[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pyszna scena, nie mojegopióra godna.Oficerek wyprężony jak trzcinka, z uśmieszkiem bezczelnym i generał w pyskmu się śmiejący, tak iż tamtemu tupet począł z gęby zjeżdżać, a zęby wyszczerzone kwasudostały.- Z dział bijecie, zwycięstwo nad Suchetem świętując.Grzeczny wasz generał, że mio tym tak rychło donosi.Ha, ha, ha.Powiedz pan, poruczniku, swemu dowódcy, by mi częściej liściki tak zabawne przysyłał, gdyż czasu ostatnio nie miałem, by komedie oglądać,a śmiechu się nigdy człowiek za dużo nie naje.Ha, ha, ha.I my z Soultem zaczęliśmy się śmiać, ale nam do śmiechu nie było.Massenaprzestał rechotać nagle, jak gdyby mu zatkano usta.- To wszystko, poruczniku!Trzask obcasów.- %7łegnam więc.Z klapnięciem zamka u drzwi splótł się brzęk szklanek i drobiazgów leżących nastole.Myślałem, że sobie Massena rękę roztłamsi, z taką mocą wyrżnął pięścią o mapę.- Dam ja ci święto! Soult, ludzi w pogotowie stawiaj, wieczorem ruszamy!Ruszyliśmy, jak rzekł.Prowadziłem kolumnę Soulta, który otrzymał rozkaz, byobejść wzgórze Monte Ratti i od tyłu skoczyć.Druga kolumna, dowodzona przez Miollisa,miała się wedrzeć od frontu na strome zbocza, flankowane szańcami: Quezzi, Richelieu iśw.Tekli.Rzekę Bisagno przekroczyliśmy właśnie, w miejscu gdzie znałem bród, gdy naglehuk donośny powietrzem wstrząsnął i nie ustawał już.Miollis widać wspinaczkę zaczął, aAnglicy, okręty swoje podprowadziwszy, bili całymi burtami w niego i w miasto.Krzyk ztyłu się rozległ:- Generale!Jezdziec zdyszany dopadł czoła kolumny.- Generale! W mieście bunt, tłumy na ulicach!- Gdzie Massena?- Nie wiem, byłem przy.- Karsnecky! Bierz drugi batalion i biegnij do miasta, nóg nie żałuj!Nie żałowałem.Biegliśmy jak szaleńcy, płuca z piersi wypluwając.Tchu już brakło inogi mdlały, gdy w bramę wpadliśmy.Za pózno, Massena już sytuację opanował.Podścianami marmurowych pałaców ustawiono szeregi wichrzycieli i rozstrzeliwano bezlitości.Ze zgrozą zauważyłem, że co drugi nosi moderunek gwardii narodowej.Pojąć tegonie mogłem.Kto ich podjudził, czemu przeciw nam, dobroczyńcom swoim, rękę podnieśli?Długo w noc biłem się z myślami, nie mogąc przepomnieć oczu młodego genueńczyka,który osuwał się na ziemię wzdłuż ściany.Wczoraj jeszcze razem z żołnierzem francuskimdzierżył w ryzach oligarchię własnego grodu, dzisiaj zaś występował w interesie tejoligarchii.A jeśli nie w jej, to w czyim?Na szczęście Soult i Miollis opanowali szaniec na Monte Ratti, Austriaków wwąwozy spędzili i przywiedli 1500 jeńców.1500 gęb do żywienia! Massena nie zważając na to promieniał.Odznaczenia i awanse sypnęły się jak manna, a jeniec-oficer poniósł list doOtta z wiadomością, że kanonada, którą Austriacy rankiem usłyszą, będzie odprawiona nacześć wczorajszego zwycięstwa.Godny Cezara respons.Rozpalony sukcesem general-en-chef w dwa dni pózniej zebrał sztab cały, bydowódców do nowego skoku przekonać.Przekonywać nie było trzeba.Zazdrośni o sukcesy,na osłabienie wojska nie bacząc, rwali się do akcji.Wieczór był już pózny, gdy nad mapą ślęczeli, analizując sytuację.GenerałowieSoult, Arnaud, Petitot, pułkownik Mouton i jeszcze kilkanaście głów młodych i starych,formowało wokół stołu