankÄ…, która zaraz wykipi.Dodaj plasterek sÅ‚oniny i pia-na zniknie.Sprawdz poziom soku w kotle i temperaturÄ™ w pan-wi koÅ„cowej.Dołóż, zbierz.Gdy ogieÅ„ już pÅ‚onie, nie możnaodejść od parownika nawet na chwilÄ™.JeÅ›li zabraknie soku albozawór siÄ™ zatka i kocioÅ‚ wygotuje siÄ™ do sucha, pÅ‚omienie prze-palÄ… cienki metal i zniszczÄ… kosztowne urzÄ…dzenie.Nigdy niewidziaÅ‚am tego na wÅ‚asne oczy, ale ostrzegano mnie przed tym.Tuż przed poÅ‚udniem poziom soku w kotle zaczÄ…Å‚ siÄ™ obniżać.PrzestaÅ‚am dokÅ‚adać do ognia i pozwoliÅ‚am mu wygasnąć.Mia-Å‚am już szesnaÅ›cie litrów Å›wieżego syropu caÅ‚kiem niezÅ‚y wy-nik przedpoÅ‚udniowej pracy.Na poczÄ…tku kwietnia na klonach nabrzmiaÅ‚y pÄ…czki i caÅ‚y za-gajnik spowiÅ‚ siÄ™ czerwieniÄ….Na tym etapie sok nabiera ostregosmaku, byÅ‚ to wiÄ™c koniec naszego sezonu.ZrobiliÅ›my dwieÅ›cielitrów syropu dla naszych odbiorców dość, byÅ›my wszyscymogli cieszyć siÄ™ prawdziwie lokalnÄ… sÅ‚odyczÄ….PrzestaliÅ›my ży-czyć sobie zimnych nocy, a zaczÄ™liÅ›my wyczekiwać ciepÅ‚a i zie-leni.Zapasy warzyw korzeniowych, które Rob zostawiÅ‚ nam napoczÄ…tku zimy, zmalaÅ‚y i w piwnicy pozostaÅ‚o tylko kilka gu-mowatych marchewek, ziemniaków i cebul, a musieliÅ›my prze-trwać jeszcze kilka tygodni, zanim ziemia ociepli siÄ™ na tyle, bywykieÅ‚kowaÅ‚y pierwsze zielone pÄ™dy.Przed kolacjÄ… przeszuka-Å‚am kuchniÄ™, ale nie znalazÅ‚am nic ciekawego oprócz kawaÅ‚kabekonu, który uwÄ™dziliÅ›my ostatnim razem, kiedy zabijaliÅ›myÅ›winiÄ™.Nie byÅ‚o nawet chleba, tylko pół torebki ryżu kupione-go w sklepie. Kiepskie Å‚owy powiedziaÅ‚am do Marka. Nawet ty niezrobiÅ‚byÅ› z tego przyzwoitego posiÅ‚ku.WyszedÅ‚ na zewnÄ…trz ze strzelbÄ….UsÅ‚yszaÅ‚am pojedynczy wy-strzaÅ‚ i Mark wróciÅ‚, niosÄ…c cztery bezwÅ‚adne goÅ‚Ä™bie.Wzięłamjednego do rÄ™ki: wciąż byÅ‚ miÄ™kki i ciepÅ‚y.Przypuszczam, żepowszechność wystÄ™powania goÅ‚Ä™bi w mieÅ›cie zaÅ›lepiÅ‚a mniena ich piÄ™kno.UÅ›wiadomiÅ‚am sobie, że gdyby byÅ‚y rzadkimiptakami, to malowalibyÅ›my ich portrety i wychwalali ubarwie-nie stalowoszare pióra z lawendowym odcieniem i tÄ™czowybÅ‚ysk przy szyi.W mieÅ›cie za żadne pieniÄ…dze nie dotknęła-bym goÅ‚Ä™bia, nie wspominajÄ…c nawet o zjedzeniu go, ale terazjuż wiedziaÅ‚am, ile pracy wymaga wyhodowanie zwierzÄ™cia namiÄ™so, i byÅ‚am wdziÄ™czna naturze, że w tym przypadku wyko-naÅ‚a tÄ™ pracÄ™ za nas.Ponadto wiedziaÅ‚am, co te goÅ‚Ä™bie jadÅ‚y:nie byÅ‚y to Å›mieci ani suche okruchy chleba z torebki jakiejÅ›strasznej staruszki.Przez caÅ‚Ä… zimÄ™ widziaÅ‚am, jak napychaÅ‚ysiÄ™ bardzo drogÄ… ekologicznÄ… kukurydzÄ… i pszenicÄ…, którÄ… wy-sypywaliÅ›my Å›winiom i kurom.ByÅ‚y tak grube, że ledwie mogÅ‚ylatać, i byÅ‚o ich tyle, że gdy stado lÄ…dowaÅ‚o na dachu, brudziÅ‚ogo w caÅ‚oÅ›ci.GniezdziÅ‚y siÄ™ na zachodniej stodole, w bezpiecz-nej odlegÅ‚oÅ›ci od kotów, które patrzyÅ‚y na nie z doÅ‚u, nerwowoporuszajÄ…c ogonami.Mark pokazaÅ‚ mi, jak oskubać pierÅ›.PrzytrzymaÅ‚ pod butemogon, wsunÄ…Å‚ dwa palce w pióra na piersi pod mostkiem i po-ciÄ…gnÄ…Å‚.PierÅ› oderwaÅ‚a siÄ™ z lekkim sykiem, ukazujÄ…c wnÄ™trz-noÅ›ci.WyjÄ™liÅ›my