[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nadal mierzył z pistoletu wgłowę Wallandera.Przyciągnął do siebie nogą mały stołek.Wskazał na niego bronią,którą zaraz potem znów skierował w stronę Wallandera.Wallander zrozumiał, że ma usiąść.%7łeby tylko mnie nie związał, pomyślał.Niechcę być przywiązany, gdyby doszło do strzelaniny.Powoli ruszył przed siebie i usiadł na stołku.Mężczyzna cofnął się o kilka krokówi wsunął pistolet za pasek spodni.On wie, że widziałem martwą kobietę, pomyślał Wallander.Był tu wtedy, tylko gonie zauważyłem.Dlatego mnie tu trzyma.Boi się mnie wypuścić.I dlatego mniezwiązał.Przyszło mu na myśl, żeby rzucić się na bandytę i szybko wymknąć się ze sklepu.Ale niebawem porzucił ten pomysł.Tamten ma broń.Co zrobi, jeśli drzwi do sklepubędą zamknięte?Mężczyzna całkowicie panował nad sytuacją.Do tej pory ani razu się nie odezwał, pomyślał Wallander.Aatwiej sobie wyrobićjakieś pojęcie o człowieku, słysząc brzmienie jego głosu.Ale on jest niemy.Wallander powoli pokręcił głową, jakby chciał przełamać sztywność karku.Chciałw ten sposób spojrzeć na zegarek.Za dwadzieścia pięć siódma.Teraz już Mona zachodzi w głowę, co się z nim dzie-je.Może się nawet zaczyna denerwować.Ale nie był pewien, czy już dzwoniła nakomendę.Jeszcze za wcześnie.Przyzwyczaiła się do jego częstych spóznień.- Nie rozumiem, dlaczego pan mnie tu trzyma - odezwał się Wallander.- Dlacze-go nie pozwala mi pan odejść?Mężczyzna drgnął na dzwięk jego głosu, ale wciąż milczał.Przez kilka ostatnich minut Wallander zapomniał o strachu.Teraz lęk powrócił zezdwojoną siłą.On chyba jest obłąkany, pomyślał.Obrabowuje sklep w Wigilię i morduje starą,bezbronną kobietę.Związuje mnie i mierzy do mnie z pistoletu.A co najważniejsze, nie ucieka.Rozległ się dzwonek telefonu stojącego koło kasy.Wallander drgnął.Człowiek wkominiarce nie zareagował.Jakby nie słyszał.Sygnał nie ustawał.Mężczyzna był nieporuszony.Wallander usiłował odgadnąć,kto dzwoni.Może ktoś się dziwi, że Elma nie wraca do domu? Najprawdopodobniejtak.Powinna była już zamknąć sklep.Są święta.Gdzieś czeka na nią rodzina.Wallander czuł narastający gniew.Uczucie tak silne, że przesłoniło strach.Jakmożna tak bestialsko zamordować starą kobietę? Co się właściwie dzieje w Szwecji?Często dyskutowali o tym w pracy, podczas posiłku lub przerwy na kawę.Rów-nież wtedy, gdy omawiali bieżące dochodzenia.Co się właściwie dzieje? W szwedzkim społeczeństwie pojawiła się niewidocznaszczelina.Zarejestrowały ją czułe sejsmografy.Jak ona powstała? To, że zmienia sięcharakter przestępstw, nie jest niczym szczególnym.Trafnie wyraził to jeden z kole-gów Wallandera:- Kiedyś kradziono gramofony, a nie radia stereo.Z tej prostej przyczyny, że ichnie było.Ale nowo powstała szczelina jest innego rodzaju.Chodzi o eskalację przemocy.Okrucieństwo, którego nie uzasadniały żadne okoliczności.W tej szczelinie znalazł się teraz Wallander.W wieczór wigilijny.Naprzeciwkoniego stał zakapturzony mężczyzna z pistoletem za paskiem spodni.A kilka metrówza nim leżała martwa kobieta.W tym wszystkim brakowało sensu.Zwykle po dłuższym i intensywnym namyślemożna było odnalezć jakiś punkt zaczepienia.Ale nie w tym przypadku.Nie zabija siężelazną rurą kobiety w leżącym na uboczu sklepie, jeżeli to nie jest absolutnie ko-nieczne.Jeżeli nie stawia gwałtownego oporu.Przede wszystkim nie pozostaje się na miejscu zbrodni, czekając nie wiadomo naco.Znów rozległ się dzwonek telefonu.Tym razem Wallander był pewien, że ktośczeka na Elmę Hagman i zaczyna się niepokoić.Usiłował odgadnąć myśli mężczyzny