[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jutro miał sięrozstrzygnąć los dwóch wymiarów.Wokół nich, w legowiskach, panowała cisza.Zwiatłowidać było jeszcze w paru budynkach, ale na zewnątrz pozostali tylko Balaianie. Mo\ecie to zrobić? zapytał Hirad, grzejąc dłonie kolejnym kubkiem kawy. Teoretycznie odparła Erienne. Potrafimy zbudować konstrukty. Słyszę w twoim głosie znak zapytania zaniepokoił się Bezimienny. I to wielki. Jest ich kilka potwierdziła Dordovanka. Nie mamy pojęcia, ile energii będziepotrzeba do zamknięcia szczeliny z tej strony, wiemy tylko, \e zdołamy kierować zaklęciem zziemi.I to ledwo.Je\eli obcią\enie oka\e się zbyt silne, nie uda nam się zamknąć korytarza.Musieliśmy określić w przybli\eniu losowy wpływ przestrzeni międzywymiarowej nakonstrukt many, zgadywać, ile mocy potrzebuje ognisko wią\ące, by zamknąć korytarz, a niedopuścić do jego rozpadu.Lista ciągnie się dalej i coraz więcej na niej szczegółówtechnicznych. To znaczy, \e to było proste, tak? powiedział Hirad oschle.Ilkar roześmiał się i poklepał go po nodze. Biedny, stary Hirad.Obawiam się, \e magia na zawsze pozostanie dla ciebie zamkniętąksięgą. Nie taki stary warknął Hirad. I nie chcę słuchać kolejnej debaty.Oczekiwałemjasnej odpowiedzi.Tak czy nie? Uda się odezwał się Denser. Zawsze nam się udaje. Hirad uczył cię swoich mądrości? zapytał Ilkar. Musimy w to wierzyć Denser wzruszył ramionami.Erienne objęła go i pocałowała w policzek. Najwyrazniej tak skwitował Ilkar. A co z nim? Hirad skinął głową w stronę Stylianna, który siedział oparty plecami ochatkę, przyciskając do piersi pisma Septerna. Czy on w to wierzy? Tak bardzo, \e trudno mi to pojąć odparł Denser. Mówiąc szczerze, trochę mnie tomartwi.Czasami w jego oczach dostrzegam coś szalonego.Nie wiem, czy się boi, czy jest takpodekscytowany. Có\, potrzebujemy go stwierdziła Erienne więc postaraj się go nie denerwować. A on nas dodał Hirad. Nie zapominajcie o tym.Je\eli to się nie uda, zginie tak samojak my wszyscy.Krucy zamilkli.Hirad wciągnął do płuc cię\kie, ciepłe powietrze.Miot udał się naspoczynek.Ale nawet teraz, gdy ich umysły otrząsały się z doświadczeń ostatniej bitwy, Kaanwiedzieli, \e kolejne starcie miało zadecydować o ich \yciu lub śmierci.Wiedzieli, \e Naikpowrócą.Wiedzieli, \e wielu z nich ucierpi jeszcze od ognia i pazurów, i wiedzieli, \eniewa\ne, jak zaciekle będą walczyć, ich los nie le\y w ich rękach.Hirad poczuł nagle cały cię\ar odpowiedzialności, jaka spoczywała na Krukach.Sha-Kaan powróci ze spotkania z Veretami i za\ąda on niego odpowiedzi, bardziej precyzyjnej,ni\ udzielił wcześniej.A mimo pokrzepiającej pewności Densera Hirad nie mógł wyzbyć sięlęku.Wiedział jednak, \e przed spotkaniem z Wielkim Kaanem będzie musiał sobie z tymjakoś poradzić.* * * Nadal próbujesz wymknąć się zagładzie gładkimi słowami, Sha-Kaanie.Nadal chceszrozmawiać, zamiast przemówić ogniem, jak przystało na smoka.Niewielu będzie opłakiwaćKaanów.Mówisz o czymś, czego \aden Miot nie chce słuchać.Sha-Kaan kontynuował powolne okrą\anie.Przywódca Naików, Yasal-Naik, pojawił sięwraz z swymi smokami eskorty i zatrzymał go w drodze powrotnej z legowisk Veretów nadOceanem Shedary.Było jasne, \e nie przybył, by walczyć.Było te\ jasne, \e nie chciałrozmawiać o pokoju.Sha-Kaan nie był zaskoczony, choć \ałował, \e nie wybrał innej drogido Terasu.Leciał wysoko ponad chmurami, pośród zimnych prądów powietrza, które mogły szybciejdoprowadzić go do domu, kiedy nagle w świetle gwiazd zobaczył trójkę Naików.Zdecydował, \e nie będzie próbował im uciec.Mimo obolałych kości i zmęczonych skrzydełczuł, \e mo\e ich pokonać.Smoki Naik, o rdzawobrązowym ubarwieniu, były nieco mniejszei słabsze od Kaanów.Kiedy się zbli\yli, rozpoznał Yasala po charakterystycznym pęknięciu w pancerzu, tu\ zagłową, mającym kształt litery v.Sha-Kaan sam zadał mu tę ranę, ponad sto cykli temu, wczasie bitwy nad Besharą.Pojawienie się Yasala oznaczać mogło tylko jedno.Przybył, bynapawać się nadchodzącym zwycięstwem.Dwa starsze smoki okrą\ały się nawzajem, rozmawiając przy pomocy umysłów.EskortaNaik pozostała pod nimi. Naik to jedyny Miot, którego oczy pozostają ślepe na zniszczenie, jakiego dokonujemyna naszych ziemiach.Nie mo\emy walczyć w nieskończoność.Inaczej nie pozostanie nic, oco moglibyśmy zabiegać.Nadejdzie czas, kiedy nawet wy będziecie musieli to zrozumieć.Yasal-Naik ryknął śmiechem. Ale wojna ju\ się skończyła.Po tym, jak zniszczymy twój Miot i spalimy wasz azyl,będziemy panować niepodzielnie.Wszystkie inne Mioty zło\ą skrzydła przed Naik.Vereciju\ są skazani, by nam słu\yć.Po nich ugnie się Gost, pózniej Stara, a\ w końcu wszystkieMioty uznają władzę Naik. Zbytnia pewność siebie doprowadzi cię do upadku, Yasal powiedział Sha-Kaan, choćwiedział, \e Naik ma du\o racji. Nie ciesz się ze zwycięstwa, dopóki nie jest pewne. Jest pewne! zagrzmiał Yasal. Kaan są ju\ tak zdesperowani, \e nie tylko proszą osojusz bezbronnych mieszkańców oceanu, ale sprowadzają sobie Balaian do pomocy.Naprawdę wierzysz, \e uczynią to, co wam się nie udało? Spalimy ich kości na proch nawaszych oczach, a potem poprowadzę zwycięskich Naik przez bramę, gdy ty będzieszzdychał na ziemi, nie mogąc poruszyć skrzydłem.Wysuszymy ich oceany, zburzymydoszczętnie ich \ałosne miasta i rozszczepimy ich góry.Ci, którzy prze\yją, będą karmą dlanaszych młodych
[ Pobierz całość w formacie PDF ]