[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przypuszczalnie planuje zatrzymać taksówkę, wrzucićniemowlę do środka i wysiać na przejażdżkę przez pięć dzielnic. A jak wrócicie, pójdziemy na dach na prażone orzechy i pianki, zgoda?Dzieci krzyczą z radości, zbiegając po schodach. Dzieci to prawdziwe kule energii śmieje się June. Dlatego nie miałam dzieci. Feen bierze serwetkę z kolan, wtyka zadekolt i rozkłada na piersi. Niszczą wszystko, czego się tkną.Osuszam kieliszek.Patrzę na jedzenie, którego nawet nie ruszyłam, za tojestem przy trzeciej kolejce wina.Niedobrze. Idz po zdjęcia upiera się ciocia Feen. Pózniej zmuszam się do uśmiechu. Val nie skończyła jeść wtrąca mama pośpiesznie. Ona może jeść, a ja będę oglądać zdjęcia. Nie będziemy oglądać żadnych zdjęć! oznajmia Charliepodniesionym głosem. A dlaczego nie, do diabła? pyta Feen. W każdym razie nie przy moich dzieciach.298RcLT Formalnie rzecz biorąc, są teraz w parku podsuwa mama z nadzieją. A co to za różnica? Ciocia Feen rozgląda się zdezorientowana.Jejgałki oczne toczą się w oczodołach jak cytrynki w jednorękim bandycie. Nie chcę, żeby weszły i zobaczyły zdjęcia mówi Charlie stanowczo. A co, to są jakieś pornosy czy coś w tym rodzaju? dopytuje ciociaFeen. To nie są.pornosy. Mama wypowiada to słowo z wysiłkiem, niechce wspominać o pornografii przy świątecznym rodzinnym posiłku (ani przyżadnej innej okazji, skoro o tym mowa). Mamo, powiedz ciotce, na czym polega problem mówi Charlie. To żaden problem poprawiam go. W każdym razie nie dla ludzimyślących. O czym ty mówisz? Charlie patrzy na mnie. Przestańcie się kłócić i przynieście wreszcie te zdjęcia ponagla ciociaFeen. Kiedy Tessie i ja umrzemy, zostaniecie tylko wy.Nasza linia zostanieprzerwana jak przecięta żyła.Znalezliście krewnych po drugiej stronie kuliziemskiej i chcę ich obejrzeć.O co właściwie tu chodzi? Nie teraz mówi mama. Ale nie rozumiem, dlaczego. upiera się ciotka. Bo są czarni wyrzuca Charlie. Tak jest.Afroamerykanie.Ciocia Feen sprawia wrażenie skonsternowanej. Nie mogą być Afroamerykanami, bo nie są Amerykanami, tylkoArgentyńczykami poprawiam go. Ale nawet to nie jest do końca prawda, sąmieszanką wielu kultur, Ekwadorczyków, Afrykańczyków i Włochów. Nieważne, jaka to mieszanka, zawsze będzie jeden dominujący kolor,czyli czarny prostuje Charlie.299RcLT Nie, to jest mieszanka. Mieszanka powtarza ze zdziwieniem Feen.Domyślam się, że babcianie przekazała jej szczegółów o naszych krewnych, z którymi od tak dawna niemieliśmy kontaktu.Ciotka Feen się zastanawia, potem mówi: A czego sięwłaściwie spodziewałaś? Mieszkają na południe od Meksyku. To nie ma nic wspólnego z tą sprawą wtrąca mama. Popatrz na mapę. Feen wzrusza ramionami. Dobra, posłuchajcie.Zanim wszyscy głową walniemy w mur,pozwólcie mi powiedzieć, że spotkałam krewnych.Lubię ich, to dobrzy ludzie,oboje z Alfredem prowadzimy z nimi interesy.Owszem, są czarni, ale też sąWłochami. Bla, bla, bla mamrocze Feen. Tak jest, są jednym i drugim.A co więcej, są piękni. Uświadamiamsobie, że w środku tej kretyńskiej kłótni reaguję jak idiotka. Jasne, że tak mówisz prycha Charlie, stukając widelcem w stół. Do diabła, co to znowu ma znaczyć? Akceptujesz wszystko.Jesteś liberalna. A co to ma wspólnego z rodziną w Argentynie? Jesteś szczęśliwa, że masz w rodzinie czarnych.Jasne, wpuśćwszystkich. Rozpościera ręce. Co za różnica? %7ładna.Kogo obchodzi kolor