[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.1905), musieliśmy opuścić Sklep?Wśród zebranych zaczęły się dyskusje. Może przestałbyś grać durnia! warknął Dorcas, korzystając z ciszy.Sklep miał zostać zniszczony! Nie wiemy tego, no, na pewno! To co wiesz?! Masklin i Gurder widzieli. A gdzie oni teraz są, co?32 Dobrze wiesz, gdzie są! Poszli na lotnisko. Dorcas miał tego wszystkie-go serdecznie dość: zdecydowanie wolał mieć do czynienia z drutami, one przy-najmniej nie wrzeszczały i nie udawały durniów. Właśnie: poszli! Nisodemus syknął, ale ten syk był donośniejszy odkrzyku. Pomyślcie o tym dobrze! Użyjcie, no, umysłów! W Sklepie wiedzie-liśmy, co mamy robić, znaliśmy swoje miejsce i wszystko działało tak, jak chciałArnold Bros (zał.1905).I nagle cóż? I nagle jesteśmy tu! Pamiętacie, jak gardzili-ście Przybyszami? A teraz my jesteśmy Przybyszami! I znów zaczyna się panikai powiadam wam, że trwać ona będzie, dopóki się nie poprawimy i Arnold Bros(zał.1905) w łaskawości swej nie zezwoli nam wrócić do Sklepu, jako dobrymi posłusznym nomom. Wyjaśnijmy sobie jedną sprawę rozległ się nagle czyjś głos. Powia-dasz, że opat nas okłamał?! Ależ nic takiego nie powiedziałem obruszył się pospiesznie Nisode-mus. Ja wam tylko przedstawiam, no, fakty.To wszystko. Przecież.przecież opat udał się po pomoc odezwała się jakaś starszaniewiasta niezbyt pewnym głosem. I.i jestem przekonana, że Sklep zostałzniszczony, bo inaczej nie byłoby nas tutaj, prawda? Rozejrzała się niepewnie. Ja tam wiem tylko, że nie podoba mi się ta cała stodoła, o której ostat-nio wszyscy tyle mówią dodał stojący obok niej nom. Tam nawet nie maelektryczności! Właśnie! A w dodatku ona jest w środku. dołączył doń kolejny głos,który nagle przycichł i dodał: no wiecie czego. Wiemy zgodził się stary nom. Widziałem to.Z miesiąc temu mójchłopak wziął mnie na jagodziarstwo nad kamieniołom i widziałem. Z daleka jeszcze pół biedy dodała niewiasta. Można na to patrzeć,ale znalezć się w samym środku.aż mnie ciarki przechodzą.Dorcas dopiero po chwili zrozumiał, że to to otwarta przestrzeń, a dokład-niej pole.Fakt, też wolał tam nie wychodzić, ale żeby nie mieć odwagi nazwaćczegoś po imieniu?! Tu jest całkiem niezle, przyznaję powiedział pierwszy nom ale towszystko na dworze, zaraz, to się jakoś tak nazywa na N. Natura? podpowiedział Dorcas, obserwując szaleńczo uśmiechniętegoNisodemusa. O, właśnie! ucieszył się pytający. To właśnie nie jest naturalne! I jesttego zdecydowanie za dużo.Tak nie wygląda właściwy świat, wystarczy tylkopopatrzeć.Podłoga nierówna, ścian w zasadzie nie ma, a w nocy gaśnie światło,bo to, co tam błyszczy na suficie, to niczego nie oświetla.Ludzie łażą, gdzie imsię podoba, no i żadnych zasad jak w Sklepie. Dlatego właśnie Arnold Bros (zał.1905) stworzył Sklep wtrącił z bły-skiem w oczach Nisodemus. Jako właściwe, no, miejsce dla nas.33Dorcas nieznacznie złapał Sacca za ucho i przyciągnął je wraz z właścicielemdo siebie. Wiesz, gdzie jest Grimma? spytał cicho. A tu jej nie ma? Jakby była, dawno byśmy już to usłyszeli: ona ma strasznie krótką cierpli-wość, gdy słyszy bzdury.Może została w jamie szkolnej z dziećmi, gdy usłyszałasilnik.Szkoda.Co prawda nie wiedział dokładnie, o co Nisodemusowi chodzi, ale miał dziw-ną pewność, że nie jest to ani nic mądrego, ani dobrego.A co gorsza, zaczęło padać.I to nader paskudnie Babka Morkie twierdziła,że to się nazywa deszcz ze śniegiem.W praktyce było to coś pośredniego międzywodą a lodem, można by powiedzieć, że deszcz z kośćmi.Najgorsze, że znajdowałon jakoś drogę do miejsc, do których nie docierał normalny deszcz.Jedyną jego dobrą stroną było skuteczne zakończenie zebrania.Dorcas zorganizował ekipy do kopania odpływów i podłączył kilka dużychżarówek, dających oprócz światła także sporo ciepła.Zebrali się pod nimi starzy,kichając i narzekając.Babka Morkie robiła co mogła, by ich podnieść na duchu,ale tym razem Dorcas wolałby, żeby po prostu nic nie robiła.A zwłaszcza nic niemówiła. To nic perorowała Babka radośnie. Pamiętam Wielką Powódz, to byłocoś! Zalała naszą jaskinię i przez parę dni byliśmy mokrzy niczym przytopioneszczury! Ani suchego ubrania, ani ognia.To ledwie siąpi!Po wysłuchaniu tej rewelacji sklepowe nomy zaczęły się trząść nie tylkoz zimna. A przejścia przez pole też nie ma co się bać dodała promiennie BabkaMorkie. Dziewięć razy na dziesięć nic nie próbuje nikogo zjeść. Oj. jęknęła słabo niewiasta, której wynurzeń Dorcas miał okazję wy-słuchać wcześniej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]