[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zamarznięte zwłoki gospodarza z siekierą w piersi siedziały przed schodami do sieni.Policjanci i ratownicy weszli do domu i znaleźli ukrywającą się w szafie w sypialnidziewczynę Jussiego, Annbritt.Była cała we krwi i kuliła się jak dziecko za ubraniami nawieszakach.Ratownicy medyczni wynieśli ją na noszach do czekającego helikoptera i udzielilinatychmiastowej pomocy.Dwa dni później nurkowie zeszli pod wodę, żeby wydobyć ciało Lydii.Na głębokościsześćdziesięciu czterech metrów na swoich sześciu kołach stał autobus, jakby tylko zatrzymałsię na przystanku, by przyjąć pasażerów.Jeden z nurków wpłynął przez przednie drzwi ipoświecił latarką na puste siedzenia.Strzelba leżała na podłodze z tyłu pojazdu.Dopierokiedy nurek skierował snop światła w górę, zauważył Lydię.Wypłynęła do góry i unosiła się,opierając plecami o sufit.Ramiona miała opuszczone, kark zgięty.Skóra twarzy byłazmacerowana i zaczęła odchodzić.Rude włosy falowały miękko w prądach wody, usta miałaspokojne, a oczy zamknięte jak we śnie.Benjamin nie miał pojęcia, gdzie się znajdował w pierwszych dobach od porwania.Możliwe, że Lydia miała go u siebie w domu albo u Marka, ale chłopiec był tak odurzonyśrodkiem znieczulającym, który mu wstrzyknięto, że nie do końca rozumiał, co się z nimdziało.Może dostał więcej zastrzyków, kiedy zaczął się budzić.Pierwsze dni ginęły w mroku.Odzyskał świadomość w samochodzie w drodze na północ.Znalazł swoją komórkę iudało mu się zadzwonić do Erika, zanim został przyłapany.Musieli usłyszeć jego głos wkabinie samochodu.Potem nadeszły długie, złe dni.Simone i Erikowi udało się wyciągnąć z niegozaledwie urywki.Nie wiedzieli nic więcej ponad to, że musiał leżeć na podłodze chatyJussiego w psiej obroży na szyi.Sądząc po stanie, w jakim dotarł do szpitala, nie dostawałprzez wiele dni nic do jedzenia ani picia.Doznał odmrożeń jednej stopy, ale nie były onegroźne.Udało mu się uciec z pomocą Jussiego i Annbritt.Gdy o tym opowiadał, zamilkł nachwilę.Po jakimś czasie kontynuował, mówiąc, jak Jussi uratował go, kiedy próbowałzadzwonić do Simone, i jak on sarn wybiegł z domu, mając w uszach krzyki Annbritt, którejLydia obcinała nos.Benjamin wczołgał się pomiędzy stare samochody.Pomyślał, że musi sięukryć, i wślizgnął się przez otwarte okno do jednego z zasypanych śniegiem autobusów.Tamznalazł kilka dywaników i nadpleśniały koc, które prawdopodobnie ocaliły go przedzamarznięciem.Zasnął skulony na siedzeniu kierowcy.Parę godzin później obudziły go głosyrodziców.- Nie wiedziałem, czy żyję - szepnął.Potem usłyszał groźby Marka i zdał sobie sprawę, że wpatruje się w kluczyk wstacyjce autobusu.Nie zastanawiając się, spróbował odpalić pojazd.Zobaczył, że światłareflektorów zapalają się i usłyszał ochrypły, wściekły ryk silnika, kiedy docisnął gaz iskierował się w miejsce, w którym, jak mu się wydawało, stał Marek.Benjamin umilkł, na rzęsach zawisło mu kilka łez.Po dwóch dobach w szpitalu w Umeś Benjamin był na tyle silny, żeby móc chodzić.Poszedł z rodzicami odwiedzić Joonę Linnę leżącego na oddziale pooperacyjnym.Marek nieźle pokiereszował mu udo, wbijając w nie ostrze nożyc, ale trzytygodniowyodpoczynek powinien wystarczyć, żeby już całkiem postawić go na nogi.Siedziała u niegoładna kobieta z miękkim, jasnym warkoczem przerzuconym przez ramię, i czytała mu na głos.Przedstawiła się jako Disa, wieloletnia przyjaciółka Joony.- Należymy do kółka czytelniczego, muszę dopilnować, żeby nie miał zaległości -wyjaśniła z fińskim akcentem i odłożyła książkę.Simone zwróciła uwagę, że było to Do latarni morskiej Virginii Woolf.- Wynajęłam małe mieszkanko od górskiego pogotowia - powiedziała z uśmiechem.- Dostaniecie eskortę policyjną z Arlandy - oznajmił Joona Erikowi.Zarówno Erik, jak i Simone próbowali odmówić.Chcieli pobyć sarni ze swoimsynem, a nie spotykać kolejnych policjantów.Kiedy Benjamin został wypisany na obchodziew czwartej dobie, Simone natychmiast zarezerwowała bilety na samolot do domu, a następnieposzła po kawę.Jednak po raz pierwszy szpitalna kawiarnia była zamknięta.W świetlicy dlapacjentów znalazła tylko dzbanek soku jabłkowego i trochę sucharków.Wyszła ze szpitala,żeby spróbować gdzieś znaleźć kawę, ale wszystko wydawało się dziwnie opustoszałe izamknięte na cztery spusty.Miasto pogrążone było w niezmąconym spokoju.Stanęła przed torami kolejowymi istała tak, przyglądając się znikającym w dali błyszczącym szynom, przysypanym śniegiempodkładom i nasypowi.Daleko, w mroku, majaczyła szeroka rzeka Ume, poprzecinanapasami białego lodu i czarnej, połyskliwej wody.Dopiero teraz coś w niej odpuściło.Pomyślała, że już po wszystkim.OdzyskaliBenjamina.Po wylądowaniu na Arlandzie dostrzegli obiecaną przez Joonę eskortę czekającą nanich, a obok kilkunastu cierpliwych dziennikarzy z przygotowanymi aparatami imikrofonami.Nie zamieniając ze sobą słowa, wybrali inne wyjście, przeszli za plecamizbiegowiska i zatrzymali taksówkę.Teraz stoją niezdecydowani przed hotelem Birger Jarl w Sztokholmie, a po chwili idąwzdłuż Tulegatan, potem Odengatan, zatrzymują się i rozglądają wokoło.Benjamin ma nasobie zdecydowanie zbyt duży dres pochodzący z policyjnego działu rzeczy znalezionych,wełnianą czapkę - lapoński wariant dla turystów - którą Simon e kupiła mu na lotnisku i paręwełnianych rękawic z jednym palcem.Dzielnica Vasastan jest opustoszała i wyludniona
[ Pobierz całość w formacie PDF ]