serca i wÄ…tróbki do miseczki.Mark oczyÅ›ciÅ‚nóżki goÅ‚Ä™bia z piór i odciÄ…Å‚ je od korpusu, który obdarliÅ›my zeskóry, żeby nie trzeba byÅ‚o wszystkiego skubać.GÅ‚owy, wnÄ™trz-noÅ›ci i skrzydÅ‚a oddaliÅ›my kotom, które krążyÅ‚y dokoÅ‚a, wpa-trujÄ…c siÄ™ w nas wygÅ‚odniaÅ‚ym wzrokiem.OddzieliliÅ›my od koÅ›ci i wypÅ‚ukaliÅ›my piersi.Razem byÅ‚o ichosiem, każda wielkoÅ›ci orzecha wÅ‚oskiego, o ciemnoczerwonej148 · 149barwie.NastawiÅ‚am ryż, wyrwaÅ‚am jeszcze kilka piór z udeki odcięłam Å‚apki.Udka, malutkie serduszka, grzbiety i wÄ…tróbki,kawaÅ‚ek cebuli, pół marchewki oraz gaÅ‚Ä…zka suchego tymianku.ZalaÅ‚am to wszystko wodÄ… i postawiÅ‚am na piecyku, żeby siÄ™ ugo-towaÅ‚ rosół.PrzyrumieniÅ‚am na dużej patelni pokrojonÄ… w plas-terki cebulÄ™, a Mark tymczasem owinÄ…Å‚ każdÄ… pierÅ› cieniutkimjak papier plasterkiem bekonu i uÅ‚ożyÅ‚ je na grillu.Bekon stopiÅ‚siÄ™, natÅ‚uszczajÄ…c miÄ™so.PrzygotowaÅ‚am ciemnÄ… zasmażkÄ™, roz-rzedziÅ‚am jÄ… goÅ‚Ä™bim bulionem, dodaÅ‚am posiekane podroby, sóli pieprz, garść suszonej szaÅ‚wii, kilka zebranych za stodoÅ‚Ä… i po-kruszonych jagód jaÅ‚owca oraz po odrobinie bourbona i syropuklonowego.PosiÅ‚ek przypominaÅ‚ znakomity strój skompletowa-ny w sklepie z używanÄ… odzieżą: jednoczeÅ›nie elegancki i eks-trawagancki.Mark naÅ‚ożyÅ‚ na talerze po kopczyku ryżu, na towarstwÄ™ zrumienionej cebulki, po cztery goÅ‚Ä™bie piersi i hojniepolaÅ‚ wszystko ciemnobrÄ…zowym, lÅ›niÄ…cym sosem.Piersi bardzoróżniÅ‚y siÄ™ w smaku od kurczaka, a jednak wciąż byÅ‚o oczywiste,że jemy drób.MiaÅ‚y gÄ™stÄ… strukturÄ™, kolor woÅ‚owiny i aromatdziczyzny.ByÅ‚ to posiÅ‚ek godny, by uczcić zakoÅ„czenie sezonuklonowego.PasowaÅ‚ do tego dnia jak doskonale dobrane wino.SÅ‚odki posmak syropu i wÄ™dzony aromat boczku przywodziÅ‚yna myÅ›l opalany drewnem parownik, a bourbon przypominaÅ‚,że Å›wiÄ™tujemy koniec zimy i nadejÅ›cie wiosny.Farma to manipulantka.Nie ma tu pojÄ™cia gotowe.Praca pÅ‚y-nie nieustannym strumieniem i nigdy nie ma koÅ„ca.SÄ… tylkorzeczy, które koniecznie trzeba zrobić od razu, i takie, któremożna odÅ‚ożyć na pózniej.Presja, którÄ… farma na ciebie wywie-ra i która zmusza ciÄ™ do pracy, dopóki nie padniesz, sprowadzasiÄ™ do nastÄ™pujÄ…cej zasady: musisz to zrobić już, bo inaczej ja-kaÅ› żywa istota zwiÄ™dnie, bÄ™dzie cierpieć lub umrze.W gruncierzeczy jest to szantaż.Przez tydzieÅ„ próbowaliÅ›my nadrobić zalegÅ‚oÅ›ci we wszyst-kim, co odkÅ‚adaliÅ›my na pózniej podczas sezonu cukrowego.Gdy nadszedÅ‚ weekend, musieliÅ›my zabić byka.ByliÅ›my już nagranicy wypalenia i postanowiliÅ›my, że gdy go zabijemy i powie-simy tuszÄ™, wezmiemy sobie pół dnia wolnego, zÅ‚apiemy promdo Vermontu i popÅ‚yniemy na lunch.WyobrażaÅ‚am sobie, jaksiedzÄ™ przy stoliku i ktoÅ› mnie obsÅ‚uguje.ByÅ‚a to fantastycznamyÅ›l.Gdyby udaÅ‚o nam siÄ™ skoÅ„czyć przed jedenastÄ…, zdążyli-byÅ›my jeszcze wrócić na wieczorne dojenie.Ledwie trochÄ™ siÄ™ rozwidniÅ‚o, przygoniliÅ›my stado krów z pa-stwiska i wpÄ™dziliÅ›my je do prowizorycznego wybiegu ogro-dzonego pÅ‚otem elektrycznym
[ Pobierz całość w formacie PDF ]