[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Cóż, to nie ma większego znaczenia - odparł Josh.- My,wampiry, mamy odrębny bal promocyjny zimą, a nie na wiosnę.Niestety, tak się zle składa, że w okresie najmniej sprzyjającymzdjęciom w plenerze.- Skrzywił się z niesmakiem.- Odrębny, alenie mniej ważny, do cholery.Z uznaniem pokiwałam głową.Nie zdawałam sobie dotądsprawy, że bycie wampirem aż tak bardzo odróżnia od resztyludzi, ale przecież byłam zwolenniczką teorii doktora Seussa,który twierdził, że każdy nosi swoją gwiazdę na własnymbrzuchu.Usiedliśmy, żeby poprzytulać się na skraju rodzinnegogrobowca.- Josh - zagadnęłam.- Jak stałeś się wampirem?- Walczyłem z Drakulą.Niewiele brakowało, żebym gozabił, gdyby mi nie powiedział, że jestem jego jedynymprzyjacielem, od czego zrobiło mi się niedobrze.Przez to trzymałmnie w lochach przez pięć lat.Ugryzł mnie w chwili, kiedy sięodwróciłem, żeby wrócić do celi.Podstępna szuja! Odznaczał sięlojalnością chyba tylko wobec tych, których znał od kilku stuleci.- Naprawdę znałeś Drakulę?! - zapytałam zniedowierzaniem.- To niesamowite!Wiele razy wyobrażałam sobie, co bym zrobiła, gdybymspotkała Drakulę.Pewnie bym powiedziała:- Nazywam się Belle Goose i jestem dziewczyną wampirów.119A on skłoniłby się wtedy tak nisko, że ucałowałby mojestopy.- No cóż, Belle - odezwał się Josh.- Jestem całkiem niezłymchłopakiem.- A jaki był Drakula?- Zębiasty.I nietoperzowaty.Kurde.Chodzenie z Joshem otworzyłoby przede mną sporonowych możliwości.Niewykluczone, że znał także Potwora zBagien.- Zabiorę cię do domu przed wyjściem na bal - rzekł,podnosząc się z ziemi i otrzepując pelerynę.- Pewnie będzieszchciała się umalować czy coś w tym rodzaju.Wcześniej wymyjdokładnie całą twarz.Zaczerwieniłam się.Dotąd nie zdawałam sobie sprawy, żemój kuszący zapach krwi wydobywa się także z nozdrzy.Trzymając się za ręce, ruszyliśmy do wyjścia z cmentarza.Josh miał zimne palce, ale nie były lepkie od zimnego potu, doczego już przywykłam.Edwart, pomyślałam tęsknie.Edwart.Edwart! Skąd ja znałam to imię?- Zaczekaj tu, ślicznotko - rzekł Josh, gdy tylko wyszliśmy zabramę.- Zaraz podjadę po ciebie samochodem.Kilka minut pózniej zatrzymał wóz na wprost mnie przykrawężniku.- Wskakuj - rzucił ze złością.W porządku, pomyślałam.To nie było całkiem grzeczne.Nieodezwałam się jednak słowem ani wtedy, ani gdy jużwskoczyłam do auta, a on zawiązał mi opaskę na oczach iskrępował ręce za plecami.- To dla twojego dobra, niezdaro.Trudno mi się było z tym nie zgodzić, zwłaszcza żeprzewróciłam się tuż przed samochodem.Zapiął mi pas.Kilka minut pózniej przeżyłam zaskoczenie,że wóz porusza się tak łagodnie i powoli pod kontrolą Josha.Uprzytomniłam sobie jednak, że Josh musiał być obeznany z120samochodami od czasu ich wynalezienia.Zatrzymaliśmy się.- Plan jest taki.Idziesz na górę, bierzesz prysznic i robiszwszystko, żeby się uwolnić od ludzkiego zapachu - rzekł.Wciążmiałam zawiązane oczy, mogłam więc tylko zakładać, żejesteśmy pod moim domem bądz też w jakimkolwiek innymmiejscu zaopatrzonym w schody i prysznic.- Ja tymczasem utnęsobie pogawędkę z twoim tatą.Zdjął mi opaskę z oczu.Na miękkich nogach ruszyłam dodrzwi, ale zatrzymał mnie w pół kroku, rozłożył na ziemi swojąpelerynę i pokierował tak, żebym nie zabłociła butów w drodzedo brzegu chodnika.Podziękowałam mu, ostrożnie stawiającstopę na czerwonej satynowej podszewce.Josh błyskawiczniezebrał wszystkie cztery rogi peleryny, zapakował mnie w nią iponiósł do drzwi.- Co ty byś beze mnie zrobiła, Belle? - zapytał, wkładając mido ucha urządzenie naprowadzające.Jego zachowanie wydawało mi się niezwykłe, ale nigdywcześniej nie umawiałam się z wampirem.Poza tym kto mógłwinić Josha za to, że stał się zaborczy? Byłam niezwykłądziewczyną, gotową na to, żeby pewnego dnia zdradzić przedkamerami telewizyjnymi: Masz rację, Diane, moje dzieciństwonależało do trudnych
[ Pobierz całość w formacie PDF ]