[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Byli nasi teoretycy: Michał Głowiński, Janusz Sławiński, Leszek Szczucki iWacek Sadkowski.Ju\ pierwszego dnia zwrócił na siebie uwagę jedyny cywil.- Co z wami, student?! Wystąp! - krzyknął na niego kapral Szymuś.- Czemu wy bez munduru?!- Bo się nie mieszczę, obywatelu szefie.W \adne sorty mundurowe niewchodzę i obywatel magazynier mi je poszerza - odparł, wskazując na brzuch.- No, dobra.Wstąpcie! - rzekł bezradnie Szymuś.174Nazajutrz cywil był w mundurze, ale Szymuś znów na niego krzyknął:- A pas główny gdzie?! Dlaczego go nie macie?!- Bo za krótki.śadnym nie mogę się opasać! I pułkowy rymarz mi go do-sztukowuje - zameldował posłusznie.- Z wami to cyrk, kurwa! Nic na was nie pasuje! - krzyknął Szymuś.- Ja pasuję! To cyrkowi do mnie nie dostaje! Ja zawsze gotów do pracyi obrony.Jak w pieśni masowej, obywatelu kapralu - rzekł pogodnie.- No, dobra.Nie mądruje mi się, tylko jutro ma nie być ciurą!- Wszystko w ręku rymarza! On trzyma za pas główny, obywatelu szefie!- Przepisowo wstąpił do szeregu.- Kto ten dobry wojak Szwejk? - spytałem.- Mateusz Zwięcicki*.Z muzykologii.Zwietny klezmer.Po byku gra natrąbce - odpowiedziano mi.Na razie grał na nerwach Szymusia - pomyślałem.Kiedy potem gadałem z Mateuszem,nigdy nie wiedziałem, czy to on struga \arty, czy niechcący mu wychodzą.Minę miałpowa\nąjak Rudzki i dopiero gdy ja się śmiałem, on te\.- No, bo zgodzisz się, braszku - sapał ciepło - \e gotowość na me przyjęciew Odrodzonym Wojsku Polskim jest licha.Wzywają na poligon i nie mają sortów.Czy to ja winien, \e się odrodzili nie na mojąmiarę?! I mająburdel? Nie ja.Bezhołowie i pajdokracja, jak u nas w Wilnie mówili, szczerze powiedziawszy- zaciągał z eł" i patrzył na mnie jasnym wzrokiem.Prowadzący ćwiczenia porucznik Ciesielski, przystojny brunet z wąsikiem, choć inteligent,odgrywał się na nas bardziej ni\ jakiś chłopski syn.Jego kolega podporucznik Mróz, wiejskićwok, który krzyczał: - Usz, jaki ja jesztem dzisz na wasz wkurwiony, to nie macie pojęcia!Wypierdalajta mi wy na sosz! -w sumie tak nie nękał.A ten, z witką w ręku, pastwił się nadnami swą ulubioną komendą: Alarm gazowy! Maski!".Kiedy je wkładaliśmy na twarz, z tąstraszną rurą, wołał: - Kompania bieg! -I w hełmach, z plecakami, w pełnym rynsztunkubojowym gazowaliśmy w tempie, które on, bez maski i plecaka, dyktował.Po odwołaniualarmu krzyczał: - Kompania śpiew! - Ledwie zipiąc, na skróconym oddechu, szemraliśmy natrzy-cztery:Szumi dokoła las! Czy to jawa, czy sen?Co ci przypomina, co ci przypomina widok znajomy ten?- Nic mi nie przypomina! Głośniej! Nie słyszę!Płynie, płynie Oka jak Wisła szeroka, jak Wisła głęboka!* Mateusz Zwięcicki, znakomity kompozytor, współtwórca zespołu Pinokio, z którymwystąpił na I Festiwalu Jazzowym w Sopocie w 1956 roku.Wraz z Jerzym Grygolunasem iEdwardem Fi-szerem zorganizował w 1963 roku I Festiwal Piosenki w Opolu.Popularyzatorradiowy jazzu i jego wybitny teoretyk, skomponował wiele utworów muzycznych i piosenek,z których największą sławą cieszyła się piosenka Pod Papugami śpiewana przez CzesławaNiemena.175- Nie płynie! Jak śpiew nie płynie, to gaz! Kłaść maseczki, kompania biegiem marsz! -I podjego komendą znów gazowaliśmy.Inny rozkaz, który ukochał w ataku piechoty tyralierą, brzmiał: - Nieprzyjaciel broni się nawysokości tych wzgórz! Widzicie? Macie je zdobyć w uporczywym boju na bagnety iprzynieść mi zakopane tam nuty Chopina!Wcią\ tych nut Chopina na wzgórzach szukaliśmy.- Zamorduje nas swą grą, chopinista! -sapał Mateusz ju\ w pasie głównym i przekrzywionym hełmie.Szukanie nut w lipcowymskwarze nie było przyjemne.Najbardziej nienawidził Cieśli Andrzej Pastuszyński z japonistyki.Na Studium Wojskowymbył w moim plutonie z Ryśkiem Praczem z filologii klasycznej i Pieńkosem z romanistyki.Teraz te\ tu byli.Z Pastuchem znaliśmy się z śoliborza, bo chodził do Poniatówki z Piotrkiem Wesołowskimi Wiśkiem Dziedzicem, więc mimo \e byłem jego dowódcą, ufał mi.Był wyjątkowo piękny,o urodzie gogusia, szpeciły go tylko krosty na gębie.Trądzik młodzieńczy go nie oszczędził.Ju\ na polach bielańskich i szczęśliwic-kich kapitana Ruciński Kazimierza klął od ostatnich.Gdzie mógł, sabotował jego rozkazy i leserował.Na złość nosił słoneczne okulary i kapelusz,by Ruciński w furii krzyczał: - Zdjąć mi te macarthurki"! Zachodniego stylu \ycia wam sięw wojsku zachciewa, student! - A co ten buc wie o zachodnim stylu \ycia - szydził Pastuch.-W śołnierzu Polskim" i Notatniku agitatora tego nie wyczytał.O generale MacArthurze toja, jako japonista, mogę coś powiedzieć.W Korei tak popędził \ółtych, \e za równole\nikiemsię znalezli.A w Japonii po Hiroszimie dokonał cudów, stary! Cudów! Całkowicie jązdefaszyzował.Była to typowa propaganda szeptana, a tu - dywersja, i gdyby ktoś doniósł, poszedłby dopudła, a na pewno wyleciał ze studiów.W strachu, \e usłyszą, błagałem go, by zamknął pysk.- A, co tam - machał ręką.- Ja ich pierdolę na okrągłym stole.Tych stalinowskich pachołków
[ Pobierz całość w formacie PDF ]