[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Dzień dobry.Dziękuję.Nie chciałam cię obudzić.- Dzień jest zbyt piękny, żebym go marnował w łóżku.Oczywiściesam.Co będziemy robić w tak cudowny poranek? - zapytał Ross, patrząc301na szmaragdowozielone wzgórza i szafirowy ocean.Nie patrzył jejw oczy, gdy zadawał to pytanie.Była sobota, jedenastego czerwca.Oboje wiedzieli, że to szczególnadata.Piękny dzień na wesele.Janet nie odpowiedziała.- Może zrobimy sobie piknik na plaży i pójdziemy na długi spacer? - zapytał Ross.- Może zjemy wczesny lunch na plaży, żebyś zdążył do Atherton naślub? - zapytała swobodnie Janet.- Nie idę na ślub - odrzekł Ross.Powiedział jej to sześć tygodnitemu.Od tej pory o tym nie rozmawiali.- Kathleen jest jedną z twoich najbliższych przyjaciółek.Ross odwrócił się i spojrzał na nią, a potem czule odgarnął jej z oczuzłote pasmo.Chciał je widzieć.- Ty jesteś jedną z moich najbliższych przyjaciółek.- Ross, nie będzie mi przykro, jeśli pójdziesz.Uważam, że powinieneś.Ja nie mogę.- Wiem.Ale nie wiem, dlaczego o tym rozmawiamy.Mogę zmienićtemat?- Jasne.- Wczoraj dzwonił do mnie Arthur.- Och? Jak się miewa? Wciąż w siódmym niebie z powodu Tony'egoza Joannę!- Z powodu ośmiu statuetek.Wszystkie powinny należeć do ciebieza to, że uratowałaś przedstawienie.- Ross.- zaczęła, lekko potrząsając głową.Nie wiedział, dlaczego tak bardzo peszą ją komplementy, mówienie,jaka jest dobra, utalentowana i piękna.Będzie musiała się przyzwyczaić.On nie zamierza przestać jej mówić prawdy.- Tak czy inaczej, zgadnij, kogo chce Arthur poprosić, o przeniesienie jakiego przedstawienia, dokąd?- Ciebie, o przeniesienie Piotrusia Pana na Broadway.Kiedy?- Tak, żeby zacząć grać pod koniec września.Tylko że nie chce mnie.Chce ciebie.Chociaż udaje, że zależy mu na nas obojgu.- Arthur ma na miejscu cudowny talent.W końcu Beth też dostałaTony'ego za Joannę.- Ten Tony również powinien być twój.Zatem - powiedział powoliRoss - co ty na to? Wynajmiemy piękny apartament z widokiem na Central Park i skoczymy na cztery miesiące do Nowego Jorku?302- Nie - odparła po prostu, wciskając się głębiej w fotel, jakby chciałapowiedzieć: Nie wyjadę stąd, nigdy".- Nie do Nowego Jorku.- Janet, pijesz kawę z kubka z napisem Kocham Nowy Jork".- Ty mi go przyniosłeś.- To twój ulubiony kubek!- To prawda - odrzekła Janet, kiwając głową i śmiejąc się.- Przyznaję, że to mój ulubiony kubek, ale nie chcę się przeprowadzać do Nowego Jorku.- Dobrze - zgodził się szybko Ross.- Dobrze? - zapytała Janet zaskoczona.Czyżby nie miał zamiarunaciskać?- Tak.Powiedziałem Arthurowi, że nie będziesz chciała, ale obiecałem, że zapytam.Poza tym mam dla ciebie lepszy pomysł na jesień.- Jaki? - zapytała niepewnym głosem.- Harper i Peterson, autorzy Joanny, napisali nowy musical.Dostałem go w tym tygodniu.Nosi tytuł San Francisco.Sądzę, że napisali gospecjalnie dla ciebie, żebyś występowała tutaj.Chciałbym, żebyś przejrzała scenariusz.Jeśli ci się spodoba, zaczniemy tej jesieni.Jeśli nie,znajdziemy coś innego.