[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. To była trucizna wyjaśnił stojący pod tylną ścianą Letheryjczyk.Stwór spojrzał na niego. Znam cię.Znam wszystkie twoje imiona. Pewnie znasz, stra\niku zgodził się mę\czyzna. Trucizna.Powiedz mi, czy.popchnąłeś go w tym kierunku? Na tym polega mój aspekt odparł Letheryjczyk, wzruszając ramionami.Przyciąga mnie.tragedia.Powiedz mi, czy twój bóg wie, \e tu jesteś? Wkrótce z nim porozmawiam.Trzeba mu powiedzieć coś do słuchu.Mę\czyzna wybuchnął śmiechem.Skrzy\ował ramiona, opierając się o ścianę. Pewnie masz rację.Stra\nik ponownie spojrzał na obrońcę. On przechowywał imiona.Wszystkich tych, o których niemal ju\ zapomniano.To.to wielka strata. Nie sprzeciwił się Letheryjczyk. Te imiona nie zaginęły.Jeszcze nie.Alewkrótce się to stanie. W takim razie potrzebuje.kogoś. I znajdziesz go.Stra\nik raz jeszcze przyjrzał się Letheryjczykowi. Czy mnie.popychasz?Mę\czyzna ponownie wzruszył ramionami.Stra\nik pochylił się, chwycił mocno obrońcę za pas, uniósł go i zarzucił sobie nalewe ramię.Potem odwrócił się, stojąc w rosnącej kału\y krwi.I spojrzał na Rhulada Sengara. Twoi przyjaciele nie okazali ci litości stwierdził. Nie? Zmiech Rhulada przeszedł w kaszel.Edur wciągnął spazmatyczniepowietrze. Zaczynam rozumieć, \e jest.inaczej. Ja nauczyłem się, co to litość oznajmił stra\nik i pchnął go mieczem w plecy,przecinając kręgosłup.Trull Sengar zerwał się z posadzki, wytrzeszczając z niedowierzaniem oczy. I tak po raz kolejny. wyszeptał Letheryjczyk.Stra\nik ruszył ku wejściu, ignorując ryki rozwścieczonego Hannana Mosaga.Trull powlókł się w stronę króla-czarnoksię\nika, omijając nieruchomą postaćbrata.Wyciągnął rękę, złapał Hannana Mosaga i pociągnął go w górę, ku sobie. Tron? wychrypiał. Właśnie go straciłeś, sukinsynu. Cisnął nim zpowrotem na posadzkę. Muszę znalezć Feara.Powiedz mu ciągnął Trull, kierującsię ku wyjściu powiedz mu, Mosag, \e poszedłem poszukać Feara.Przyślę tuinnych.Rhulad zadr\ał spazmatycznie, a potem zaczął krzyczeć.Niech i tak będzie.* * *Wyval wydostał się z kurhanu.Robił cię\ko bokami, ociekając czerwonymbłotem.Po chwili pojawiło się widmo, ciągnące za sobą nieprzytomnegoLetheryjczyka.Shurq Elalle, która do tej pory czuwała przykucnięta przy Ublali, głaszcząc go poczole i zdumiewając się głupkowatym uśmiechem przylepionym do jego twarzy,wyprostowała się i rozejrzała wokół, opierając ręce na biodrach.Pięć le\ących naziemi ciał, zwalone drzewa, odór wypełnionej zgnilizną ziemi.Dwóch jejpracowników pod ścianą wie\y Azath.Mag zajął się ranami Zaprzysię\onego.Zaprzysię\ony.Có\ to właściwie jest za tytuł?Bli\ej bramy stała Imbryk w towarzystwie wysokiego, białoskórego wojownika,który trzymał w dłoniach dwa letheryjskie miecze.Gdy Shurq podeszła bli\ej, zauwa\yła, \e jego nagość jest imponująca. Jeśli się nie mylę, jesteś tej samej krwi co Tiste Edur stwierdziła.Mę\czyzna spojrzał na nią, marszcząc lekko brwi. Nie.Jestem Tiste Andii. Skoro tak mówisz.Poniewa\ załatwiłeś się ju\ z tymi.stworami, to sądzę, \enie jesteś więcej winien wierności wie\y Azath.Mę\czyzna skierował na wie\ę spojrzenie swych dziwnych, czerwonych oczu. Nigdy nie byliśmy.przyjaciółmi odparł, a potem uśmiechnął się lekko. Aleteraz ona nie \yje i nie jestem winien słu\by nikomu poza sobą samym. Ponowniepopatrzył na Shurq. Są te\ rzeczy, które muszę zrobić.dla siebie. Czy mogę ci towarzyszyć? zapytała Imbryk. Byłbym z tego bardzo zadowolony odparł wojownik.Shurq Elalle przymru\yła powieki. Zło\yłeś obietnicę, tak? zapytała. Obiecałeś coś wie\y i chocia\ ona nie\yje, jesteś zdecydowany dotrzymać słowa. Dziewczynka będzie bezpieczna, dopóki zechce pozostać ze mną potwierdziłwojownik, kiwając głową.Shurq rozejrzała się wokół po raz kolejny. Tym miastem władają teraz Tiste Edur stwierdziła. Czy mogą zwrócić naciebie niepo\ądaną uwagę? Biorąc pod uwagę fakt, \e towarzyszy mi Wyval, widmo oraz nieprzytomnyniewolnik, którego widmo uparcie taszczy ze sobą? Sądzę, \e tak. W takim razie lepiej, \ebyś opuścił Letheras niepostrze\enie. Zgadzam się.Masz jakieś sugestie? Jeszcze nie. Ale ja mam.Odwrócili się i zobaczyli Zaprzysię\onego oraz jego maga.Obaj zbli\ali siępowoli, pierwszy wsparty na ramieniu drugiego.Te ostatnie słowa wypowiedziałśelazna Krata. Pracujesz teraz dla mnie zaprotestowała Shurq Elalle. Nie pozwalam cizgłaszać się na ochotnika.Zaprzysię\ony uśmiechnął się szeroko. Aha, ale ja tylko sugeruję, \e oni potrzebują eskorty.Kogoś, kto zna wszystkiesekretne drogi wyjścia z miasta.Tyle przynajmniej mogę zrobić.Ten Tiste Andiiuratował mi \ycie. Wpadanie na pomysły szybciej ni\ ja nie wró\y dobrze naszej współpracy ostrzegła go Shurq Elalle. Przepraszam.Obiecuje, \e to się ju\ nie powtórzy. Uwa\asz, \e jestem małostkowa, tak? Ale\ skąd
[ Pobierz całość w formacie PDF ]