[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wzięliśmy pod mikroskop wyłącznie kręgipowiązane z rządem.- A gdzie indziej mielibyśmy szukać? - spytałKendrick.- Niestety, w twoim \yciu osobistym.W twojejprzeszłości mo\e być coś takiego albo ktoś taki,zdarzenie bądz znajomi, mo\e jakiś epizod, któryzelektryzował przyjaciół ewentualnie wrogów tak, \ezapragnęli cię awansować lub, wręcz przeciwnie,wziąć na celownik.A nie oszukujmy się,kongresmanie, jesteś potencjalnym celem, to nie\arty.- Ale\, MJ - wtrąciła się Khalehla.- Nawet gdybyśmyznalezli ludzi, którzy albo go lubili, albo nienawidzili,musieliby mieć powiązania z Waszyngtonem.Jakiśpan Iks z Ann Arbor w stanie Michigan.czy to przyjaciel, czy wróg.nie mógł ot tak po prostu udaćsię do banków ściśle tajnych danych lub doarchiwów i powiedzieć: "Wiecie co, są tu takie akta,z których chciałbym sporządzić sobie kopię, \ebymóc sprokurować fałszywą notatkę dla prasy".Nierozumiem.- Ja te\ nie, Adrienne.A mo\e powinienem mówić dociebie "Khalehlo", do czego musiałbym się dopieroprzyzwyczaić.- Nie ma powodu, \ebyś u\ywał tego imienia.- Nie przeszkadzaj - napomniał ją Evan zuśmiechem.- Khalehla świetnie do ciebie pasuje -dodał.- No właśnie, sam nie rozumiemciągnął Payton.Alejak ci ju\ mówiłem, w systemie jest jakaś luka,szczelina, którą przeoczyliśmy, musimy więcspróbować wszystkiego.- To dlaczego nie przydusić Partridge'a iPrzewodniczącego Izby? - nalegał Kendrick.- Skorodokonałem tego, czego dokonałem w Maskacie, niebędą chyba tacy silni, \eby nie dać się złamać.-Jeszcze nie teraz, młody człowieku.Nieodpowiedniapora, poza tym Przewodniczący odchodzi naemeryturę.- Teraz z kolei ja nie rozumiem.- MJ chce powiedzieć, \e rozpracowuje ich obu -wyjaśniła Khalehla.Evan przyhamował Mercedesana długim zakręcie w lasach Wirginii i odczekał, a\zobaczył zmotoryzowany oddział w lusterkuwstecznym; następnie skręcił w prawo na polną drogę prowadzącą od tyłu do jego domu.Stra\nicygo wpuścili.Teraz było mu wolno; dlatego pojechałna skróty.Khalehla zadzwoniła do niego do biura ipowiedziała, \e przez komputer nadeszła lista odMitchella Paytona.Miał się więc zapoznać z własnąprzeszłością.Miloś Varak szedł drewnianym trapem na olbrzymiąpla\ę przed hotelem Del Coronado niecałe trzykilometry od San Diego.Od wielu tygodni pracowałsumiennie, \eby znalezć szczelinę, przez którąmógłby spenetrować szeregi wiceprezydenta StanówZjednoczonych.Większość czasu spędzał wWaszyngtonie; nie tak łatwo było się przedrzeć dotajnych słu\b rządu.A\ wreszcie znalazł człowiekaoddanego sprawie, o du\ej tę\yznie fizycznej izdyscyplinowanym umyśle, którego słabością byłapewna niedopuszczalna okoliczność, bo gdyby wyszłana jaw, zniszczyłaby jego majątek, całą karierę,niewątpliwie te\ \ycie.Sprawował funkcję sowicieopłacanego stręczyciela dla ró\nych osobistości zkręgów rządowych.Do tej pracy przysposobili gostarsi członkowie jego rodziny, którzy dostrzegli jegomo\liwości i posłali go do najlepszych szkół wokolicy, a tak\e na dobry uniwersytet - dobry, choćnie najbogatszy, bo nie pasowałoby to do obrazka.Starszyzna chciała umieścić młodego, przystojnego,sprę\ystego, dobrze wychowanego człowieka nastanowisku, na którym mógłby świadczyć przysługiw zamian za pewne korzyści.A gdzie\ jest pole do lepszych przysług, jeśli nie poni\ej pasa słabegomę\czyzny, i jakie\ mo\na osiągać lepsze korzyścini\ wiedza o tych słabostkach.Starsi bylizadowoleni, i to od wielu lat.Ten człowiek pochodziłz mafii, nale\ał do mafii, słu\ył mafii." Varakpodszedł do samotnej postaci w prochowcu przyskałach nabrze\a o kilkaset metrów od wysokiego,imponującego drucianego ogrodzenia LotniskaMarynarki Wojennej.- Dziękuję za to, \e zechciał się pan ze mną spotkać -zagadnął \yczliwie Miloś.- Przez telefon wyczułem u pana obcy akcent -powiedział elokwentny, dobrze wyćwiczony, ciemnymę\czyzna.Jest pan wysłannikiem czerwonych? Bojeśli tak, trafił pan pod niewłaściwy adres.-Komunistą? Bo\e uchowaj.Jestem Amerykaninemdo szpiku kości, pańscy consiglieri mogliby mnieprzedstawić w Watykanie.- To obrazliwestwierdzenie, nie mówiąc ju\ o tym, \e całkiemnietrafne.Powiedział pan kilka bardzo głupichrzeczy, tak głupich, \e wzbudził pan moją ciekawość.Dlatego tu przyszedłem.- Niezale\nie od powodów jestem panu wdzięczny.- Pointa była a\ nazbyt wyrazna - przerwał mu agentwywiadu.- Pan mi groził.- Przykro mi, \e pan się poczuł ura\ony.Wcale niechciałem panu grozić [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • katek.htw.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed