[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Jak śmieliście tu wejść beze mnie?! To miejsce popeł-nienia przestępstwa.Ja tu rządzę! Ja! Ja podejmuję decyzje!Nikt nie może niczego zrobić bez mojej. Czy nie spowodował pan już dość kłopotów? Wie pan, do kogo mówi? Do faceta, przez którego mój najlepszy przyjaciel musisię ukrywać! warknął Augustin. Proszę się dobrze nadtym zastanowić, w przeciwnym razie będę się do pana zwra-cał, jak zechcę. Gdzie Peterson? spytał Farooq. Gdzie Griffin? Kobieta cofnęła się w cień.Farooq zwrócił się w jej stronę.Co to za jedna? Moja koleżanka odparł Augustin. Z NRS. To prawda? zapytał Mansoora. To pańska pracow-nica? Ja.no.tak. Jest jedną z nich, prawda? stwierdził triumfalnie Fa-rooq i zwrócił się do Hosniego: Aresztuj ją.Zawiez na po-sterunek.Zmuś do mówienia.Nie obchodzi mnie, jakich me-tod użyjesz. Nie waż się jej tknąć! krzyknął Augustin, zasłaniającją własnym ciałem. Zostaw ją!358Farooq wyciągnął pistolet i wycelował z takim wyrazemtwarzy, że Augustin niechętnie usunął się na bok. Utrudnia pan pracę policji rzekł, patrząc z satysfakcją,jak Hosni wyprowadza Claire. Radzę uważać, bo pana teżaresztuję.IV Wyglądasz na zmartwionego zauważyła Yasmine, wi-tając Naguiba w drzwiach. Nic mi nie jest odpowiedział, zdejmując przemoczonąkurtkę.Wziął na ręce Husniyah i zaniósł ją do kuchni. Aad-nie pachnie powiedział, wskazując garnek.Yasmine powiesiła jego kurtkę obok kuchenki, aby szybciejwyschła. Powiedz, jaki miałeś dzień zachęciła.Nie odpowie-dział, wpatrywał się w ścianę oczami bez wyrazu.Dotknęłajego ramienia. Co się stało? zapytała.Westchnął ciężko. Chodzi o tego Anglika, Daniela Knoksa zaczął. Szu-kają go ludzie po drugiej stronie rzeki.Słuchałem przez radio-stację. I? Czy Knox nie był jedną z osób biorących udział w konfe-rencji prasowej? Tym, który ogłosił odkrycie grobowca Alek-sandra? Razem z sekretarzem generalnym NRS i tą uprowa-dzoną dziewczyną? Tak. Skinęła głową. To Daniel Knox.Myślę, że maszrację. Mówią, że jest mordercą. Nie wygląda na mordercę.359 To prawda przytaknął Naguib. Jest przystojny. Ciągle to powtarzasz. Naguib się nachmurzył. Pyta-nie, co on tu robi. Do czego zmierzasz? Morderca unika kłopotów, a on się w nie pakuje.Dlacze-go? Pewnie z powodu tej zakładniczki.Wie o czymś i dlategotu przyjechał. Zjedz coś.Odłóż zmartwienia na pózniej. W Amarnie dzieje się coś podejrzanego, kochanie.Niewiem co, lecz jest w to zamieszana policja turystyczna. Nie, tylko nie to jęknęła. Znowu? Spojrzała naHusniyah. Dopiero co się tu zadomowiliśmy.Jeśli straciszpracę. Powiedz, abym dał sobie spokój, a posłucham. Dobrze wiesz, że tego nie zrobisz.A twoi koledzy? Niewstawią się za tobą?Potrząsnął głową. Pytałem Gamala.Kazał mi zostawić tę sprawę.Nie po-trafię tego zrobić.Yasmine milczała chwilę. Rób to, co musisz rzekła, biorąc głęboki oddech.Husniyah i ja zawsze będziemy przy tobie, przecież wiesz.Kiedy wstał, w jego oczach błysnęły łzy. Dziękuję powiedział. Tylko nie zrób niczego szalonego.O nic więcej nie pro-szę.Skinął głową, zakładając kurtkę. Wrócę niebawem.Rozdział 46IStrumyki wody spływały po ścianach w niesłabnącym tem-pie.Sytuacja stawała się coraz bardziej dramatyczna.Lily iStafford stali na małej wysepce, którą usypali.Woda sięgałaim do ud i wkrótce mogła dotrzeć do pasa i szyi, jeśli nic sięnie wydarzy.Lily drżała na całym ciele ze strachu i zimna, gło-śno szczękając zębami.Z trudem opierała się histerii.Byłamłoda i dotkliwie odczuwała niesprawiedliwość swojego poło-żenia.Ale też czuła do siebie pogardę.Co innego mieć przedsobą całe życie z nieograniczonymi możliwościami, a co inne-go spojrzeć wstecz i zobaczyć, jak niewiele dokonała do tejpory.Gaille wynurzyła się na powierzchnię, nabierając powietrzapo ostatniej próbie sforsowania ściany z talatatów. Udało się? spytała Lily. Nie możemy przestać. Nie damy rady burknął Stafford. Jeszcze tego nierozumiesz? Co proponujesz? Oszczędzajmy siły powiedział. Przynajmniej jamam taki zamiar.Może zdołamy stąd wypłynąć361 Wypłynąć?! powtórzyła szyderczo Lily. Jeśli deszcz będzie padał w takim tempie. Prędzej utoniemy! zawołała rozpaczliwie Lily.Wszyscy utoniemy! Była tak wzburzona, że nie mogła wyra-zić tego słowami.Nie wytrzymała tonu jego głosu i ku swoje-mu zaskoczeniu uderzyła obnażoną pierś Stafforda.Zauważy-ła, że zdjął koszulę. Co robisz? spytała. Nic.Sięgnęła ręką i wyczuła jakiś przedmiot unoszący się napowierzchni wody.Zakręconą butelkę po wodzie.Wyrwał ją.Usłyszała chlupot mokrej tkaniny i wymacała węzeł zawiązanyna rękawie koszuli, sterczący niczym biceps marynarza Po-peye. Robisz sobie kamizelkę ratunkową powiedziała. Wszyscy będziemy mogli jej używać. Robi sobie kamizelkę ratunkową powtórzyła Lily.Użył do tego wszystkich butelek po wodzie. Dobry pomysł odpowiedziała Gaille. Te butelki należą do nas wszystkich, nie tylko do niego. Robię kamizelkę dla wszystkich stwierdził bez prze-konania Stafford. Nie chciałem wzbudzać w was nadziei, bonie wiedziałem, czy będzie działać.Słuchaj, czy to nie twojakolej kopania tej cholernej ściany?Lily zsunęła się w dół, wzięła kilka głębokich oddechów izanurkowała do otworu po talatacie, czując bolesny nacisk nauszy i zatoki.Zaczęła z furią drążyć gips paznokciami.Pracapostępowała w żółwim tempie, bo podnosząca się woda corazbardziej utrudniała to zadanie.Wkrótce niemożliwe będzienawet.Nagle poczuła, że cały jej świat się zawalił.Woda gwałtow-nie zawirowała.Coś uderzyło ją w ramię, powodując, że zaczę-ła się obracać.Instynktownie odepchnęła się nogami, na pół362świadoma tego, co musiało się wydarzyć
[ Pobierz całość w formacie PDF ]