w kominiarce.Tamten wciąż milczał i stał nieruchomo z opuszczonymi ramionami.Telefon zamilkł.Zwiatło lampy jarzeniowej zaczęło migać.Wallander zdał sobie nagle sprawę, że myśli o Lindzie.Widział siebie, jak stajeuradowany w drzwiach mieszkania przy Mariagatan, a ona do niego podbiega.Cała ta sytuacja jest nienormalna, pomyślał.Co ja robię na tym stołku? Z ogrom-nym sińcem na karku i pełen strachu, który przyprawia mnie o mdłości.Wykręcił głowę, by spojrzeć na zegarek.Wskazywał za dziewiętnaście siódma.Teraz Mona już dzwoni i pyta o niego w komendzie.Mona się nie da spławić, jestuparta.W końcu dobije się do Hemberga, a ten uderzy na alarm.Prawdopodobnie samsię przyłączy do akcji.Zawsze znajdą się ludzie, kiedy policjant jest w niebezpieczeń-stwie.Wtedy nawet dowódcy bez wahania wyruszają w teren.Znów zbierało mu się na mdłości.W dodatku niedługo będzie musiał pójść za po-trzebą.Czuł, że już nie zniesie biernego wyczekiwania.Miał tylko jedno wyjście.Musizacząć rozmowę z mężczyzną ukrywającym twarz pod czarną kominiarką.- Jestem policjantem w cywilu - zaczął.- Najlepiej, jak pan złoży broń.Niedługobędzie się tu roiło od radiowozów.Więc lepiej oddać broń.%7łeby jeszcze nie pogarszaćsytuacji.Wallander mówił powoli i wyraznie.Starał się, by jego głos brzmiał zdecydowa-nie.Mężczyzna nie reagował.- Niech pan odda broń - powtórzył Wallander.- Może pan tu zostać albo stądodejść.Ale proszę zostawić broń.Nadal żadnej reakcji.Może to niemowa, pomyślał Wallander.Albo jest tak otumaniony, że nic do niegonie dociera.- Mam w kieszeni służbową legitymację - ciągnął Wallander.- Może pan spraw-dzić, że mówię prawdę.Chyba pan już zauważył, że nie mam broni.Wreszcie doczekał się reakcji.Doszedł go jakiś dzwięk, nie wiedział skąd.Brzmiał jak cmoknięcie ustami albo kląśnięcie językiem.To wszystko.Mężczyzna się nie poruszył.Minęło około minuty.Nagle mężczyzna podniósł do góry rękę.Chwycił za czubek kominiarki i ściągnąłją z głowy.Wallander miał przed sobą jego twarz.Patrzył prosto w ciemne, znużone oczy.Pózniej się często zastanawiał, czego się wtedy właściwie spodziewał.Jak sobiewyobrażał twarz pod kominiarką? Jeśli czegoś był całkowicie pewny, to tego, że napewno nie tak.Mężczyzna naprzeciwko miał czarną skórę.Nie o brązowym czy miedzianym od-cieniu, jaki miewają Metysi, ale całkowicie czarną.Był bardzo młody.Wyglądał na nie więcej niż dwadzieścia lat.Zaskoczony Wallander usiłował uporządkować myśli.Mężczyzna prawdopodob-nie nie rozumiał po szwedzku.Wallander powtórzył te same słowa łamaną angielsz-czyzną.Było widoczne, że mężczyzna go zrozumiał.Wallander mówił bardzo powoli.Powiedział, że jest policjantem, że za chwilę koło sklepu pojawi się mnóstwo radio-wozów, i radził mu oddać broń.Chłopak odmówił niemal niewidocznym ruchem głowy.Na odsłoniętej twarzywidać było skrajne wyczerpanie.Muszę pamiętać, że ten człowiek bestialsko zamordował starą kobietę, myślałWallander.Potem mnie ogłuszył, skrępował sznurem i trzymał na muszce.Powtarzał sobie zasady postępowania w takich sytuacjach.Zachować spokój, uni-kać gwałtownych ruchów i prowokujących komentarzy.Mówić spokojnym, równymgłosem.Cierpliwie i łagodnie.Podjąć próbę nawiązania rozmowy.Nie tracić panowa-nia nad sobą.Pomyślał, że może na początek powie coś o sobie.Wyjaśnił, że był w drodze dodomu, żeby spędzić Wigilię z żoną i z córką.Widział, że chłopak słucha.Zapytał, czy go rozumie.Chłopak kiwnął głową.Nadal się nie odzywał.Wallander spojrzał na zegarek.Mona już na pewno dzwoniła.Hemberg może sięzjawić w każdej chwili
[ Pobierz całość w formacie PDF ]