[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie mogłam jednocześnie sprzątać i pilnować ich wszystkich.Rodzice najwyrazniej nawet nie próbowali nad nimi zapanować. Wspaniale usłyszałam głos jednego z gości. DomRahab jest taki duży, dzieci mają masę miejsca do zabawy.Dla nich oznaczało to spokojny, miły wieczór bez naprzykrzających się pociech.Do czasu, gdy zaczęłam podawać gościom herbatę, kuchniastała się centrum dziecięcych zabaw.Dzieci wspinały się nakrzesła, otwierały szafki i wyciągały ich zawartość.Było to173niebezpieczne i usiłowałam zmusić je, żeby z tym skończyły,ale wiedziałam, że nie wolno mi wymagać od dzieci posłuszeństwa.Kiedyś, gdy zastałam Hanin skaczącą z łóżka, upomniałamją.Rahab usłyszała to i jak burza wpadła do pokoju. Nie ważsię krzyczeć na moje dzieci, wrzasnęła.Jeżeli Hanin będzieniegrzeczna, masz przyjść i mi powiedzieć".Wzięłam więcHanin na stronę i cicho z nią porozmawiałam. Hanin, proszę, uspokój się poprosiłam. Zabierzdzieci do salonu, niech tam się bawią. Nie pójdę! Nie pójdę! zaczęła krzyczeć. Chcę mojąfiliżankę. Dam ci twoją filiżankę. Nie! Chcę wziąć ją sama. Ale jeżeli wszyscy będziecie wspinali się na krzesłai stoły, pospadacie i zrobicie sobie krzywdę usiłowałamprzemówić jej do rozsądku. Nie spadnę.Zobaczysz.Nic więcej nie mogłam zrobić, więc wróciłam do zmywania.Nagle rozległ się trzask i krzyk.Odwróciłam się i zobaczyłammłodszą córkę Rahab, Usrę, która spadła ze stołu i uderzyłagłową o podłogę.Poszła za przykładem Hanin, sięgając poswoją filiżankę.Podniosłam ją i zobaczyłam, że rozcięła sobiewargę.Nie było to poważne skaleczenie, ale ranka krwawiłai Usra głośno płakała.Dzieci zgromadziły się dookoła, gdypróbowałam ją uspokoić. Co się stało?! Co się stało?! zapytała Rahab, wpadającpędem z patio. Co się stało mojemu maleństwu?! krzyknęła, biorąc córkę w ramiona. Wspinała się na stół. zaczęłam, ale Rahab mi przerwała. Dlaczego nie kazałaś jej przestać? Próbowałam, ale nie chciała mnie słuchać.Byłam zajętazmywaniem.Jednak zanim zdołałam skończyć zdanie, Rahab dostała szału.Krzyknęła na mnie, każde zdanie akcentując mocnym pchnięciem w pierś.174 Myślisz, że to ważne,yebit\ Cholerne zmywanie! Myślisz,że to ważniejsze niż moje maleństwo! Jesteś całkiem głupia?Powinnaś się była nimi opiekować, a nie zajmować cholernymitalerzami!Nigdy nie widziałam Rahab tak rozzłoszczonej.Próbowałam sięcofnąć, ale zapędziła mnie do kąta.A potem pchnęła tak mocno, żeupadłam i uderzyłam się o róg stolika.Zrobiony był z metalu i ostrakrawędz rozorała mi nogę.Poczułam palący ból.Moja prawa nogabyła rozcięta od miejsca poniżej kolana aż do wnętrza uda.Przezułamek sekundy widziałam dwa zwisające kawałki bladego ciała.Po chwili z rany zaczęła tryskać krew.Usłyszałam własny krzyk wywołany szokiem i bólem.Poczułam, że Rahab chwyta mnie za ramię i woła: Mende!Mende! O mój Boże! Mende! Odezwij się", ale miałam wrażenie, że wpadam w długi ciemny tunel.Ostatnie, co pamiętam,to wyraz przerażenia na twarzy Rahab, gdy odwróciła się doswoich przyjaciół i powiedziała: O mój Boże.Jeżeli umrze,będę miała poważne kłopoty".Musiałam przez jakiś czas być nieprzytomna.Gdy wreszciesię ocknęłam, czułam się jak we śnie.Rozchyliłam powiekii stwierdziłam, że leżę w łóżku w jakimś dziwnym pokoju.Zauważyłam Rahab chodzącą tam i z powrotem, a potem znówstraciłam przytomność.Jakiś czas pózniej znowu się ocknęłam.Nieprzytomnie rozejrzałam się dookoła.Zobaczyłam