[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.HERMES: To ten tutaj, blisko.KLOTO: A gdzież ci, którzy się nawzajem pomordowali wal-cząc o rządy?HERMES: Stoją tu obok.KLOTO: A ten, którego żona zabiła przy pomocy kochanka?HERMES: Oto tam, koło ciebie.KLOTO: A przecież przyprowadz tych z sądów.Ja myślę:tych zdjętych z tortur i z krzyżów.Bo tych, których bandyci po-zabijali, jest tam gdzieś szesnastu, Hermesie, prawda?HERMES: Są tu ci umarli z ran, jak widzisz.A może i kobietyrównocześnie, jeżeli chcesz, przyprowadzę.KLOTO: Proszę bardzo; a to już i tych równocześnie z kata-strof okrętowych; przecież poginęli w podobny sposób.I tych, cood gorączki, i tych też za jednym zachodem.I lekarza razemz nimi, Agatoklesa.A gdzie jest filozof Piesek? Ten, co miał zjeść ofiarę dla He-katy i jajka z ofiary oczyszczającej, a do tego jeszcze sepię nasurowo i umarł?PIESEK: Ja tu już od dawna koło ciebie stoję, Kloto, panimoja najlepsza.Cóżem ja takiego popełnił, żeś mi tak długi czastam na górze być kazała? Dla mnie toś bodaj że cały kłębek ką-dzieli wyprzędła i choć ja nieraz próbowałem nić przeciąći przyjść, ale tak jakoś sam nie wiem czemu trudno ją byłorozedrzeć.KLOTO: Zostawiałam cię tam, abyś się grzechom ludzkimprzypatrywał z góry i żebyś je leczył.Ale wsiadaj, z bogiem.PIESEK: Tak jest, na Dzeusa, ale chyba że przedtem tegozwiązanego na łódz wsadzimy.Boję się, żeby cię nie przekabacił,jak zacznie prosić,KLOTO: O! Ja zaraz zobaczą, kto to jest.HERMES: Megapenthes, syn Lakydosa, dyktator.KLOTO: Wsiadaj no, ty tam!MEGAPENTHES: Za nic w świecie, Kloto! Pani moja; pozwólmi na chwilę wyjść na górę! Ja potem sam do ciebie przyjdę, choć-by mnie nikt nie wołał!KLOTO: A ty po co chcesz tam iść?MEGAPENTHES: Pozwól mi naprzód wykończyć dom! Prze-cież zostawiłem dom do połowy doprowadzony.KLOTO: Pleciesz! Wsiadaj!MEGAPENTHES: Ja nie o długi czas proszę ciebie, pani losumojego! Pozwól mi tam zostać ten jeden dzień, aż wydam żoniejakieś polecenia co do pieniędzy.Ja tam miałem wielki skarb za-kopany.KLOTO: Z pewnością.Tego już nie dostaniesz.MEGAPENTHES: Więc przepadnie tyle złota?KLOTO: Nie przepadnie.Jeżeli o to chodzi, to pociesz się,dostanie je Megakles, twój siostrzeniec.MEGAPENTHES: O zgrozo! Ten wróg? Ja go tylko przez lek-komyślność nie zabiłem naprzód.KLOTO: Ten sam.I będzie żył po tobie przez czterdzieści lati jeszcze troszkę i odziedziczy po tobie harem i suknie, i wszy-stko złoto.MEGAPENTHES: Jesteś niesprawiedliwa, Kloto! Moją wła-sność oddajesz moim największym wrogom!KLOTO: A ty, arcyszlachetny panie, czyś tego nie wziął poKidymachu to przecież było jego tyś go zabił i kiedy jeszczedyszał, pozabijałeś jego dzieci.MEGAPENTHES: Ale teraz to należało do mnie!KLOTO: No skończył się twój czas posiadania.MEGAPENTHES: Posłuchaj, Kloto, chciałbym ci coś powie-dzieć, ale tylko tobie; tak żeby nikt nie słyszał.Wy odstąpcietrochę.Jeżeli mi dasz uciec, to ci tysiące talentów złota punco-wanego dać przyrzekam dziś.KLOTO: Ty jeszcze o złocie, ty śmiechu warty, ty jeszczeo talentach pamiętasz?MEGAPENTHES: I te dwie wazy, jeżeli chcesz, dołożę; tektórem wziął, kiedym zabił Kleokritosa.Każda zaważy sto talen-tów czystego złota.KLOTO: Pociągnijcie go; zdaje się, że on tu nie wsiądzie podobremu.MEGAPENTHES: Biorę was na świadków.Nie dokończonyzostaje mur i przystań.Ja bym tego był dokończył, gdybym byłżył tylko pięć dni dłużej.KLOTO: Nie dbaj o to.Domuruje inny.MEGAPENTHES: Ależ ja proszę o coś zupełnie rozsądnego.KLOTO: O co?MEGAPENTHES: O życia tyle, ażbym Persów wykierował,a na Lydów nałożył podatki, a sobie pomnik możliwie największywystawił i na nim napis umieścił, czego dokonałem w życiu,Jakich wielkich dzieł i czynów wojennych.KLOTO: Idzże, ty; przecież ty nie prosisz o jeden dzień, tylkomniej więcej o jakichś dwadzieścia lat życia.MEGAPENTHES: Ależ ja wam zakładników gotów jestemdać i poręczycieli, że to będzie prędko i że tu znowu wrócę.A je-żeli chcecie, to osobistego zastępcę wam oddam, zamiast siebie mego ukochanego.KLOTO: A ty draniu! Tak często modliłeś się, żebyś go naziemi zostawił.MEGAPENTHES: Dawniej się o to modliłem, ale teraz wi-dzę, co lepsze.KLOTO: Przyjdzie i on po tobie niedługo.Zabije go ten, coświeżo na tron wstąpił.MEGAPENTHES: No tak, ale tego przynajmniej mi nie odmawiaj, panilosów naszych.KLOTO: Czego?MEGAPENTHES: Chciałbym wiedzieć, co po mnie, jak to sięwszystko potoczy.KLOTO: Posłuchaj.Bo będzie ci gorzej, jak się dowiesz.Twoją żonę wezmie Midas, służący; już dawno miał z nią sto-sunki.MEGAPENTHES: A, bestia przeklęta! Przecież to za jej na-mową ja mu dałem wolność.KLOTO: A córka pójdzie do haremu tego, który dzisiaj pa-nuje.A te portrety i posągi, które ci dawniej państwo wysta-wiało, powywracają wszystkie na śmiech dla patrzących.MEGAPENTHES: A powiedz mi: z przyjaciół nikt nie oburzasię na to, co się dzieje?KLOTO: A któż był twoim przyjacielem? I dlaczego miałby ktoś nimzostać? To ty nie wiesz, że wszyscy, którzy ci się kłaniali chwalili każdetwoje słowo i każdy czyn robili to albo pod wpływem strachu, albonadziei i byli przyjaciółmi władzy, a tylko czekali sposobnej chwili?MEGAPENTHES: A przecież przy winie na bankietach wiel-kim głosem życzyli mi wszelkiej pomyślności i każdy był go-tów umrzeć przede mną, gdyby to było możliwe i w ogóle przy-sięgali na moje imię.KLOTO: Toteż u jednego z nich wczoraj po kolacji zginąłeś.To, co ci na samym końcu pić podano to ciebie tutaj przy-słało.MEGAPENTHES: Może dlatego zauważyłem w tym coś gorz-kiego.Ale po co on to zrobił?KLOTO: Zbyt długie przesłuchanie mi urządzasz, a tutaj czaswsiadać.MEGAPENTHES: Jedno mnie dławi najwięcej, moja Kloto
[ Pobierz całość w formacie PDF ]