[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. To tak jak w Tatrach wtrąciła Zosia. Gorzej.Jeśli w Tatrach spadnie deszcz, można ukryć się pod gałęziami drzew.NaAraracie drzew praktycznie nie ma.Góra jest zbyt wysoka.Co tam jeszcze jest z tychatrakcji? Ach, nie wymieniłem głównej.W tamtych okolicach działa kurdyjska partyzantka.No i nieliczni autochtoni także nie zaliczają się do ludzi gościnnych.Poza tym nie ma tamsklepów, dróg, telefonów, ciepłej wody i wielu innych udogodnień.Po górze wędrują stadawilków, niedzwiedzie, u podnóża czają się żmije i skorpiony. Może zrezygnujemy? zagadnął pan Tomasz.Zamyśliłem się. Nie, mimo wszystko chcę spróbować. Wierzysz w Arkę, wujku? zagadnęła Zosia. Właściwie dlaczego by nie? Hrabia Alojzy coś tam musiał widzieć.Jego szkicwykonano na gorąco.Nie sądzę, żeby sporządził go na podstawie opowieści.Popatrz sama podsunąłem jej ksero. Wyobraz sobie, że ja ci opowiadam o Arce, a ty jednocześnieusiłujesz ją naszkicować.Rysujesz kreski, wahasz się.Ja mówię.Pojawiają się nowe detale,które musisz umieścić na obrazku.Coraz więcej detali.Nowe linie nakładają się nastare.Kreślisz, wycierasz gumką, poprawiasz.Tymczasem tu mamy rysunek robionypojedynczą kreską. Może powycierał go gumką, gdy stworzył wersję ostateczną? zagadnął Jacek.Uśmiechnąłem się. Nie.To wykluczone.Próbowałeś kiedyś zetrzeć kopiowy ołówek? A co to właściwie jest? Biedne dzieci mruknął pan Tomasz. Nie wiecie.Otworzył szufladę biurka ipogrzebawszy w niej wyciągnął krótki ogryzek ołówka. Masz podsunął Jackowi spróbuj, może na tamtym kawałku gazety.Jacek pociągnął kreskę. Ołówek jak ołówek powiedział. Co w nim nadzwyczajnego? Pośliń palec i pojedz nim po tej kresce wyjaśniłem.Pociągnął. Teraz kreska wygląda jak zrobiona fioletowym tuszem. To cała tajemnica.Grafit tego ołówka zawiera substancje, które po zwilżeniu stająsię fioletowym lub granatowym atramentem.Dawno się już takich nie produkuje.Ostatniwidziałem w sprzedaży, gdy sam byłem chłopcem. A mnie pokazał dziadek powiedziałem. Też dobrych parę łat temu.Właśnieprzez to, że hrabia prowadził swój dziennik takim ołówkiem, nie można go teraz odczytać.Szef chrząknął cicho.Popatrzyłem na niego. Nie przesadzaj z tymi trudnościami zaprotestował. Nadkomisarz Skorlińskidowiedziawszy się o naszym problemie udzielił mi drobnego wsparcia logistycznego.Zamarłem w oczekiwaniu.Oczy krewniaków szefa zalśniły podnieceniem. Tak wygląda oryginał położył przed nami otwarty zeszyt.Strony upstrzone byłyplamami atramentu.Gdzieniegdzie prześwitywały pojedyncze litery lub kawałki wyrazów. Po sfotografowaniu zeszytu strona po stronie za pomocą kamery termowizyjnejotrzymaliśmy taki obraz uśmiechnął się i położył przed nami plik kolorowych fotografii.Mieniły się na nich plamy różnego koloru.Czerwoną barwą lśniły wiersze.Wszystkielitery były dość dobrze czytelne. Co to jest kamera termowizyjna? jęknęła Zosia. Posługujecie się naukowymżargonem. Nie pomyślałem o tym przyznałem ze skruchą. A tobie zaraz wyjaśnię.Kameratermowizyjna to urządzenie, które mierzy promieniowanie cieplne obiektów z dokładnościądo dziesiątych, a nawet setnych części stopnia Celsjusza.Ma duże zastosowanie wkryminalistyce. Czyli na przykład, jeśli położę rękę na stole, a potem ją zabiorę, to jeszcze przezkilka minut za pomocą takiej kamery będzie można ustalić, w którym miejscu leżała? zagadnął Jacek. Dokładnie tak.Dopóki stół nie ostygnie.Można by na przykład tropić człowieka pośladach, pod warunkiem, że idzie boso po podłożu, które dobrze absorbuje ciepło. Ale przecież papier jest zimny w głosie Zosi pobrzmiewały nutki powątpiewania. Papier jest zimny wyjaśnił ochoczo jej wujek. Ale papier zaplamionyatramentem będzie inaczej absorbował ciepło z otoczenia.Im mocniej będzie zaplamiony,tym bardziej będzie się różnił od czystego lub prawie czystego. Czyli najmocniej będzie zabarwiony w miejscu, po którym przesunął się ołówek? zapytał Jacek. Nie, właśnie, że nie odpowiedział Pan Samochodzik. To ołówek kopiowy, więcstopień rozmycia będzie zależny od ilości wilgoci.W niektórych miejscach wypłucze pigmentprawie do czysta, aby osadzić go obok, w innych rozmoczy go tylko, ale pozostawi namiejscu.Nie ma więc mowy o równomiernym zaplamieniu.Ołówek wywierając nacisk napapier zmienił jego strukturę.Włókna pod naciskiem trochę się ubiły, a tym samym zmieniłasię struktura papieru i jego zdolność absorpcji ciepła. Cuda, istne cuda szepnęła Zosia. Tą metodą można na przykład szukać podziemnych kryjówek bandytów albo miejscukrycia zwłok.Rozkładające się ciało jest cieplejsze od otoczenia.Zachodzące w nim procesygnilne powodują wydzielenie ciepła.Kamera termowizyjna pozwala dostrzec zwłoki nawetprzez grubą warstwę ziemi, w wiele dni po zgonie.Znajdowano nią nawet ofiary hitlerowcówpogrzebane w masowych mogiłach podczas drugiej wojny światowej, mimo że upłynęło jużponad pół wieku. Nie mówiąc już o tym, że ziemia która została przekopana, zmienia swoją strukturę iinaczej absorbuje ciepło słoneczne.Można w ten sposób lokalizować stare rowy, doły; chybajamy na ofiary w okolicy Stonehenge znaleziono w ten sposób uzupełniłem wywody szefa. Zastosowań jest mnóstwo.Jedno z nich właśnie poznaliśmy pan Tomaszpotrząsnął plikiem kartek. I co tu jest napisane? zapytał Jacek. Jak dojść do Arki Noego na Araracie?Szef wyjął z teczki kilkanaście stron maszynopisu. W tym właśnie problem, że będą z tym niewielkie kłopoty.Pan hrabia prawie całądrogę przebył z zawiązanymi oczami. Czyli nic się nie da zrobić? zafrasowała się Zosia. Ależ da się.Hrabia odnotował czas trwania wędrówki i stopień trudności drogi.Natej podstawie można się dużo dowiedzieć.Poza tym tylko drogę do Arki przebył z przepaskąna oczach.Gdy uciekał pod gradem kuł, nie miał przepaski.Błąkał się wprawdzie przezcztery dni, ale tę drogę opisał dość dokładnie. Gdzie będę musiał zacząć? zapytałem. Hrabia zatrzymał się w zajezdzie we wsi Ahora.Tam nawiązał Z nim kontaktprzewodnik.W wiosce zwiedził klasztor pod wezwaniem świętego Jakuba, w którympokazano mu krzyż wykonany z drewna Arki i inne relikwie. Czyli wystarczy znalezć wioskę zapalił się Jacek a potem spenetrować wszystkiewychodzące z niej ścieżki na odległość, jaką podaje dziennik.Może mnisi z klasztoru dadząsię przekonać.Pewnie znają drogę.Pan Samochodzik uśmiechnął się. To byłoby najprostsze.Zbyt proste.Kiwnął na mnie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]