wianuszek podobny do naszyjnika z zapięciem, które całość wkupie trzymało.Tym zapięciem był Massena.Chudy i ciemnowłosy, o czarnych oczach idługim nosie, suchy, nierozmowny i zgorzkniały, ciągnął już za sobą welon legendy.Frączewski opowiadał, że nim Massena stopień swój osiągnął i Korsakowa pod Zurichemrozbił, chłopcem okrętowym był i przemytnikiem.Choćby i diabłem był, cóż z tego.Miastabronił jak lew, kąsając Otta z talentem niezrównanym, który podziw i uwielbieniewzbudzał.Generałowie jego o laurach jeno myśleli i rozkazy wiernie wypełniali, on zaś otysiących zdychających z głodu zapominać nie mógł.I dlatego teraz wskazywał na PortoFino, sugerując kierunek uderzenia.-.A jeńcy gadają, że Ott prowadzi tamtędy transporty z żywnością.Przedrzemysię wzdłuż morza i przechwycimy konwój.- Generale! - Soult nie potrafił powstrzymać się od podniesienia głosu - generale!Cóż nam da te kilka worków mąki? Gdyby tak uderzyć całą siłą na Monte Creto, można bybyło Otta z kopytami przegonić precz, złamać pierścień oblężenia.To jest szansa!- To jest szaleństwo - mruknął Massena.- Bonapartego też szaleńcem zwano, gdy pod Lodi i pod Arcole stawał!Massena zbladł, jakby mu policzek wymierzono.Słowa tamtego.Rozejrzał sięwokół, lecz oczy wszystkich mówiły mu, że zgadzają się z Soultem.Wahał się jeszcze.Soultdostrzegł to i w lot okazję chwycił:- Głowę daję, że zwyciężymy!- Dobrze, będzie jak chciałeś.Przegrasz.dasz głowę!Ranek 13 maja.Już dobrą godzinę sunęliśmy wąwozami ku Austriakom, jak duchyrozpływające się w mżawce, która utrudniała widoczność.Wtem strzał pojedynczy echoponiósł po górach i żołnierz w pierwszym szeregu padł na kolana, a potem w mokrą od rosywysoką trawę.Polak to był i po polsku zakrzyczał w śmierć zapadając.Strzałkowski ze swoimi wysforował się na czoło, jak łeb taranu, ale i jak tarcza, która pierwsze pociskiprzyjmie na swój grzbiet.Bez komendy szarpnęło ludzi do przodu.Rwali po zboczach jak górskie kozice ispychali Austriaków samym impetem uderzenia.Bagnety pracowały w trzewiach, szablecięły i kłuły, strzały na oślep przewiercały niebo i łupiny żołnierskich czaszek.Długo tak, zadługo.Koło południa sięgnęlimy górskiego siodła, mając już prawie na dłoni sukcesobiecywany przez Soulta.Kolumna Arnauda dopadła baterii austriackiej, gdy naraz rannykanonier lont w jaszcze wsadził.Słup ognia z ziemi wytrysnął, rozrzucając po skałachkrwawe strzępy.Przycichło.Przerażeni ludzie kulili się, jakby prochowy wulkan jeszczeraził.Z prawej strony, od przełęczy, zamajaczyły dwie białe kolumny, pchające przed sobąoddziały Moutona.Soult rozpaczliwym gestem pchnął do ataku rezerwy trzeciąpółbrygadę, ale tego dnia niebo i piekło zawarły pakt przeciw niemu, bo zerwała się burzapotworna, zwyczajna o tej porze i zapał szeregów zgasł jak płomień zalany strumieniemwody.Broń i moderunek namokły w jednej chwili, a Austriacy z krytego szańca,niewidocznego pośród ulewy, wyrywali czerwone smugi w naszym szyku.Szedłem tuż za generałem, czepiając się krzewów, które wyścielały zbocze, gdynagle ból przeszył mi biodro, jak strumień wrzątku i o ziemię cisnął [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • katek.htw.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed