[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wsunęłam telefon do kieszeni, a broń do kolby.Przemknęłam do SUV-a i zbliska oceniłam sytuację.Znakomicie.Cel na widoku i na muszce.Gdy wpatrywałam się w faceta, świat kurczył się do tego jednego miejsca,jakbym patrzyła przez lunetę.Wszystkie dzwięki przycichły, światło przygasło,znikło otoczenie, zapach dymu z papierosów, nawet zmęczenie; widziałam tylko ijedynie jego.Trwałam tak przez dłuższą chwilę, potem zamknęłam powieki, wzięłamoddech i wyrwałam się z tego stanu najwyższej koncentracji.Jakkolwiek byłwspaniały, nie mogłam w nim trwać, gdyż nazbyt odrywał mnie od reszty świata.Palce dotykały kolby, ale broń pozostała w pochwie.Znalezienieodpowiedniego miejsca to krok pierwszy.Decyzja  krok zupełnie inny.Stanowił zagrożenie, to nie ulegało wątpliwości.Profesjonalista nierezygnuje tylko dlatego, że pierwsze podejście się nie udało.Spróbuje jeszcze raz,co było dostatecznym powodem, by go zabić. Było to jednak także ryzykowne.Nie widziałam wprawdzie kamer, co niezmieniało faktu, że było to więzienie, niedaleko uzbrojeni strażnicy.Gdybymjednak zdecydowała się, byłyby to utrudnienia, nie bariery.Rzecz w tym, że jeśli go zabiję, nigdy się nie dowiem, kto to taki.Wynajęłago Evelyn? Nikolaevowie? Czy to Helter Skelter we własnej osobie?Musiałam znać odpowiedz i dlatego nie mogłam go zabić.Zapięłam więckurtkę i wróciłam na pierwszy posterunek obserwacyjny, skąd przyglądałam sięobiektowi jeszcze przez dwadzieścia minut, aż wreszcie popatrzył na zegarek,wyjął z kieszeni kluczyki i zaczął iść.Skoczyłam schować się w wozie.* * *Wprawdzie szary samochód, którym odjechał, był wynajęty, ale na wszelkiwypadek zapamiętałam numer rejestracyjny i inne szczegóły, a potem odczekałam,aż odjedzie dostatecznie daleko.Ruszyłam za nim autostradą, potem zjechaliśmy zniej i skierowaliśmy się do miasta.Trzymałam się dostatecznie z tyłu, aby mnie niezauważył, a zarazem nie na tyle, abym go straciła z oczu.Zatrzymał się wreszcie na miejskim parkingu.Wykręciłam w następnąuliczkę, która okazała się ślepa, ale nie było czasu, by coś zmieniać.Wyskoczyłamz samochodu i podkradłam się wzdłuż budynku, jednocześnie przeszukująctorebkę.Otworzyłam kosmetyczkę, zatrzymałam się przy samym rogu iwystawiłam lusterko.Zobaczyłam tylko dwóch starszych mężczyzn, którzy szli w moim kierunku,a także trzech skejtów, którzy jechali w przeciwną stronę.Chciałam się już wycofać, gdy zobaczyłam jakieś poruszenie na parkingu.Urzędnik w średnim wieku, szpakowate włosy, gładko ogolona twarz, okulary nanosie, rytmicznie kolebiąca się teczka w ręku.Porównałam go z facetem spodwięzienia i.wiedziałam, co go zatrzymało w samochodzie.W lusterku widziałam, jak przechodzi przez ulicę i odchodzi w przeciwnymkierunku.Przebył jakieś dwadzieścia stóp, skręcił w prawo, otworzył drzwi iwszedł.Bar kawowy.Gdyby chciał na wynos, zabrałoby mu to góra dwie minuty.Kiedy niepokazał się po pięciu, uznałam, że teraz czas na mnie, by się przebrać.Bardzo szybko znalazłam sklepik z turystycznymi ubiorami na wystawie.Nada się.Trzy za duże bluzy, czapka baseballowa, demakijaż, opaska na włosy,torebka czekoladek i już byłam w drodze do samochodu.Wszystkie trzy bluzy poszły na mój obcisły sweter, robiąc mnie grubą,ociężałą, a na dodatek dając miejsce na schowanie pistoletu.Precz z peruką.Włosyzebrałam w kucyk, który schował się pod czapką baseballową.Chwila i nie byłoteż makijażu. Pamiętałam, by zdjąć zegarek i kolczyki.Z butami nic się nie dało zrobićpoza tym, że spuściłam na nie mankiety dżinsów.Sprawdziwszy, że wszystko w porządku, wyszłam z uliczki i osłonięta przezdwie kobiety mniej więcej w moim wieku przeszłam przed witryną baru.Jednoprzelotne zerknięcie; mój niedoszły morderca siedział przy oknie, popijał kawę iczytał gazetę.Skręciłam w pierwszą przecznicę, wyszłam na tyły i sprawdziłam, czy niema drugiego wyjścia.Było, alarmowe, ale nie sądziłam, by zamierzał z niegoskorzystać.Wróciłam do samochodu, wyjęłam torebkę ze słodyczami i nastawiłamsię na czekanie.Po trzydziestu minutach ciągle czekałam.Kilka razy przesunęłam się przed oknem kawiarni, ale mój człowiek, albopostanowił przestudiować gazetę od deski do deski albo na kogoś czekał.Miałam zabrać Evelyn dwadzieścia minut temu.Gdybym właśnie tropiłapotencjalnego mordercę, usprawiedliwienie byłoby dobre, ale skoro terazbezczynnie czekałam.Tyle że nie mogłam wykluczyć, że to ona go nasłała.Jeśli zadzwonię i powiem:  Przepraszam cię, ale właśnie czekam niedalekokawiarni.Siedzi w niej facet, który chciał mnie zabić , to da mu znać, żebychyłkiem się wyśliznął i dokończył robotę.Albo zrobi to sama.Właśnie dlategomusiałam zadzwonić, żeby ewentualnie potwierdzić swoje podejrzenia.Odebrała po pierwszym dzwonku. Lepiej żebyś miała jakąś dobrą wymówkę  powiedziała, zanim zdążyłamsię odezwać  bo mi tutaj zaraz dupa z zimna odpadnie. To lepiej wejdz gdzieś do środka, bo. Co? Dee, co ty wyrabiasz, trzymasz telefon na odległość? Szepczę. Co?Spróbowałam odrobinę głośniej. Muszę mówić cicho. Aha. Pauza. Poczekaj, sprawdzę, czy to da się pogłośnić po mojejstronie. Znowu pauza. Dobra.Co się dzieje? Jakiś problem? Widziałaś tegoVolkova? Nie. Nie, bo nie ma problemu, czy nie, bo nie widziałaś Volkova?Chciałam się rozłączyć, ale upewniłam się, co się dzieje na ulicy, ipowiedziałam: Ktoś usiłował mi przeszkodzić.Raz na zawsze. Cholera jasna, Dee, za dużo przebywasz z Jackiem.Mów pełnymizdaniami.Ktoś chciał. Urwała. Gdzie jesteś?  Zledzę go.Jest na kawie. Jasne.Ile tam siedzi? Już prawie godzinę. Musi kogoś poinformować, że się nie udało.Gdzie dokładnie jesteś?Podałam jej nazwę miasta i baru. DWADZIEZCIA DWADojazd zajął Evelyn dwadzieścia minut. Ciągle jest?  szepnęła, kiedy znalazła się koło mnie. Chyba tak.Trzy razy przechodziłam przed oknem, ale czwartego wolę nieryzykować. Moja kolej.Kogo mam wypatrywać?Opisałam.Kiwnęła głową i wyszła na ulicę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • katek.htw.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed