[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Pina colady - rzucił Mike złośliwie.-.Florence, Mabel Carter - dokończył kapłan - i powitać ją we wspólnocie chrześcijańskiej.Zaśpiewajmy razem pierwszą pieśń, hymn.Msza przebiegała bez problemów, choć ksiądz wydawał się nieco zdziwiony liczbą rodziców chrzestnych - pięć matek chrzestnych (w tym, na prośbęFelicity, Hope i ja, chociaż jestem niewierząca) i tyluż ojców chrzestnych.Szczerze mówiąc, uważałam, że to przesada.- Czy wyrzekacie się szatana? - zapytał kapłan.Ten fragment zawsze wydaje mi się cudownie prymitywny.- Wyrzekamy się - odparliśmy poważnie.-1 jego knowań?- Wyrzekamy się.-1 jego pokus?- Wyrzekamy się.Przynajmniej większości, dodałam w duchu.A gdy przyszła pora na kazanie, zrozumiałam zdenerwowanie Felicity.Kapłan chciał nam uzmysłowićznaczenie sakramentu chrztu, więc jego kazanie miało formę koszmarnejsesji pytań i odpowiedzi, jakbyśmy siedzieli w szkółce niedzielnej.- Jezus jest synem.- Spojrzał na nas wyczekująco i przytknął dłoń doucha.- No, proszę! Kto mi powie? Kto jest tatą Jezusa? - Zapadła cisza takprzejmująca, że niemal słyszałam, jak zebrani nerwowo przełykają ślinę.-No, śmiało! Na pewno wszyscy wiecie, ale powiedzcie to głośno.No dobrze, powiedzmy to razem, bardzo głośno.Ojcem Jezusa jest.- Bóg! - zawołał gromko tata.- Tak! Zwietnie! Doskonale! A kto pomaga Panu Bogu, zwłaszcza przysakramencie chrztu? No, kto? - Znowu nikt nie odpowiadał, więc ksiądzpodpowiadał ochoczo: - Duch Z.- Duch Znięty - mruknął Mike pod nosem.- Nie, nie Duch Znięty - wikary pobłażliwie pokręcił głową.- Zwięty! - krzyknęła Hope, żeby zatuszować gafę Mike'a.Wikary obdarzył ją promiennym uśmiechem.- Tak jest! Duch Zwięty.A kto mi powie, jak się nazywał ten, który ochrzciłJezusa w rzece Jordan? - wypytywał dalej.- Podpowiem wam: miał naimię Jan.I nie był to Jan Ewangelista, choć niektórzy mogą tak pomyśleć.Chodzi o Jana.- Znowu przyłożył dłoń do ucha.- No, kochani, Jan Ch.Chrz.Nasze palce skręciły się ze wstydu w korkociągi idealne.Ba, zmieszanieogarnęło nawet 01ivię, bo nagle się rozpłakała.Podejrzewam, że Felicity jąuszczypnęła; jeśli tak, działanie przyniosło pożądany skutek.Mała wyła jaksyrena straży pożarnej.Straszliwe kazanie skończyło się błyskawicznie i w kościele rozległo się zbiorowe westchnienie ulgi.Jeszcze tylko dwa czytaniaz Pisma Zwiętego, kolejny hymn, mikronezjańska kołysanka w wykonaniuchóru i byliśmy wolni.- Dzięki Bogu - mruknęła Felicity, rozpromieniona jak kandydatka na miss.- I pomyśleć, że wybuliłam dwieście funtów! Gdybym wiedziała, że dadząmi tego błazna, wystarczyłoby pięćdziesiąt.Ale przynajmniej mam spokójaż do bierzmowania.- Podała małą Hugh.- Dobra, idziemy do domu naszampana i tort.Już z daleka widać było, dokąd zmierzamy.Nad furtką kołysały się biało-różowe balony z imieniem bohaterki dnia, na drzwiach wisiał wieniec z białych kwiatów.Wtoczyliśmy się do środka; gdyby nie namiot w biało-różowepasy, nie wszyscy zmieściliby się na przyjęciu.Przeciskałam się do dalekiejkuzynki, której nie widziałam od lat, kiedy mężczyzna, który machał do mniew kościele, podszedł z wyczekującym uśmiechem.- Laura? - Zastąpił mi drogę, co uznałam za oznakę złego wychowania.- Tak? - Przyglądałam mu się pustym wzrokiem.- Chyba się nie.Wyciągnął kościstą rękę.-Norman Scrivens.- Dobry Boże! Więc takiego partnera znalazła mi Fliss!- Felicity radziła, żebym cię poszukał - wyjaśnił.- Doprawdy? - mruknęłam.Czułam na sobie jego taksujący wzrok.Zrobiło mi się niedobrze.- Więc jestem! - oznajmił z radosną desperacją.- Bardzo mi miło.- Jegodłoń była sucha jak skóra węża.- Znamy się z Felicity z przedszkola.-Tak?- Kilka lat temu była wychowawczynią mojej córki.- Rozumiem.- Piękna uroczystość - zauważył łaskawie.- Choć może nieco zbyt wystawna - dodał i przewrócił oczami; co za bezczelność! Myśli, że szkalującsiostrę, zyska moją sympatię?- Moim zdaniem była wspaniała - odparłam chłodno.- Felicity zadałasobie mnóstwo trudu.- Och, tak, z pewnością, ale ksiądz był koszmarny, prawda? - Uśmiechnąłsię krzywo.Nawet w połowie nie tak koszmarny jak ty, cisnęło mi się na usta.Był łysyjak kolano, miał wąską, surową twarz, małe niebieskie oczy za okularamiw metalowych oprawkach, a kiedy się uśmiechał, jego szyja marszczyła sięjak u starego żółwia.- Felicity dużo mi o tobie opowiadała - zauważył.Niemal cmokał ustamiz zadowoleniem.- Czyżby? - Na samą myśl robiło mi się niedobrze.-1 oczywiście rozpoznałem cię z telewizji
[ Pobierz całość w formacie PDF ]