skóry? Mnie.Nie chcę, żeby moje córki przyprowadzały do domu czarnych.Okay? Jestem za równymi prawami, wierzę, że należymy do tej samej boskiejtęczy.Ja tylko nie chcę, żeby moje córki wychodziły za nich za mąż. Charlie! June odsuwa krzesło. Mówisz poważnie?300RcLT Mówi poważnie. Tess ze smutkiem kręci głową.Nie ulegawątpliwości, że kłócą się o to od miesięcy.Charlie rozgląda się po stołownikach, szukając wsparcia. Tato, pomóż mi. Hej, odkąd mam raka, nic mi nie przeszkadza. Tata unosi ręce.Kocham świat i wszystkich jego mieszkańców. Dzięki syczy Charlie. To nie jest wina mojego męża, że mamy czarnych w rodzinie wtrącamama. To nie jest niczyja wina, mamo odpowiadam. Nie chciałam, żeby tak to zabrzmiało. Mama macha rękami, jakzawsze, kiedy jest zdenerwowana. Tylko że nigdy nie mówię tego, co trzeba,kiedy zaczynamy rozmawiać o stosunkach rasowych. Nie powiedziałaś nic złego zapewniam ją. Naprawdę nie ma niczłego w tym, że w rodzinie są czarni. Dla ciebie mówi Charlie.Odwracam się do niego. Przecież nie odkryłam, że nasze kuzynki prowadzą kartel narkotykowy. Skąd wiesz, że nie? Charlie, ty naprawdę jesteś chory. Nic nie mogę na to poradzić.Nicnie jadłam, tracę perspektywę.W tej chwili mogłabym ugryzć dzikiegoniedzwiedzia w tyłek.Mama mnie broni. Posłuchaj, Charlie, Valentine nie pojechała do Argentyny odgrzebywaćjakieś rodzinne sekrety. Ależ wręcz przeciwnie.Znalazła ten przeklęty rysunek, Tess mi o tymmówiła, a potem pojechała szukać Ralpha.301RcLT Rafaela poprawiam. Rafaela, nieważne.Poleciała tam i zaczęła z nimi robić interesy.Dajżespokój.O co tu chodzi?Sama nie wiem, kiedy zerwałam się z krzesła. Charlie, jak możesz! Nikt nigdy o nic cię nie prosił.Wżeniłeś się wnaszą rodzinę i od początku cholernie dobrze cię traktujemy.Kiedypotrzebowaliście z Tess pomocy przy kupnie domu, wszyscy się dołożyliśmy. Tak, a teraz mi to wymawiasz. Bo to prawda, tylko ty nie jesteś wdzięczny.No cóż, pieniądzepożyczyła czarna strona mojej rodziny, okay?! wrzeszczę.Tess wstaje. Uspokójcie się wszyscy.Gabriel podaje mi chlebowy paluszek.Mieszka ze mną.Na okorozpoznaje spadek cukru we krwi. On potrzebuje pomocy! wskazuję mojego szwagra.Uświadamiamsobie, że jestem wstawiona.Trzymam się stołu.Charlie podnosi się z krzesła. Siadaj, Charlie rozkazuje mój ojciec. Nikt nie wyjdzie z tegopokoju.Charlie siada. Nie pozwolę na to. Ojciec wali pięścią w stół. Nie pozwolę nakłótnie.Nikt nie wyjdzie, dopóki tego nie rozwiążemy. %7łyczę szczęścia, siostrzeńcze. Ciocia Feen dłubie w zębachchorągiewką z dyni.Siedzimy w milczeniu, bo nikt nie ma pojęcia, co powiedzieć.302RcLT Wychodzę oznajmia Pamela z progu.Odwracamy się ku niej.Ma nasobie płaszcz. Och, Pam, wstałaś, jak twoja migrena? Siadaj i jedz.Farsz jest takdobry jak farsz mojej mamy mówi mama. Nie traktuj mnie protekcjonalnie. Wcale tak cię nie traktuję. Mama zdziwiona patrzy na nas. A możejednak?Tess i Jaclyn kręcą głowami, że nie. Jasne, trzymajcie się razem. Pamela patrzy na moje siostry. Dobrze się czujesz, Pamela? pyta June. Czy ja o czymś nie wiem? O tym.Nie wiesz o tym.I ja też nie wiedziałam. Pamela rzuca na stółzgnieciony w kulkę papier.Biorę go i wygładzam.Sądząc po wyglądzie, Pamela przez wiele godzingniotła go ze złością.To wydruk e maila. Czytaj warczy bratowa do mnie. Wydrukowałam go w domu i wpociągu nauczyłam się na pamięć.No, czytaj. Co masz czytać? pyta ojciec
[ Pobierz całość w formacie PDF ]