- San Francisco! To o gorączce złota albo o trzęsieniu ziemi, albo.-zapytała żarliwie Janet.I tak nie miało to znaczenia.- Współczesny musical. Dzieci-kwiaty" i małe kolejki linowe.- Gdzie scenariusz? - zapytała Janet prawie bez tchu, nie mogącukryć ekscytacji.- Niedaleko.- Drażnisz się ze mną! - Janet wstała.- Gdzie?- W bagażniku mojego samochodu.Usiądz.Wezmiemy go na piknik na plaży.Spędzimy cały dzień na czytaniu scenariusza i patrzeniu nafale.Co ty na to?- Cudownie.Chodzmy.- Janet.- Ross powiedział to poważnie.Janet usiadła w fotelu i spojrzała na niego.- Co?- Co z tą drugą częścią? Powiedziałaś, że nie zgadzasz się na NowyJork, ale.- przerwał.Dużo o tym myślał.Chciał tego.Nie wiedział,jak zareaguje Janet.- Może byśmy wynajęli mieszkanie?Przez miesiące po tym bezksiężycowym, marcowym wieczorze, gdykochali się po raz pierwszy na wzgórzach za domkiem, spędzali prawiekażdy weekend razem tutaj, u Janet.Ale w tygodniu byli oddzielnie.303Ross codziennie rano pracował w teatrze.Piotruś Pan był tylko jednąz jego produkcji.Janet co wieczór pracowała do pózna.Z teatru wychodziła zwykleo północy.Gdy jechała prosto do domu, docierała na miejsce prawieo drugiej.A nie zawsze jechała prosto do domu.Czasami Ross widywałją wychodzącą z Peterem.Pewnej środowej nocy Ross zabrał Janet do swojego bajecznegomieszkania, dziesięć minut drogi od teatru.Patrzyli na migocące światłamiasta, pili szampana, kochali się i zasnęli objęci, ale rano Janet od razuchciała wyjść, nerwowo chodziła po pokoju jak zwierzę w klatce, niewiedząc, kim jest i co robi w jego domu o siódmej rano.Nigdy o tym nie rozmawiali, ale ustalił się pewien porządek.Spędzali dwie noce razem i pięć nocy oddzielnie.Rossowi to nie wystarczało, ale nie wiedział, co czuje Janet.Musiał wiedzieć.Teraz, w odpowiedzi na jego pytanie, Janet milczała.Patrzyła tylkona niego, odrobinę zakłopotana, trochę zaskoczona, niespokojna i poruszona.- Myślisz, że ludzie nie powinni mieszkać razem? - zapytał.Moglibyśmy wziąć ślub, pomyślał.Ale na to było jeszcze o wiele za wcześnie.- Nie.Sądzę, że to dobry pomysł - rzekła szczerze.- Ogólnie czy dla nas?- Ogólnie - powiedziała, ale po chwili uśmiechnęła się chytrze i dodała: - Może dla nas.- Moglibyśmy spędzać noce w tygodniu w mieście, u mnie.Gdybyśprzeniosła trochę swoich rzeczy i zadomowiła się, byłoby ci tam dobrze.A weekendy spędzalibyśmy tutaj.Między produkcjami mielibyśmy więcej czasu.Moglibyśmy tu zostać na cały sierpień.- Brownowie zamierzają sprzedać całą posiadłość - powiedziałanagle, przypominając sobie niepokojącą nowinę, o której dowiedziałasię poprzedniego dnia.Westchnęła.- Może i tak będę musiała szukaćnowego domu.Jestem pewna, że sprzedadzą majątek bardzo szybko,nawet jeśli cena wywoławcza będzie ogromna, bo to świetne miejsce nabudowę osiedla
[ Pobierz całość w formacie PDF ]