Rahab,Mustafę i jedną z przybyłych z wizytą pań.Wszyscy wyglądalina zdenerwowanych.Przy łóżku siedziała pielęgniarka. Budzi się powiedziała. Nic jej nie będzie.Rahab chwyciła mnie za rękę. Mende? Mende? Och, Alhamdallilah, Bogu dzięki usłyszałam jej głos.Uśmiechnęłam się do niej słabo.Wszystkowciąż było zamazane.Próbowałam przypomnieć sobie, co sięstało.Pamiętałam, że upadłam i się zraniłam, ale nie mogłamzrozumieć, jak w końcu znalazłam się w łóżku w miejscu, którewyglądało jak szpital.Tak przyzwyczaiłam się do okrucieństwaRahab, że nie rozumiałam, dlaczego nagle jest taka uszczęś-175liwiona faktem, że żyję.Byłam ranna, a ona się o mnie troszczyła.W moim zmąconym umyśle Rahab przez kilka chwilprzypominała mi mamę.Moje myśli poszybowały do czasów w górach Nuba, kiedybyłam jeszcze bardzo mała.Poszłam do lasu po chrust z mojąnajlepszą przyjaciółką Kehko i dwiema innymi dziewczynkami.Miałyśmy na głowach wielkie toboły suchych gałęzi.Gdyruszyłyśmy przez las, poczułam ostry ból w stopie.Krzyknęłami upadłam, a tłumok z chrustem spadł prosto na mnie.Przyjaciółki natychmiast przybiegły z pomocą.Bały się, żeukąsił mnie wąż.Ja też, bo ból był nieznośny, ale kiedy obejrzałyśmy stopę, znalazłyśmy wbity w nią wielki cierń.Przeszedłna wylot, ale prawie nie było krwi, tak ciasno utkwił w ranie.Wspierając się na ramionach przyjaciółek, skakałam ścieżką,aż dotarłyśmy do rzeki.Nie było sposobu, żebym zdołała jąprzebyć, więc Kehko została ze mną, a dwie pozostałe popędziłyprzodem, żeby sprowadzić pomoc.Pamiętam, jak leżałam na brzegu rzeki, gdy zaczął zapadaćzmierzch, a z lasu za nami dochodziły nocne odgłosy zwierząt.Byłam bardzo zadowolona, że jest ze mną Kehko.Poczułamwielką ulgę, gdy zobaczyłam mojego ojca spiesznie idącegościeżką i prowadzącego osła, na którego grzbiecie jechała mama.Postanowili spróbować usunąć cierń w wiosce.Gdy ojciecszykował prowizoryczne nosze, mama trzymała moją głowę nakolanach.Pamiętam, że wyglądała na bardzo zmartwioną.Głaskała mnie po głowie i całowała, powtarzając łagodnie: Mende, maleńka, nic ci nie będzie.Nie martw się.Nie martwsię.Jestem tutaj".Zastanawiałam się, czy Rahab okazywała mi teraz taką miłośćjak mama? Nie czekałam długo na odpowiedz.Iluzja macierzyńskiej troski prysła.Gdy tylko nie było w pobliżu szpitalnegopersonelu, Rahab usiadła obok mnie, żeby powiedzieć mi doucha parę słów. A teraz posłuchaj, yebit wyszeptała. Ostrzegamcię, jeżeli ktokolwiek zapyta cię, co się stało, powiesz, że176weszłaś na krzesło, żeby sięgnąć po coś w kuchni i spadłaś.Jeżeli zapytają, kim jestem, powiesz, że płacę ci za pracęsłużącej.A jeżeli zapytają o twoich rodziców, powiesz, żemieszkają w górach Nuba i przyjechałaś do Chartumu znalezćpracę.Rozumiesz?W końcu Rahab i jej przyjaciółka wyszły i zostałam sama.Wciąż byłam tylko dzieckiem i tęskniłam za miłością i uczuciem.Rahab była kiepskim substytutem matki, właściwie najgorszym, jakiego dziecko może pragnąć.Ale nie miałam nikogoinnego.I gdzieś w głębi serca wciąż żywiłam nadzieję, że sięzmieni, pokocha mnie i się mną zaopiekuje.W rzeczywistości Rahab nie chciała, by ktokolwiek dowiedział się, że ma niewolnicę.Gdybym umarła, byłaby winnazamordowania mnie.Leżałam w szpitalu już trzy dni.Opiekowała się mną uroczapielęgniarka.Pochodziła z południowego Sudanu i miała naimię Nungha.Była czarna jak ja i miała wyraziste, negroidalnerysy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]