[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Stopnioworównież kuzynka obudziÅ‚a siÄ™ z odrÄ™twienia.- OfiarujÄ™ też mój Å›lubnypierÅ›cieÅ„ z rubinem.- Nigdy nie oddam tego bursztynu! Towarzyszy mi od prawietrzydziestu lat.- Jakby na potwierdzenie tego, Magdalena poszukaÅ‚apalcami cennego kamienia, wyciÄ…gnęła go spod gorsetu i oglÄ…daÅ‚a zzadumÄ… w Å›wietle zachodzÄ…cego sÅ‚oÅ„ca.- Tylko z tym kamieniem mampewność, że naprawdÄ™ odnajdÄ™ Ericka.- Wiesz przecież, że spotkasz go w Kónigsbergu.Jaki sens ma wiÄ™c wogóle ten kamieÅ„? A może naprawdÄ™ wierzysz w te rzeczy, któreopowiada Hedwig? - Adelaide z pogardÄ… prychnęła przez nos.Carlotta patrzyÅ‚a na matkÄ™, nie pojmujÄ…c.- Nigdy nie zrozumiesz, co znaczy prawdziwa miÅ‚ość.- MagdalenÄ™ogarnęło współczucie.ZamyÅ›lona, przeszÅ‚a do sÄ…siedniej izby.C Z E Z DRUGAPODRÓ%7Å‚FRANKFURT NAD MENEM - TORUCWiosna 16581Również siedemnastego dnia podróży ciÄ…gÅ‚y turkot kół wozu dziaÅ‚aÅ‚na CarlottÄ™ tak samo jak pierwszego dnia.Ledwie znalazÅ‚y siÄ™ półgodziny za GothÄ…, gdy oczy dziewczynki siÄ™ zamknęły i gÅ‚owa opadÅ‚a naramiÄ™ Magdaleny.Nie mogÅ‚o jej przeszkodzić we Å›nie ani to, że koÅ‚a razpo raz wpadaÅ‚y w dziury i wóz siÄ™ przekrzywiaÅ‚, ani nie szkodziÅ‚a jejniewygodna pozycja siedzÄ…ca czy nieprzyjemna ciasnota na wozie.Nawet gÅ‚oÅ›ne przekleÅ„stwa woznicy Gustawa i twarde strzelanie z batana sprzeciw wołów ciÄ…gnÄ…cych wóz nie byÅ‚y jej w stanie obudzić.Magdalena ze wzruszeniem gÅ‚askaÅ‚a trzynastolatkÄ™ po jasnorudychkÄ™dziorach.W twarzy Carlotty byÅ‚o coÅ› poruszajÄ…cego.Jej powieki lekkodrgaÅ‚y, delikatna skóra poprzecinana byÅ‚a fioletowymi żyÅ‚kami.Przykażdym wdechu skrzydeÅ‚ka nosa drżaÅ‚y.- %7Å‚e też ty to wytrzymujesz! - Adelaide teatralnym ruchem otarÅ‚a sobieczoÅ‚o.Jej zazwyczaj melodyjny, niski gÅ‚os zaÅ‚amywaÅ‚ siÄ™.Twardy trzaskkół na kamienistym podÅ‚ożu dziaÅ‚aÅ‚ jej na nerwy.- TÄ™po jak cegÅ‚ysiedzimy codziennie na tej twardej Å‚awce.Wieczorem ledwie siÄ™ ruszam.Już teraz czujÄ™ siÄ™ jak stara baba, którÄ… wszystko boli.- Na potwierdzenieprzycisnęła dÅ‚onie do pleców i wykrzywiÅ‚a pomalowane na czerwonowargi.Czarne, rozpuszczone i opadajÄ…ce na ramiona wÅ‚osy okalaÅ‚y jejtwarz Madonny.W sÅ‚abym Å›wietle pod plandekÄ… wozu skóra wydawaÅ‚asiÄ™ bielsza niż zwykle.- Samo to jest nie do zniesienia, a jeszcze jak tysÅ‚użyć swemu dziecku za podpórkÄ™ pod gÅ‚owÄ™.To siedzenie gÄ™sto jednona drugim jest po prostu nie do wytrzymania!Magdalena w duchu uÅ›miechnęła siÄ™ do siebie.Mimo tych szorstkichsłów już dawno odkryÅ‚a tÄ™sknotÄ™ w ciemnych oczach Adelaide.Spojrzenie, jakie rzucaÅ‚a na CarlottÄ™, zdradzaÅ‚o, jak bardzo pragnęłapodobnego poczucia bliskiej wiÄ™zi.