[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Po krótkiej naradzie radiowóz odjechał, porucznik wrócił naswoje stanowisko koło winnej latorośli, a sierżant Pawlakenergicznym krokiem ruszył w kierunku willi, furtka byłaotwarta.Canetti, zaskoczony niespodziewaną wizytą, nie ukrywałswojego niezadowolenia.- Pan jeszcze do mnie? O co znowu chodzi? Sierżantzasalutował i uśmiechnął się życzliwie.- Nie dotrzymał pan swojego przyrzeczenia.Umówiliśmy sięprzecież, że nie będzie pan korzystał z wozu przed dokonaniemkoniecznych formalności.Korsykanin niecierpliwie wzruszył ramionami.-Ależ, panie sierżancie.Przejechałem tylko kawałek tutaj,koło domu.Chciałem się nacieszyć nową maszyną, jeszczewypróbować.Sierżant pokiwał głową.- Rozumiem.Tym niemniej umówiliśmy się, a umowa jestumową.Chciałbym zobaczyć pański wóz.- W jakim celu?- Tak sobie, z ciekawości.Chciałbym z bliska obejrzeć takąluksusową maszynę.Chyba pan nie ma nic przeciwko temu.Canetti niechętnym spojrzeniem zmierzył milicjanta.- Nie bardzo rozumiem, ale jeżeli pan koniecznie chce, toproszę.Wezmę tylko klucz od garażu.- Zniknął w głębi domu.Sierżanta ogarnął jakiś niepokój.Cofnął się na ganek i odpiąłkaburę, w której tkwił pistolet.Po chwili w drzwiach pojawił się Canetti.Klucz od garażuniósł w ręku.- Proszę.Niech pan idzie za mną.Zeszli w dół, do garażu.Canetti otworzył drzwi i zapaliłświatło.Mocna żarówka rozproszyła ciemności, z których wyłonił sięsrebrzysty duży samochód, tylko jeden samochód.Sierżant obejrzał dokładnie wóz, pogładził błotniki, zderzaki,zajrzał do wewnątrz.Udawał ogromne zainteresowanie, kręciłgłową z podziwem.- Wspaniała maszyna, naprawdę wspaniała maszyna-powtarzał.- Takim czymś jezdzić to jest dopiero prawdziwasatysfakcja.Canetti czekał cierpliwie.Wreszcie spytał:-Już pan obejrzał?- Tak.Dziękuję.- Podciągnął pas i zapiął kaburę.Canettiuśmiechnął się.- Aadny ma pan pistolet, panie sierżancie, można zobaczyć?Sierżant był zaskoczony.- A to w jakim celu?- Tak sobie, z ciekawości.Pana interesują samochody markiVolvo, a moje hobby to broń palna, szczególnie krótka.Sierżant spojrzał badawczo na Korsykanina.Wyciągnął zkabury pistolet i wyjął magazynek.- Proszę.Niech pan sobie obejrzy.Canetti wziął i zarepetował.Nabój uderzył o betonowąpodłogę.- Zapomniał pan o naboju w lufie.Sierżant zmieszał się.- Rzeczywiście.- Z tym trzeba uważać - powiedział mentorskim głosemCanetti.- Aatwo o wypadek.Sierżant nie zareagował.Spojrzał na zegarek.- Na mnie już czas.Dziękuję za pokazanie wozu.Dowidzenia.I niech pan jednak nie jezdzi, dopóki nie będzie panmiał dokumentów w porządku.- Ależ oczywiście.Po była taka maleńka próbna przejażdżka.Canetti odprowadził sierżanta do wyjścia i zamknął za nimfurtkę.Porucznik Michalak czekał niecierpliwie przy swoimmotorze. - Co tak długo? Już się zastanawiałem nad tym, czy niepotrzebna wam pomoc.- Tak jakoś zeszło - mruknął sierżant i zdał relację zprzebiegu wypadków, nie wspominając ani słowem o pi-stolecie.Wiedział przecież, że nie powinien był oddać broni wniepowołane ręce, i jeszcze do tego wszystkiego ten nabój wlufie.-I twierdzicie, że w garażu stoi tylko jeden wóz? - spytałMichalak.- Tylko jeden.-Jesteście pewni?- Najzupełniej.- Nie macie żadnych wątpliwości?- Absolutnie żadnych.- Może ten drugi wóz stoi za czymś schowany? Sierżantenergicznie potrząsnął głową.- Wykluczone.Garaż jest zupełnie pusty.- Cholera jasna - zaklął Michalak.- Wyrolowali nasskurwysyny.Górniak słuchał bardzo uważnie.- Nie chcę cię martwić, Kaziu - powiedział, kiedyopowiadanie dobiegło końca - ale dałeś się zrobić w konia.Pogoda ducha i dobry humor całkowicie opuściły Michalaka.Spoglądał spode łba i unikał wzroku przyjaciela.- Wiem o tym lepiej niż ty - mruknął ponuro.- Ale jakiemiałem inne wyjście w tej sytuacji? Nie jechać za tymkorsykańskim gangsterem?Górniak uśmiechnął się.- Muszę cię pocieszyć, że ja także nie bardzo wiedziałbym, corobić.Okazało się, że ten wyjazd jednego wozu to byłaprzynęta, ale równie dobrze to mogła nie być przynęta.I cowtedy?Michalak uśmiechnął się blado.- Pocieszasz mnie, Władek.Ale tak czy owak jestem bardzoprzegrany.Pokpiłem sprawę.Nie ma co ukrywać.Trzeba mibyło zatrzymać ten radiowóz albo przynaj-mniej nie odprawiać Pawlaka.Zostałem sam i właściwie niemiałem wyboru.Liczyłem na to, że ty mi na czas przyśleszpomoc.- Natychmiast wysłałem radiowóz - powiedział Górniak.-Aletamten, nafaszerowany zapewne narkotykami, musiałbłyskawicznie wyjechać z garażu po twoim odjezdzie.Przypuszczam, że Canetti musiał się orientować, że sąobserwowani.Dlatego zainscenizował to w ten sposób.- Znowu narkotyki - mruknął Michalak.Górniak zapalił papierosa, wstał i przeszedł się po pokoju.- A coś ty myślał? To jest dobrze zorganizowana szajka
[ Pobierz całość w formacie PDF ]