[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zanim jeszcze skończył mówić, z rampy wejściowej wszedł do ko-rytarza niski mężczyzna ze skrzynką narzędziową mechanika.- Wydaje mi się, że wasz statek niedawno był w akcji - zauważył,zwracając się do Dromy.- Ten, przed którym uciekaliście, zrujnowałwasze anodowanie.Droma zauważył pytające spojrzenie Plaana i pospieszył zodpowiedzią:- Natknęliśmy się na yuzzhański patrol.Na szczęście udało namsię wyjść z tego cało, nie licząc uszkodzonego konwertera mocy iukładu hipernapędowego.Mechanik wydął wargi, rozejrzał się wokoło i skinął głową.- To dość stary model, ale myślę, że dopasujemy do niegopotrzebne części.Plaanowi wyraznie ulżyło.- Nie musielibyście się martwić o yuzzhańskie patrole, gdybyścieznali odpowiednich ludzi - zauważył, idąc za Droma i Hanem do głów-nego przedziału.Droma obejrzał się na Hana i powiedział:- Nigdy nie byliśmy specjalnie dobrzy w poznawaniu właściwychludzi.Szef ochrony zaśmiał się krótko.- Może właśnie teraz wam się odmieni.- Ruszył w głąb korytarza izajrzał do przyległej niszy z obwodami.- Ilu pasażerów może przewiezć ta balia? - zapytał, nie odwracającsię.- Jest mniejsza, niż się wydaje - odparł Han i zrobił kilka kroków wkierunku Plaana.- Pod pokładem miejsca jest akurat tyle, żeby tamwpełznąć, a nawet jeśli upakujemy pasażerów jeden na drugim,płuczki powietrza i zasilanie w tlen nie obsłużą więcej niżpięćdziesięciu lub coś koło tego.a i to tylko na kilka godzin.- A dlaczego pytasz? - zagadnął Droma.Plaan odwrócił się i pomaszerował w kierunku przedziału.- Tu, w Grani Ezawa jest wielu, takich co wykonują prace na zlece-nie osób mających bezpośrednie powiązania z Yuzzhanami.Hanspojrzał na Plaana uważnie.- Taak, kilku naszych kumpli też pracuje dla faceta, który twierdzi,że ma bezpośrednie powiązania z Yuzzhanami Vong, ale kiedyprzyszło co do czego, facet na nic się nie przydał.Słyszeliście kiedy oBrygadzie Pokoju?Plaan powoli skinął głową.- To oddział Recka Desha.- Ten sam pracodawca?- Ten sam - potwierdził Plaan.- Ale my trzymamy się z daleka odspraw, które załatwiała Brygada Pokoju.Za duże ryzyko.Nasząspecjalnością są przewozy przesiedleńców.- Przewozy przesiedleńców - powtórzył Han.- Prywatny transport dla uchodzców, którzy chcą uciec z obozówNowej Republiki.Oczy Hana zwęziły się podejrzliwie.- Zależnie od tego, ile liczysz za usługę, jesteś albo filantropem,albo zdziercą.Plaan roześmiał się.- Dostajemy duże premie na drugim końcu, więc pasażerowiepłacą niewielkie kwoty.- Czyli to ten bezimienny zleceniodawca jest filantropem.- Zleceniodawca żąda, abyśmy w zamian za premię dostarczaliuchodzców na określone światy.światy, które wcześniej czy pózniejstaną się celem Yuzzhan.Han z wielkim trudem zmusił się do mówienia.- Obracacie nimi.Uchodzcy płacą, żeby uciec z jednego obozu, poczym pakują się w następną inwazję, żeby znowu znalezć się w kolej-nym obozie.- Musiał stłumić przemożne pragnienie, by rozerwać Pla-ana na strzępy, kawałek po kawałku.- A Yuzzhanie są naturalniezadowoleni, bo komplikujecie sprawę republikańskim dobroczyńcom.Plaan wzruszył ramionami.- Trochę więcej kłopotów dla Nowej Republiki, za to stałe zatrud-nienie dla nas.Zainteresowani?- Może i tak - odparł Droma.- Macie teraz coś ciekawego? Plaancmoknął ze smutkiem i przechylił głowę na bok.- Szkoda, że nie przylecieliście wcześniej.Wkrótce nasi ludziebędą ściągać grupę z Ruana.Droma niepewnie usiadł na stacji projektowania, starając się niepatrzeć na Hana.- Ruan?Han zerknął na niego i zaczął krążyć po pomieszczeniu.- Może jeszcze nie jest za pózno, żeby się przyłączyć - powiedział,ale nie zdołał całkowicie zdławić niepokoju i lęku, które brzmiały w jegogłosie.Zwrócił się w kierunku Plaana.- Jak szybko możemy dostaćpotrzebne nam części?ROZDZIAA13W mrocznym i wilgotnym lochu, który służył uprzywilejowanymwięzniom na statku yammoska za jadalnię i sypialnię, Wurth Skidderpodstawił miskę pod wylot dystrybutora odżywki, odczekał, aż wyciek-nie przewidziana dla niego porcja i zaniósł posiłek na swoje zwykłemiejsce na pokładzie.Usiadł ze skrzyżowanymi nogami i zmusił się dojedzenia.Podobnie jak wszystko u Yuzzhan, zbiornik z pewnością zostałstworzony z jakiejś istoty - może nawet z jajka ogromnego zwierzęcia.Ayżka, choć wykonana z egzotycznego, twardego drewna, nie miałaśladów obróbki i cięcia; wydawało się, że wyrosła w takim kształcie, wjakim ją teraz widział.Nawet gruby, stożkowaty wylot dystrybutoraodżywki wyglądał na część ciała żywej istoty, która mieszkała sobie wukryciu po drugiej stronie wygiętej, błoniastej ściany przedziału.Wkrótce - jak to weszło im ostatnio w nawyk - dołączyli do niegoRoa i Fasgo.Obaj, podobnie jak wszyscy w pomieszczeniu, wydawalisię wyczerpani i jakby rozmięknięci od spędzania długich godzin wzbiorniku razem z yammoskiem.W wyniku prób sondowania ichumysłów podejmowanych przez istotę czterech więzniów już zmarło, aponad dwa razy tyle zapadło w katatonię.Skidder przeżył tylkodlatego, że czerpałz Mocy - tyle tylko, aby zachować zmysły, nie ujawniając swojej naturyJedi.Właśnie przełykał ostatnią łyżkę strawy, gdy Roa zawołał:- Patrzcie, kto wrócił!Skidder podążył za zachwyconym spojrzeniem Roi.Zobaczył Sa-phę i jej pięciu ryńskich towarzyszy, stojących u wejścia.Zerwał się nanogi i zamachał do nich energicznie.Teraz patrzył uważnie, jak sięzbliżali.%7ładnego z szóstki nie widziano od czasu, gdy dowódca Chine-kal nakazał im odejść - a musiało to być dobrych kilka standardowychdni temu.Wszyscy zastanawiali się nad ich tajemniczym zniknięciem,a Skidder nie mógł się doczekać, żeby się dowiedzieć, dokąd ichzabrano.- Do Hutta - wyjaśniła Sapha w odpowiedzi na jego pytanie i usa-dowiła się na podłodze.Roa otworzył usta ze zdumienia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]