- Szkoda, że Mathias każdego dnia jedzie obok Niklasa na drugimwozie - stwierdziÅ‚a Magdalena.- Ten nieokrzesany Å‚obuz wbija twojemuchÅ‚opakowi bzdury do gÅ‚owy.- ChÅ‚opak w jego wieku musi trzymać z innymi Å‚obuzami.Toniewyobrażalne, moja droga, żeby jeszcze jako dorosÅ‚y mężczyznatrzymaÅ‚ siÄ™ mojej spódnicy.Akurat teraz, bez ojca, i tak jest mudostatecznie trudno znalezć sobie mÄ™skie wzorce.- Rogiem pelerynyAdelaide przesadnie otarÅ‚a sobie kÄ…cik oka.- Z córkami jest zupeÅ‚nieinaczej.Nie dane mi byÅ‚o, niestety, dochować siÄ™ dziewczynki.MojemaÅ‚e, delikatne stworzonka o wiele za szybko umieraÅ‚y po urodzeniu.Ktowie, co by byÅ‚o, gdyby jedno z nich przeżyÅ‚o.- Znów chwyciÅ‚a rógpÅ‚aszcza i otarÅ‚a kÄ…cik oka.Jej spojrzenie poszybowaÅ‚o w dal.W koÅ„cuprzemogÅ‚a siÄ™, odwróciÅ‚a i pogÅ‚askaÅ‚a MagdalenÄ™ po kolanie: - Nigdyjednak nie zapominaj, moja droga, że dziecko nie zastÄ…pi ci ukochanegomęża.Nawet wtedy, kiedy jego nagÅ‚y wyjazd powoduje tak wiele pytaÅ„ iwÄ…tpliwoÅ›ci.Dziecko jest pocieszeniem, niczym wiÄ™cej ani mniej.- Nie martw siÄ™.- Magdalena przyciÄ…gnęła kolano bliżej Å‚awki, żebyuniknąć dotyku Adelaide.- RóżnicÄ™ pomiÄ™dzy mężem a córkÄ… znambardzo dobrze i z pewnoÅ›ciÄ… dam sobie spokój z przerzucaniem na mojedziecko takiego brzemienia.OparÅ‚a siÄ™ i zamknęła oczy.To, że nie można uciec od współ-towarzyszy podróży na ciasnym wozie, tylko jest siÄ™ skazanym narozmowy, byÅ‚o jedynÄ… wadÄ… bycia tygodniami w drodze.- Tak, tak, a akurat teraz przede wszystkim najchÄ™tniej daÅ‚abyÅ› sobiespokój z rozmowami ze mnÄ….Tymczasem one mogÄ… nam obydwu trochÄ™skrócić czas podróży.Ach, jak nienawidzÄ™ tego siedzenia w ciszy! - Natyle, na ile to byÅ‚o możliwe w tej ciasnocie, Adelaide siÄ™ przeciÄ…gnęła.-Posuwamy siÄ™ naprzód o wiele za wolno.JesteÅ›my w drodze już dobrytydzieÅ„ dÅ‚użej, niż planowaÅ‚yÅ›my.Nawet wczoraj, w Wielki PiÄ…tekmusieliÅ›my jechać.- Na chwilÄ™ przerwaÅ‚a, zÅ‚ożyÅ‚a dÅ‚onie jak do modlitwyi spuÅ›ciÅ‚a oczy.Magdalena już siÄ™obawiaÅ‚a, że siÄ™ przeżegna i zacznie modlić.Jednak AdelaidepodniosÅ‚a gÅ‚owÄ™ i mówiÅ‚a dalej: - Dziwi mnie, że nasi towarzysze takzwyczajnie to traktujÄ….W tym tempie nie dotrÄ… już do Lipska na poczÄ…tekwielkanocnych targów.Nie dojadÄ…, choćby nawet jechali w Å›wiÄ™tÄ… nocwielkanocnÄ….- Nie martw siÄ™ już tak bardzo o zbawienie swojej duszy, nawet jeÅ›linie obejdziesz jak trzeba wszystkich piÄ…tków.Za to na pewno niebÄ™dziesz siÄ™ od razu smażyć w piekle.- Magdalena ledwie zauważalnieuniosÅ‚a brew.NagÅ‚a pobożność nie pasowaÅ‚a do Adelaide
[ Pobierz całość w formacie PDF ]