[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I tak już pana Sapiehę wlepszej potędze zostawiwszy, przyszło się mnie wrócić donaszego pod stolicę obozu.A carowa zamyśliwszy przebrać się jako do Kaługi, z onychmoich dwudziestu towarzyszów, czterech namówiła, aby jązaprowadzili; czego gdy jej pan Sapieha chciał bronić, wskazałado niego, że to nie będzie, aby miał w prywacie swej mnątargować; mam tu półczwarta sta Duńców swoich, by mi do tegoprzyszło, tedy mu dam bitwę".I tak jej potem nie bronił, a ona ztymi, co ich sobie z mojej kompaniej namówiła, pojechała,mając i sanki, i konia pod się z ubiorem męskim, że czasem na56sankach, czasem na koniu jechała.Pan Sapieha, jak mu się jego ludzie zza Wołgi wrócili, niedługopo nas bawił się w Dymitrowie.Dimitrow porzuciwszy, poszedłku Wo-1opóznienie" z roś.- nartachHistoria moskiewskiej wojny.63łoku1.My także bez wszelakiego gwałtu, tylko dla samejniezgody ruszyliśmy się.Obóz, któryśmy byli jak miastopobudowali, zapaliwszy, pobrawszy z sobą armatę, która byłakosztowna i było jej niemało, poszliśmy także ku Wołokowi.Stamtąd gdzie się kto chciał obrócić, pozwoliliśmy sobie.Zostało nas na stronę królewską z książęciem Rużyńskiem, z pa-nem Zborowskim, półczwarta tysiąca; a insi wszyscy z panemSapiehą obrócili się ku Kałudze do Dimitra.Duńskich Kozakówpółczwarta sta, co byli pod Dimitrowem, zostali przy nas,którymi Wołok książę Rużyńskie osadził, sam chcąc zatrzymaćpułk Ruckiego; na Osipowym monasterze do nich, aby im toperswadował, jechał.Oni perswazjej nie przyjmując, w schadzceswej, za małą jakąś okazją, na książęcia Rużyńskiego do bronisię porwali.On też nie zcierpiał.Owa niektórzy, co z nim byli,uhamowawszy ten tumult, uwodzili go od nich.W tymuwodzeniu, padł jakoś na wschodach kamiennych na ten bok, cobył weń postrzelony.Część z melancholiej, bo się gryzł o to,część z tego urazu, wpadł potem prędko w gorączkę.Niż jednak zachorzał, sprawił to, że z tego pułku niektórzywyszli, niektórzy zostali.A na tych miejsce, co wyszli,weszliśmy insi, mianowicie ja ze swoim towarzystwem i57Wespezjan Rusiecki ze swoim.Rucki też sam został zniektórymi ze swego pułku rotmistrzami.Zaprowadzono iarmatę do Osipowa.Został i sam książę Rużyńskie znami, ale już chory i tamże tydzień tylko chorzawszy, umarł';którego ciało wywieziono do Polski.Myśmy zostali na Osipowie, a pan Zborowski z tą częściąwiększą pomknęli się ku Smoleńsku i zaszedł aż blisko Wiążmypod Carowo Zamieście, od nas pewnie mil trzydzieści.Moskwato bacząc, że nas tak daleko nasi za sobą zostawili, wyprawilinaprzód WałujowaJ pod Wołok ze dwiema tysięcy ludzi.Jakprzyszedł, już się tam duńscy Ko-zacy nie chcieli trzymać.Musieliśmy z Osipowa chodzić, i zwiedliśmy ich do siebie, a nieufając im z sobą w zamku, postawiliśmy ich w' Wołok Aamski, albo Wołokołamsk.[2] 4 IV 1610r.Grigorija Wałujewa -jednego z zamachowców na pierwszego Dymitra.64 Mikołaj Marchockiostrożku, co go był Rucki, Osipowa przedtem dobywając, dlasiebie zrobił.Nastąpiła potem rozciecz zimy, co nam też bezpieczeństwo natym zamku do czasu czyniło; a spodziewaliśmy się, że nas królod Smoleńska i z tymi naszymi mieli rychło ratować.Zeszła zima, Wałujow został na Wołoku, dwie mili od nas, amy na Osłpowie.Już nam wyjazdy nie były bezpieczne ijęzyków z trudnością już było dostawać.Wyszło na też wiosnę znowu ze Szwecjej wojskacudzoziemskiego z Hedward Hornem i z Piotrem Delawilą,który miał dziewięć set Francuzów, było tych wszystkich kilkatysięcy.- Ci stanęli blisko Pohorełego Zameczku1, od nas58najdalej mil dziesięć.Przebrawszy się z tysiącem najmniejczłeka Francuzów i Niemców i dwa tysiąca Moskwy zWałujowem, Delawilą był nad nimi starszym, przyszli pod nasczatą z petardami.W tydzień jakoś, albo dalej po Wielkiejnocy~.Nasza straż niebardzo była na petardy ostrożna.[Gdy] już słońcemiało wschodzić, sam Delawilą z konia zsiadłszy, poszedł.Przysądzili petardę do przygrodkowej bramy, uczyniła efect, żewyrzuciła wrota.Wpadli sami cudzoziemcy w przygrodek.Jedniobrócili się na blamki, i blamkami drewnianymi poszli kublamkom dziedzińcowym.Dziedziniec był murowany, aprzygrodek drzewiany.Drudzy i większa ich część, poszli wdziedziniec, bo brama dziedzińcowa nie była zawarta, a nasi też zprzygrodka tamże uciekali.Opanowali Niemcy z Francuzami blamki drzewiane.Już ich byłow placu dziedzińcowym pełno, i konnych, i pieszych.Zabijalikogo natrafili.My, którzyśmy w dziedzińcu swoje mieszkaniamieli, na zatrąbienie trwogi porwawszy się, pobieżeliśmy zrusznicami na blamki, spodziewając się, że to niebezpieczeństwojeszcze za murem.Przypadnę ja do tego miejsca, gdzie blamki przygrodkowe z dzie-dzińcowymi schodzą; trafiłem się z naszymi, którzy już uchodzilizChodzi o Pogorełoje Grodiszcze.W tym miejscu przypis na marginesie: było to 12-go Maif\ przy czym,12-go"jest skreślone; Wielkanoc w 1610 r.była 11 kwietnia.Historia moskiewskiej wojny.65blamków.Mówię: stójcie, jakoście cnotliwi"; o jużesz mówią: próżno stać, Niemcy w zamku".Przyszło i mnie z nimi w59zamek wchodzić.Drudzy, co zdesperowali o obronie, skakali za zamek z muru.Skoczyło ich z półtora sta i uszli na błota, które tam byłyprzyległy pod ten zamek.Tych potem, zbywszy z siebienieprzyjaciela, dotrębowaliśmy się, żeby się wrócili
[ Pobierz całość w formacie PDF ]