[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na oczach zdumionego Wilsona twór ten zaczął puchnąć. Spójrz, jej ciało także! wykrzyknęła Kimberley.Odwrócił się ponownie.Bezgłowy korpus Jane przechodził podobną transformację.Całym ciałem wstrzą-sały serie konwulsji.Nagle z szyi wystrzeliły długie nitki strzępek.Wilson stał sparaliżowany widokiem ciała własnej żony, które z wolna zapa-dało się w sobie.Gdy kłębiące się na podłodze strzępki pomknęły w ich kierunku,Kimberley podbiegła w stronę miotacza ognia.Podniosła go i po paru próbachz dyszy wystrzelił ryczący jęzor ognia.Wystraszona Kimberley krzyknęła, leczjuż po chwili, manewrując niezręcznie ciężkim sprzętem podpaliła drgające ciało,a następnie skierowała dyszę w stronę głowy Jane. Jak to się wyłącza? wykrzyknęła z przestrachem, gdyż pomimo jej wy-siłków dysza wciąż bluzgała płynnym ogniem.Wilson drgnął i pobiegł, aby jejpomóc.Lecz zanim zdążył zakręcić zawór, było już za pózno.Całe laboratoriumstało w ogniu.* * *Ogień rozprzestrzeniał się niezwykle szybko, zmuszając ich do ucieczki.Wte-dy właśnie Wilson dostrzegł niewielkie, szklane pudełeczko.Leżało na stole, któ-ry swym wystrojem przypominał ołtarz.Krzyknął do Kimberley, by się wycofała,a sam pobiegł poprzez płomienie w stronę stołu.174Pudełko wypełniały kartki papieru.Wilson na pierwszy rzut oka rozpoznałgęsty, odręczny charakter pisma swojej żony.Odnalazł notatki.Włożył pudełko pod pachę i skoczył w stronę drzwi.Wrzasnął dziko, gdyw pewnej chwili płomienie liznęły jego nagą skórę.W końcu przebiegł przezdrzwi i zanurkował w bezpieczną ciemność.Rozdział ósmyKimberley zmarła trzy dni pózniej.Następnego ranka po pożarze, Wilson zauważył tuż pod jej prawym kolanemniewielką plamkę pomarańczowej pleśni.Godzinami pomagali Carterowi przeno-sić ekwipunek do pobliskiej Easton Tower, która była najlepszym miejscem doprzeprowadzenia transmisji radiowej.Podczas gdy Carter bez wytchnienia pracował nad skonstruowaniem nadajni-ka, wykorzystując do tego celu anteny i nie uszkodzony sprzęt z umieszczonejw tym samym budynku stacji radiowej Capital Radio, Wilson i Kimberleyprzeszukiwali ich nową siedzibę, odnajdując w końcu zbiornik pitnej wody.Z prawdziwą rozkoszą zmyli wreszcie pokrywającą ich ciała warstwę krwii błota.Kąpiel w świeżej wodzie w widoczny sposób poprawiła także ich nastroje.Wilson, spoglądając na nagą Kimberley, zdał sobie nagle sprawę, że desperackopragnie się z nią kochać.Kilka spędzonych razem chwil z pewnością wymazałobyz pamięci choćby jedynie chwilowo koszmar ostatnich paru dni.Szybko okazało się, że dziewczyna też go pragnie.Jej ciało drżało pod doty-kiem męskich dłoni, gdy zmywał z niej mydło.Lecz gdy po raz kolejny nachylałsię, by zaczerpnąć wody, dostrzegł tę pomarańczową plamkę. Kimberley jęknął zrozpaczony.Wzrok dziewczyny powędrował w dół.Jedynym dzwiękiem, jaki wydała, byłomiękkie, spokojne och.Przytulił ją do siebie nie wiedząc, co powiedzieć.Kimberley przez chwilętkwiła w jego objęciach, a potem odepchnęła go łagodnie, lecz stanowczo i po-wiedziała: Przestań.Nie teraz.Chodzmy zobaczyć, jak idzie Carterowi.Nie wspominali o grzybie przez cały dzień, ale wraz z zapadnięciem nocy niemogli już udawać, że niczego nie dostrzegają.Do tego czasu prawa noga dziew-czyny, od stopy aż po biodro, pokryta została pomarańczową pleśnią.Przypomi-nała wełnianą pończochę.Carter także nie mógł tego nie zauważyć, ale taktownie omijał ten temat.Sie-dzieli właśnie w pomieszczeniu, które kiedyś było pokojem kontrolnym stacji ra-diowej.Wykorzystując znalezione tu części zamienne, Carter zbudował funkcjo-176nujący nadajnik i zakończyli właśnie nagrywanie przeanalizowanej przez Wilsonatreści notatek Jane.Wilson śpieszył się z czytaniem tekstu wiedząc, że raz wyjętez pudełka kartki szybko padną ofiarą grzyba.Szczęśliwie udało mu się przekazaćwszystkie najistotniejsze fakty.Zidentyfikował kluczowy enzym i z detalami opi-sał jego strukturę chemiczną.Carter nagrał to wszystko i zamierzał nadawać bezchwili przerwy.Wtedy właśnie Kimberley zapytała Cartera: Sądzi pan, że to grzyb symbiotyczny czy pasożytniczy? Obaj mężczyzninatychmiast zorientowali się, o czym mówiła. Jeszcze za wcześnie, aby to stwierdzić zasyczał Carter.Zamyśliła się a potem powiedziała: No cóż, przynajmniej jest ładniejszy niż te, które widziałam.Carter rozpoczął transmisję.Ponieważ polegał wyłącznie na bateriach, nie byłpewien, jak daleko dotrze ich sygnał.Nie było możliwości zbudowania odbiorni-ka, aby upewnić się, czy ich sygnał został odebrany. Jakie są szanse? zapytał Wilson. Pół na pół.Nadaję na wyznaczonych sekwencjach, a więc jeżeli ktoś po-zostaje na nasłuchu przez 24 godziny na dobę, powinien go odebrać.Wszystkozależy od tego, jak daleko od nas znajduje się najbliższy odbiornik.Być możegrzyb dotarł już przez Walię aż do wybrzeża.Siła fal radiowych zależy także czę-sto od warunków atmosferycznych, a więc im dłużej uda mi się utrzymać całą tęaparaturę w ruchu, tym lepiej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]