[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Drobne, twarde piersi, piegi, jasnoróżowe sutki.Jej płaskibrzuch, pępek, ciemnorude włosy łonowe.Teraz Simone pochyliła się nade mną i zaczęła dochodzić do swojego orgazmu.Zadrżała, pocałowała mnie w pierś, w szyję.Oddychała gwałtownie, zamknęła oczy, trzymałamnie mocno za ramiona i szeptała:- Nie przestawaj, Erik, proszę, nie kończ.Poruszała się coraz szybciej, gwałtowniej, spocona na plecach i pośladkach.Głośnopojękując, rzucała biodrami, raz za razem, zatrzymywała się, uda jej drżały, jeszcze trochę,znowu zatrzymała się, pojękując.Wciągnęła głęboko powietrze, zwilżyła wargi i oparła siędłonią o moją pierś.Westchnęła i popatrzyła mi w oczy, kiedy znów zacząłem się w niejporuszać.Już się nie powstrzymywałem, tylko wytrysnąłem w nią nasienie w długich,rozkosznych spazmach.Zaparkowałem rower pod neurologią i przez chwilę stałem, słuchając świergotuptaków w koronach drzew i obserwując załamania jasnych, wiosennych barw w liściach.Myślałem o dzisiejszym poranku, kiedy zbudziłem się obok Simone i zajrzałem w jej zieloneoczy.Mój gabinet wyglądał dokładnie tak, jak go zostawiłem poprzedniego dnia.Krzesło,na którym siedziała Maja Swartling, przeprowadzając ze mną wywiad, było wysunięte, alampka na biurku zapalona.Było dopiero wpół do dziewiątej, więc miałem dużo czasu, żebyprzejrzeć notatki z wczorajszej nieudanej sesji z Charlotte.Dlaczego tak się stało, było dośćoczywiste: wymusiłem przebieg i parłem do celu.To był klasyczny błąd i powinienem byłbyć mądrzejszy.Miałem zbyt duże doświadczenie, by popełniać tego rodzaju błędy.Nie dasię zmusić pacjenta do zobaczenia czegoś, czego on absolutnie nie chce widzieć.Charlotteweszła do pokoju, ale nie chciała podnieść wzroku.Na ten raz powinno to było wystarczyć,bo i tak wykazała dużo odwagi.Przebrałem się w fartuch, zdezynfekowałem dłonie i rozmyślałem o swojej grupiepacjentów.Nie byłem do końca zadowolony z roli, jaką w niej odgrywał Pierre, była trochęniejasna.Biegał często za Sibellub Lydią, miał łatwość wypowiadania się i poczucie humoru,ale w sytuacjach hipnotycznych zachowywał pasywność.Był fryzjerem, zdeklarowanymgejem i chciał zostać aktorem.Na pozór jego życie układało się bardzo dobrze - poza jednym,powracającym szczegółem.W każdą Wielkanoc wybierał się ze swoją mamą w podróż zagranicę.Na miejscu zamykali się w hotelowym pokoju, upijali się i uprawiali ze sobą seks.Mama nie zdawała sobie sprawy, że po każdej takiej podróży Pierre zapadał w głębokądepresję z powracającymi próbami samobójczymi.Nie chciałem naciskać moich pacjentów, wolałem, żeby to był ich własny wybór, jeślizdecydują się coś opowiedzieć.Ktoś zapukał do drzwi.Zanim zdążyłem się odezwać, uchyliły się i weszła Eva Blau.Zrobiła dziwną minę, jakby próbowała się uśmiechnąć, nie poruszając mięśniami twarzy.- Nie, dziękuję - powiedziała nagle.- Nie musisz zapraszać na kolację, już jadłam.Charlotte to urocza kobieta, przygotowuje mi porcje jedzenia na cały tydzień, które sobiezamrażam.- To miło z jej strony - stwierdziłem.- Kupuje moje milczenie - wyjaśniła Eva tajemniczo i stanęła za krzesłem, na którympoprzedniego dnia siedziała Maja.- Evo, powiesz mi, dlaczego tu przyszłaś?- Bynajmniej nie po to, żeby ci obciągnąć fiuta, nie myśl sobie.- Nie musisz przychodzić na sesje grupy hipnotycznej - powiedziałem spokojnie.Spuściła wzrok.- Wiedziałam, że mnie nienawidzisz - wymamrotała.- Nie, Evo, mówię tylko, że nikt cię nie zmusza do dołączenia do tej grupy.Niektórzyludzie nie chcą poddać się hipnozie, inni nie są zbyt podatni, chociaż bardzo by chcieli, ainni.- Nienawidzisz mnie - przerwała mi.- Mówię tylko, że nie mogę mieć cię w tej grupie, jeśli absolutnie nie chcesz poddaćsię hipnozie.- To było niechcący - powiedziała.- Ale nie wolno ci wsadzać mi chuja do ust.- Przestań.- Przepraszam - wyszeptała i wyjęła coś z torebki.- Proszę, to ode mnie.Przyjąłem przedmiot.Była to fotografia.Zdjęcie przedstawiało Benjamina w dniuchrztu.- Słodki, prawda? - zapytała z dumą w głosie.Poczułem, jak serce zaczyna mi bić szybko i mocno.- Skąd to masz?- To moja mała tajemnica.- Odpowiedz mi, Evo, skąd to.Przerwała mi prowokacyjnie:- O siebie dbaj, na innych sraj, szczęśliwie przejdziesz życie.Ponownie spojrzałem na zdjęcie.Pochodziło z albumu Benjamina.Rozpoznałem je złatwością.Z tyłu były nawet ślady po kleju.Zmusiłem się do zachowania spokoju, choć pulsrozsadzał mi skronie.- Proszę cię, żebyś mi opowiedziała, skąd wzięłaś to zdjęcie.Usiadła na kanapie, stoicko rozpięła guziki bluzki i pokazała mi piersi.- Wetknij mi chuja - powiedziała.- To cię chyba zadowoli.- Byłaś u mnie w domu - stwierdziłem.- A ty byłeś u mnie w domu - odparła Eva przekornie.- Zmusiłeś mnie do otwarciadrzwi.- Evo, ja próbowałem cię zahipnotyzować, to nie to samo co włamanie.- Nie włamałam się - szybko zaprzeczyła.- Rozbiłaś nasze okno.- To kamień rozbił okno.Opadły mi ręce, czułem, że za chwilę stracę panowanie nad sobą i zareagujęwściekłością na chorego, zagubionego człowieka
[ Pobierz całość w formacie PDF ]