[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W końcu zatrzymali się na podjezdzie tuż przed domem.Nogiuginały się pod nią przy każdym następnym kroku.Chciała zemdleć albo nawet umrzeć, byle niewidzieć tego wszystkiego, byle niczego nie słyszeć.To było o wiele gorsze od rozmowy przez telefon.Teraz musiała patrzeć na cierpienierodziców, na ból malujący się na ich twarzach.Usiedli w dużym pokoju przy gorącej herbacie i jeszcze ciepłej babce drożdżowej. Córeńko, co się dzieje, dlaczego uciekłaś? Matka znowu zaczęła płakać.Skryła twarz wdłoniach i cała drżała.Nie mogła zrozumieć, dlaczego Ula tak ich zostawiła, dlaczego nie chciałajuż z nimi być.Tak bardzo się starali wychować ją na porządnego człowieka.Teraz niczego niemogła zrozumieć.Ula tak bardzo chciała ją pocieszyć, ale nie wiedziała, co mogłaby zrobić.Nie miała pojęcia,jak to wszystko wyjaśnić.Jak przekonać ich do swojej wolności, która jednak była tylkozłudzeniem, czego jeszcze nie była świadoma. Dlaczego pan zabiera nam córkę? Kim pan dla niej jest? ojciec przystąpił do ataku, chociażnadał był bardzo spokojny i dość rzeczowy. Och! Roman wydusił przeciągle, jakby w ogóle nie był stroną w tej sprawie, jakby zupełnienie miał na nic wpływu. Ula sama zdecydowała, że chce mojej pomocy, i zapewniam pana, że doniczego jej nie zmuszałem wyjaśnił dyplomatycznie, nieustannie chrząkając i niespokojniepodrygując. Ale pan jest starszy i wystarczyło powiedzieć, żeby wracała do domu. Nie mogłem zostawić jej samej na dworcu.Poza tym jest dorosła i decyduje o sobie zaznaczył z pewnością siebie. Zostaniesz teraz w domu, prawda? odezwała się matka i z nadzieją wpatrywała się wwyrodną córkę. Nie, nie zostanę.Przecież nieraz powtarzaliście, że jak chcę, mogę się wyprowadzić, ale żewtedy nie mam powrotu.Czyż nie tak mówiliście? Ula poczuła w sobie nagle narastający bunt,nawet złość, że teraz zmieniają zdanie.Teraz, kiedy już pogodziła się z tą myślą.Nagle jest drogapowrotna, droga, której miało nie być.Nowa myśl wprowadziła wielki zamęt w jej głowie. To nie powinno tak wyglądać! Jeszcze masz szkołę.Jesteś bardzo młoda tłumaczyli obojena przemian. Chcę już jechać zwróciła się do Romana, który starał się siedzieć cicho i przeczekaćniezręczną sytuację. Ula, zostań! Będzie ci tu dobrze, postaramy się być bardziej wyrozumiali matka ostatkiemsił próbowała powstrzymać córkę. Nie mogę odparła sucho, chociaż czuła wielki smutek. Chciałabym już jechać.Pociągnęła Romana za rękaw.Nie chciała już czekać, nie chciała się poddać.Każda chwilaspędzona w domu mogła stać się początkiem wielkiego zwątpienia w nowe postanowienia.Z każdąchwilą jej silna wola coraz bardziej topniała. Zastanów się jeszcze. Zrozumcie, nie robię wam na złość.Ja po prostu już podjęłam decyzję.Chcę być dorosła i niechcę się kłócić.Liczę, że w końcu mnie zrozumiecie. Ze wszystkich sił próbowała zachowaćpozory stanowczości, ale z coraz większym trudem powstrzymywała cisnące się do oczu łzy.Matka znowu zaniosła się szlochem. Zapewniam, że państwa córce nic się nie stanie.Będzie chodzić do szkoły i zamieszka umoich znajomych.To starsi ludzie. Roman próbował jakoś załagodzić napiętą sytuację. Przecież jest pan poważnym, starszym człowiekiem.Po co panu taka młoda, naiwnadziewczyna? Ojciec postanowił wpłynąć na Romana w inny sposób.Zrozumiał, że Uli nikt jużnie przekona, dlatego liczył na wsparcie ze strony Romana.Ale ten nie zamierzał im pomagać,chociaż udawał zrozumienie.Powolutku przesuwali się w stronę wyjścia, nie zaprzestając konwersacji.Ula chciała wreszciewydostać się z domu, więc pierwsza znalazła się na dworze.Głęboko zaczerpnęła świeżegopowietrza i czuła, że za chwilkę rozpadnie się na drobne kawałki.Roman jeszcze coś tłumaczył,matka mówiła do Uli, a ona pragnęła uciec.Nawet nie chciała spotkać Doroty, a zwłaszczaKubusia, który żałośnie kwilił w łóżeczku, jakby wiedział, że dzieje się coś złego.Nie mogłabyspojrzeć na chłopczyka, bo kochała go najbardziej i tylko on mógłby ją zatrzymać.Niestety nie wiedział jak.Przez cały czas po wyjezdzie z domu Ula miała przed oczami płaczącą matkę izrezygnowanego ojca.Ilekroć zamknęła powieki, widziała ich stojących smutno na podwórku.Sumienie nie dawało jej spokoju i gryzło nieustannie, ale im dłużej była z Romanem, tym bardziejstawał się dziewczynie potrzebny.Działał jak narkotyk, bez którego nie mogła już żyć.Nie spodziewała się, że tak szybko ktoś obcy zawładnie jej umysłem i sercem, że pogrąży się wnieznanych sobie doznaniach i nic więcej się nie będzie liczyło.Oślepła i ogłuchła na wszelkieniepokojące zachowania Romana.Był dla niej bogiem.Wpatrzona w niego, rezygnowała z siebie,nie wiedząc o tym.Rodzice chcieli bronić ją przed złem, ale ono tylko czaiło się, wyczekiwało dogodnegomomentu, aby przystąpić do działania.Niewidoczne, ale wyczuwalne, wkradało się w życie Uli, wżycie rodziny Jaworskich.Zło przyjacielskie, kryjące się w zrozumieniu, ogarniało swoimimackami niewinne istoty, które chciały tylko być szczęśliwe.Roman zaparkował przed niewysokim blokiem.Wdrapali się na drugie piętro.Drzwi otworzyłstarszy, dość tęgi mężczyzna.Miał małe oczka, wydętą dolną wargę i drugi podbródek.Niewzbudzał zaufania.Roman wylewnie zaczął się witać z domownikami.Najpierw energicznie uścisnął dłońgospodarza, potem ucałował panią domu.Starsza kobieta stała w przedpokoju, w przepasanym nabiodrach fartuchu.Nosiła skromną, granatową sukienkę w białe kropeczki i miękkie kapcie robionena drutach.Siwe włosy pokrywała kasztanowa farba.Cały czas przyjacielsko się uśmiechała iwidać było, że cieszył ją ich przyjazd, a przynajmniej nie dawała odczuć, że może być inaczej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]