[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Maddy! krzyknął.Głos miał ochrypły. MADDY! wrzasnął głośniej.Jego krzyk odbił się echem na pustej ulicy.Jamie czuł, że rozpada się na kawałeczki.Albo położy się tu, na tej ulicy, albo odpłynie gdzieś w przestworza. MADDY!Czy tak czuje się człowiek tracący zmysły?Zapalały się światła, otwierały okna.Martwa ulica nagle ożyła. Jamie! Z okna na piętrze wychyliła się Maddy.Nigdy w życiu niczyj widok tak go nieucieszył. Jamie, co się stało?Chwilę pózniej otworzyły się drzwi wejściowe.Maddy wyciągnęła do niego ramiona Maddy, która nigdy nikogo nie przytulała.Objęła go mocno, a on z ulgą przytulił głowę do jejramienia.Zadzwonił telefon.Louise rzuciła się, by go odebrać. Nie martw się, Jamie jest u mnie usłyszała w słuchawce głos Maddy. Co? Jamie.Kompletnie przemókł, ale poza tym nic mu nie jest. Jamie? A nie Imogen? Przeszedł chyba z kilkanaście kilometrów mówiła Maddy. Prudence nie było wdomu, nie pamiętał, gdzie mieszka mama, ale jest cały i zdrowy. Gdzie jest Imogen? Położyłam go do łóżka. Maddy jakby nie słyszała jej pytania. Nie wiedziałaś, żeprzyjechał do Londynu? Chyba przeżywa odejście Roberta.Trochę sobie porozmawialiśmy oojcach.Powiedziałam mu, że ja z naszym też nie bardzo mogłam się dogadać.Louise przestała jej słuchać.Jej uszu dobiegł jakiś nowy dzwięk.Był tak słaby, że tochyba wyobraznia płatała jej figla..próbowałam mu wytłumaczyć mówiła dalej Maddy że Robert zachował się poświńsku, ale mimo wszystko jest jego ojcem.No, ale już wszystko w porządku.Rano wsadzęgo do pociągu.To był odgłos końskich kopyt.Louise rzuciła słuchawkę, podbiegła do okna i rozsunęłazasłony.Nad drzwiami wejściowymi paliła się lampa, oświetlając żwirowany podjazd.Montyzaczął szczekać.Stukanie kopyt stało się coraz wyrazniejsze.Louise stała jak skamieniała.Koń się zbliżał.Pojawiła się Skylark, majacząc niewyrazniew ciemności.Podeszła do drzwi i stanęła, parskając.Otrzepała się.Siodło zsunęło się z niej i zwisało do góry nogami pod jej brzuchem.W strugachulewnego deszczu stał samotny koń, bez jezdzca.CZZ PITARozdział pierwszyApril pragnęła mężczyzny, który by się nią opiekował.Miała dość wyciągania swoichfacetów z tarapatów, sprzątania po nich wystarczy, że musi sprzątać w pracy.Znużyła ją ichzłość, fochy, okłamywanie samej siebie, że przy niej się zmienią, staną się lepsi.%7łe o n azmieni się przy nich.Dennis był ostatnim z tych beznadziejnych przypadków, którzyprzyciągali ją nie wiadomo czym, podobnie zresztą jak ona przyciągała ich.Wtedy pojawił się Gordon.Zagarnął ją całą, a ona nie miała siły mu się oprzeć.Jakbuldożer zmiótł jej poczucie winy, pragnienie niezależności.Nie zwracał uwagi naniezadowolenie jej rodziny i przyjaciół, którzy nie mogli pogodzić się z tym, że Aprilpokochała kogoś tak nieodpowiedniego jak on.Matka przestała się do niej odzywać.Lecz naprzekór wszystkiemu, April o czym powiedziała owej nocy Jamiemu po prostu się w nimzakochała.Gdyby była inną osobą, być może miałaby wyrzuty sumienia, ale jak to częstobywa w przypadku ludzi, których zajęciem jest opieka nad innymi, April w życiu osobistympotrafiła być bezwzględna.A poza tym Gordon niezmiennie twierdził, że jego małżeństwo sięskończyło.Miała silną naturę i żyła chwilą obecną, Gordon bardzo był w tym do niej podobnyi dlatego tak przypadli sobie do gustu.A teraz jeszcze zmusił ją, by opuściła swoje mieszkanie i zamieszkała z nim, przeciwkoczemu broniła się, ale raczej tylko dla zasady.Ten łysiejący, uparty, chwytający za sercemężczyzna postanowił się nią opiekować, więc podobnie jak on zgodziła >ię porzucić całeswoje dotychczasowe życie.Zrezygnowała na, vet z pracy.Nie potrafiła się w tym wszystkim odnalezć, lecz winą za to Dbarczała przeprowadzkę.Ani ona, ani Gordon nie znali nikogo M Wandsworth.Być może dlatego postanowił, żezamieszkają właśnie tam.Dom był ogromny.Spacerowała po pokojach, wsłu:hując się wecho własnych kroków.Nie mieli z Gordonem zbyt wielu rzeczy i pudła przywiezione zestarego mieszkania ledwo zdołały zapełnić jadalnię.Gordon kupił dom bez namysłu.Wszystkie formalności załatwił w kilka tygodni.Aprilwynajęła swoje mieszkanie.Tempo, w jakim się to rozegrało, przyprawiło ją o zawrót głowy.Nowy dom wymagał poważnego remontu, ale Gordon natychmiast się w nim zakochał iplanował wielkie zmiany. Moja kochana, zasługujesz tylko na pałac.W tej apodyktycznej,samolubnej szczodrości był właśnie cały Gordon.Na razie jednak nie potrafiła wyobrazić sobie czekającego ją nowego życia.W pierwszyniedzielny poranek w nowym domu wyniosła na dwór worek ze śmieciami.Noc byładeszczowa, ale dzień wstał piękny, słoneczny, pachnący świeżością i zielenią.Wszędziedookoła sąsiedzi krzątali się wokół domów, sprzątali samochody, malowali drzwi frontowe.April miała wrażenie, że zna^zła się w kolorowym, niewinnym bajkowym miasteczku, wświecie jej całkowicie obcym.Jakieś dziecko stanęło i gapiło się na nią, póki matka niepociągnęła go za sobą.W kuchni Gordon parzył w ekspresie kawę.Uwielbiał to przygotowanie dla nichśniadania traktował jak rytuał.Wokół nie skoszonego trawnika rosły krzewy, których nawetnie potrafiła nazwać.Niektóre obsypane były połyskującymi w słońcu kwiatami.Razem zGordonem znalezli się sami w morzu obcych roślin i ludzi i zaczynając nowe, wspólne życie,kurczowo trzymali się znanych, dających im poczucie bezpieczeństwa rytuałów.Pózniej przypominała sobie przepełniające ją wówczas poczucie oderwania.Wiele wswoim życiu przeszła, z czego większość stanowiła dla Gordona tajemnicę.Nigdy o nic sięnie dopytywał, jej przeszłość podobnie jak innych nie interesowała go; nie należał doludzi ciekawskich.Patrzyła, jak podczas ich pierwszego śniadania w nowej kuchni po razpierwszy włącza toster, i zastanawiała się, czy przedtem także robił śniadania.Nigdy go o tonie pytała.Czy dlatego, że myśl o latach, które spędził z żoną, była dla niej zbyt bolesna, czyteż po prostu jak i on nie była ciekawa? Nic już nie wiedziała; nie miała nawet pewności,czy ona sama nadal jest tą samą osobą co niegdyś.Po śniadaniu pojechali do Buckinghamshire.Zostali zaproszeni na lunch przez Louise.April bardzo się z tego cieszyła; wszystko wskazywało na to, że jego córki zaczynały się doniej przekonywać.Być może upływ czasu i fakt, że ich matka zaczęła układać sobie życie,złagodziły nieco urazę.A może po prostu Louise, opuszczona przez męża, potrzebowaławsparcia rodziny.Tak czy owak, April ciekawa była Starego Probostwa.Chciała zobaczyć Jamiego, któregozdążyła bardzo polubić.Trochę się obawiała tej pierwszej wizyty, lecz dzięki temu, że życieLouise ostatnio się skomplikowało, czuła się nieco spokojniejsza.Dotąd nie miała okazjipoznać najstarszej z sióstr podczas pobytu Gordona w szpitalu nigdy jej nie spotkała leczz tego, co słyszała, była najbardziej przystępna.Nie spodziewała się jednak przerażenia, z jakim Louise powitała ich przybycie. Wielki Boże! wykrzyknęła, otwierając drzwi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]