[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Razem chodzili dopowszechniaka, ale pózniej ich drogi się rozeszły.Rajmund zaczął kręcić interesy na Wildzie, aKlemens rozpoczął pracę na kolei.Jakieś dwa lata temu spotkali się zupełnie przypadkowo wpiwiarni przy Dzierżyńskiego.Brokowski, który pijał tylko od czasu do czasu, wszedł akurat nakufelek po drodze z pracy.Jak zwykle w tym miejscu, gdy pojawiało się piwo, wszystkie miejscasiedzące były zajęte.Rajmund siedział przy stole, bo dla niego zawsze było tu wolne krzesło.Gdyspostrzegł dawnego kumpla stojącego na środku sali z kuflem w ręce, rozglądającego się bezradniewokół, przywołał go do siebie, a siedzącemu obok Zdzichowi Kalafiorowi, nazywanemu tak,ponieważ jego pomarszczony nos do złudzenia przypominał to warzywo, kazał zmiatać w podskokachi opróżnić zajmowane miejsce.Dawni koledzy szybko przekonali się, że stara przyjazń, nawet niepodlewana przez lata, nadaljest silnym uczuciem.Na tyle silnym, że już po trzecim kuflu zaczęli omawiać techniczną stronępewnego intratnego interesu, który mogli z powodzeniem zacząć robić we dwójkę.Sprawa była banalnie prosta.Rajmund miał pieniądze, albo raczej mógł mieć, a Klemens jezdziłkilka razy w miesiącu do Berlina Zachodniego.Pieniądze i Niemcy to już pachniało dobrze, trzebabyło tylko dogadać wszystkie szczegóły i można było zacząć rozkręcać biznes.Rajmund dostarczał kolejarzowi przed każdym wyjazdem kilkadziesiąt dolarów.Za te pieniądzeKlemens kupował od znajomego z Berlina kilka przechodzonych magnetowidów.Towar umieszczałw przedziale bagażowym i w ten sposób kontrabanda przejeżdżała bezpiecznie do kraju.Tumagnetowidy odbierał Rajmund i wstawiał je zupełnie legalnie do komisu, który prowadziła jegoznajoma.Towar schodził w ciągu zaledwie kilku dni.Zyskiem dzielili się pół na pół.W ten sposóbna jednym wyjezdzie Klemens zarabiał więcej niż przez miesiąc pracy w PKR i wszystko kręciło sięcałkiem niezle, ale jak zwykle w takich wypadkach tylko do pewnego momentu.Któregoś razu Klemens, który miał trochę czasu w Berlinie, chodził po peronie, czekając naodjazd swojego pociągu.Przystanął przed peronowym automatem i zaczął przyglądać się kolorowympaczkom papierosów.Pomyślał, że chętnie zapaliłby sobie camela albo marlboro, ale szkoda mubyło niemieckiej waluty.Jedna paczka kosztowała aż cztery marki.Nagle do maszyny podszedł jakiśNiemiec, wrzucił do otworu monetę pięciomarkową, wyciągnął z szufladki paczkę papierosów, aautomat zwrócił mu jedną markę.Klemens włożył bezwiednie rękę do kieszeni i wydobył z niejmonetę.Spojrzał na błyszczący na ręce pieniądz: była to dziesięciozłotówka z Prusem.Niezastanawiając się wiele, wcisnął w otwór dychę i szarpnął za szufladkę z camelami.Jakież było jegozdziwienie, gdy szufladka otworzyła się i ukazała wewnątrz paczkę papierosów.I co ważniejsze -maszyna wydała mu jeszcze jedną markę.To było epokowe odkrycie.W Peweksie paczka cameli kosztowała czterdzieści centów, czyliokoło jednej marki. Za jedną markę w Polsce płacono trzysta pięćdziesiąt złotych, czyli trzydzieści pięćdziesięciozłotówek.Za to można było mieć trzydzieści pięć paczek papierosów i trzydzieści pięćmarek czystego zysku ze zwrotów z automatu.Wystarczyło teraz tylko sprzedać te papierosy w Polsce, a zarobek był wprost niewyobrażalny.Po powrocie do Poznania Klemens podzielił się swoim odkryciem z Rajmundem i na następnywyjazd do Berlina kolejarz jechał z kieszeniami wypełnionymi polskimi monetami.Odtąd do krajuzaczęły przyjeżdżać wraz z magnetowidami także niemieckie papierosy, które sprzedawali w kilkupoznańskich restauracjach zaprzyjaznieni z Rajmundem szatniarze.Interes kręcił się tak, że lepiej nietrzeba.Tyle że, jak to zwykle bywa w takich sytuacjach, do chwili, w której dały znać o sobiepierwsze, jeszcze niezbyt poważne kłopoty.Kłopoty miały krótko ostrzyżoną kwadratową głowę osadzoną na krótkiej szyi, ubrane były wturecką kurtkę dżinsową z białą podpinką, dżinsowe spodnie i białe adidasy.Jednym słowem typowy cinkciarz.Rajmund, który mówił o sobie, że ma nosa do interesów, tymrazem bezbłędnie wyczuł, że z kimś takim interesów nie da się robić.Gdy zapakowany w tureckidżins kwadratowy facet przysiadł się do niego w piwiarni, Rajmund grzecznie wysłuchał propozycji,a potem kazał mu spierdalać natychmiastowo.Propozycja była tak bezczelna, że Dutka mało nie zadławił się popijanym piwem.Gośćzaproponował mu spółkę, ni mniej, ni więcej, i znaczne zwiększenie dostaw z Niemiec zwykorzystaniem kanałów przerzutowych Rajmunda.Nie rozumiał najwidoczniej, że ten biznes był opłacalny jedynie wtedy, gdy strumień wideo-tytoniowy nie był zbyt szeroki.Potrojenie czy nawet tylko podwojenie dostaw łączyło się z dużymryzykiem wpadki, a na tę żaden z uczestników tego procederu nie mógł sobie pozwolić.Niezrażony gość wstał, ale zamiast grzecznie oddalić się, jak mu nakazano, bezczelniepowiedział, że nazywa się Korbol i wszyscy na mieście go znają.I jakby Rajmundowi zabrakło rąkdo pracy, to ma się o niego popytać.Wtedy Lebera zdenerwował się nie na żarty, ale Korbol, widząc go wstającego z krzesła, wolałnie zaogniać sytuacji i oddalił się pospiesznie.Rajmund szybko wbiegł na pierwsze piętro i zapukał do drzwi po prawej stronie.Po chwili wgłębi mieszkania dał się słyszeć jakiś ruch, zaraz potem drzwi uchyliły się.W szparze ukazała się głowa Stachy Brokowskiej.- Dobry, pani Brokowska, ja do Klemensa z interesem.- Dobry, dobry, pan wejdzie - powiedziała i otworzyła drzwi szerzej.Niewielki korytarzykprowadzący do środka mieszkania wyłożony był sosnową boazerią.Na wprost wejścia na ścianiewisiało duże lustro, w którym wchodzący przejrzał się jak zwykle i poprawił odruchowozmierzwioną fryzurę.Między szybą a ramką pozatykane były pocztówki świąteczne, święte obrazki, aw prawym górnym rogu zdjęcie uśmiechniętego papieża.Z kuchni dochodził smakowity zapachpieczonego mięsa [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • katek.htw.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed