[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Kogo miałoby to rozpraszać? Mnie?  Zmrużył oczy, obracając mną, by potem znówwziąć mnie w ramiona. Płeć męską?  Przechylił mnienisko i o centymetry od mojej twarzy szepnął:  Mamwrażenie, że twoja obecność działa rozpraszającowszędzie, gdzie się zjawiasz.Gdy melodia dobiegła końca, a on przywracał mnie dopionu, gwałtownie przełknęłam ślinę.Jakiś człowiek dotknął jego ramienia i coś szepnął do ucha.Czując się odrobinę niezręcznie w całej sytuacji,splotłam ręce wokół talii, on zaś pogrążył sięw rozmowie.Z jego twarzy niczego nie mogłam wyczytać.Jakby nagle przestała cokolwiek wyrażać.Gdy się do mnie odwrócił, jego usta znów wygięły sięw tym samym totalnie seksownym uśmiechu, a mnie,mogłabym przysiąc, nieco zmiękły kolana. Przejdzmy się.Skinęłam głową i chwyciłam go za osłoniętą rękawiczkądłoń.Gładko przeprowadził mnie przez tłum, zatrzymując siętuż przy estradzie, potem puścił moją rękę i wbiegł nagórę.Hmm, czy Wes i Gabe wiedzieli, że ten facet wygłosi tumowę?Rozejrzałam się za chłopakami.Muzyka ucichła.Gdy znów podniosłam wzrok na estradę, dozagadkowego gościa dołączali właśnie Wes i Gabe,poklepując go po ramieniu i wymieniając uściski dłoni.Kim więc był ten facet? Tak na poważnie. Dziękuję wam wszystkim za to, że przyszliście powiedział Wes do mikrofonu. Z waszą dzisiejszą pomocą i dzięki szczodrym darowiznom ze strony W.Enterprises zdołaliśmy już zgromadzić przeszło miliondolarów z dwóch, które wyznaczyliśmy sobie za cel nakoniec tego roku! Ogromnie wam dziękujemy!Gabe klaskał wraz z Wesem, a potem usunęli się na bok.Teraz nad nimi oboma górował mój zagadkowy towarzysz,nie tyle ich przytłaczając, co swobodnie zajmując należnąmu pozycję.Zakasłał w dłoń, potem wsunął ręce dokieszeni.Wyglądało to na wyćwiczony gest mającyświadczyć o pokorze.Na krótko spotkał się ze mnąwzrokiem, obdarzając władczym spojrzeniem ciemnychoczu, po czym zwrócił się do zebranych. Jako dyrektor generalny W.Enterprises niezmiernierad jestem, mogąc podziękować wszystkim darczyńcomi w imieniu mojego ojca przekazać, że prawdziwiedoceniamy nieustający wysiłek was wszystkich na rzeczpoprawy opieki zdrowotnej w aglomeracji Seattle.Znowu brawa.Próbowałam złożyć wszystkie elementy układanki.Piastował więc stanowisko dyrektora generalnego jakiejśfirmy? To mogło pasować.Był dobrze ubrany, wspominałteż coś o ochronie, ale jaki dyrektor generalny korzysta z ochrony tego typu?Chłopaki zeszli z estrady.Gabe celowo wpadł na mniei puścił oczko, by zaraz odejść, zapewne w poszukiwaniuSaylor.Wes przystanął tuż przede mną. No to&  uśmiechał się bezwstydnie  dobrze siębawisz z Księciem, mój Kopciuszku?Zgromiłam go wzrokiem i skrzyżowałam ręce na piersi. Chcesz powiedzieć, że ten facet& Myślę, że należy mi się:  Przepraszam, Wes, żewątpiłam w twoje talenty.Podniosłam rękę. Niedoczekanie. Oczywiście, wspaniały Wes Michels musi znaćnajpiękniejszą dziewczynę na balu. Człowiek zagadkapodszedł do nas i otoczył mnie ramieniem, przyciągając dosiebie.Spodobało mi się to, choć nie powinno. Ale jakoś nie widzę tu swojej żony. Wes mrugnąłporozumiewawczo. Tristanie, poznaj więc& %7ładnych nazwisk!  wypaliłam, czując się jakkompletna idiotka. Nie chcemy przecież łamać zasad. Człowiek zagadka nachylił się, tak że poczułam na karku żar jegooddechu. Czy chcemy?Och, pewnie, że tak, jak najbardziej. Nie  wyrzuciłam z siebie piskliwym głosem.Przepraszam, Wes, ale zero nazwisk aż do zdjęcia maseko północy!Wes podniósł ręce i uśmiechnął się szeroko. To powinno być bardzo, ale to bardzo interesujące.Zakrył twarz dłonią i odwrócił wzrok. Muszę terazposzukać żony& i potańczyć.A co do was  przejechałjęzykiem po wargach  bawcie się dobrze i widzimy sięo północy. O północy  potwierdziłam, wtulając się głębiejw ciepło towarzyszącego mi ciała.Zapachem kojarzył sięz ekskluzywną wodą kolońską, nienatrętną, a jedyniezachęcającą, tak dalece zachęcającą, że musiałam bronićsię przed pragnieniem, by odrobinę skierować głowęw bok i się nim zachłysnąć. A zatem&  Jego niski głos wibrował. Co powieszna taniec pod gwiazdami?Ze śmiechem odsunęłam się i zerknęłam na jego twarz. Kim ty jesteś?  Nikim ważnym.Westchnęłam. A ty? Najpiękniejsza dziewczyno na balu, kim tyjesteś?  Jego oczy jeszcze pociemniały, całkiem mniezniewalając, budząc potrzebę, by wniknąć głębiej, odkryćjego sekrety. Tej nocy?  Cała się trzęsłam z pożądania.Pragnęłamczegoś więcej.Pierwszy raz od naprawdę długiego czasupragnęłam czegoś więcej.I pragnęłam tego z nim. Twojąpartnerką do tańca.Podniósł moją dłoń do ust, a gdy składał delikatnypocałunek na przegubie, w jego oczach dostrzegłam głód. A jutro, kim będę jutro?Czy naprawdę dygotałam? Zobaczymy. Te odpowiedzi są niezwykle przemyślane& Kobietatak świadoma tego, co czuje, budzi we mnie podziw.Puścił moją rękę i poprowadził mnie ku dwuskrzydłowymdrzwiom.Gdy otworzył je pchnięciem, znalezliśmy sięnagle balkonie, z którego roztaczała się panorama Seattle. Jak pięknie  westchnęłam. I spójrz, nie pada! Proszę, nie mów, że ty też. Wybuchnął śmiechem i opierając się o barierkę, wsunął dłonie w kieszenie. %7łe ja też co?  Odwróciłam się do niego i aż mi dechzaparło.Wyglądał jak jakiś drapieżnik: nawet rozluznionysprawiał wrażenie gotowego do skoku. %7łe należysz do tych okropnych ludzi, którzy szerząpogłoski, że w Seattle nic, tylko pada, choć to kompletnanieprawda. Przekrzywił głowę rozbawiony i zerkał to naniebo, to znów na mnie, zaciskając pełne wargiw uśmiechu tak zmysłowym, że znów pozbawił mnie tchu.Aż strach, do czego doprowadzał mnie ten kompletnienieznajomy człowiek; co we mnie budził samymspojrzeniem. Ale tu często pada. Odzyskałam zdolność mowyi ostrożnie zbliżyłam się do niego o krok.W jego ustach pokazał się koniuszek języka, muskającgórną wargę tak, jakby nieznajomy myślał o dotykaniu nimmoich warg. Ja raczej nazwałbym to mżawką. Niech będzie, że w Seattle często mży. Nie mogłamoderwać od niego wzroku, jak w transie śledziłam jegotwarz, ciesząc się każdym jej ruchem. Magiczna  szepnął z zachwytem. Ta mżawka, bo przecież nie ośmieliłbym się powiedzieć czegoś takiegoo tobie, skoro znamy się zaledwie od godziny& Nieuważasz? Przy całej mojej szczerości nie chcę zachowaćsię zbyt obcesowo, mówiąc ci, że pod tymi gwiazdamiwyglądasz jak anioł& jak mroczny anioł.Postarałam się wzruszyć ramionami, udać, że niepodziałały na mnie jego słowa. Hmm, a mrok nie jest czymś złym? Nie znaczy to, żejestem aniołem upadłym?Roześmiawszy się, wysunął ręce z kieszeni i łagodnieprzyciągnął mnie do siebie.Jego nogi tak naparły na bokimoich ud, że suknia aż się skłębiła.Silne palce przesunęłysię po mojej brodzie, gdy pocałował mnie miękkow policzek i szepnął: Jestem pewien, że zaliczasz się do tych najlepszych. Rozdział 10TristanMiała w sobie coś z narkotyku.Z każdym spojrzeniem,które mi posyłała, pragnąłem chłonąć ją bardziej, z każdymsłowem, którym się podzieliła, coraz głębiej sięzapadałem.Miała w sobie coś mrocznego [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • katek.htw.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed