[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Proboszcz Postronek do inicjatywy nie miał wiele zapału, ajeszcze mniej zainteresowania.Starał się wywinąć, ale grupa kobiet umiała go zwietrzyć zwiatrem czy pod wiatr i raz-dwa były przy tylnych drzwiach.Napierały tak, taki gorąc od nich biłwilgotny, że proboszcz Postronek bał się wręcz o swoje zdrowie.Kazimierza Maślaka najpierwzdziwił uśmiech na twarzy zbliżającego się księdza, ale szybko zrozumiał, że powód jegoobecności pod kościołem, i to na długo przed porannym nabożeństwem, został opaczniezrozumiany.Ja żem do Panienki Przenajświętszej, powiedział, co mogło świadczyć o stanie jegozdenerwowania, bo na ogół starał się nie mówić z wiejska, chyba że interes z jakimś wiejskimkontrahentem tego wymagał.Cóż za dobry, prosty człowiek, ucieszył się proboszcz Postronek.Tacy prości ludzie to sól tej ziemi czarnej, to fundament Kościoła, opokaż to prawdziwa.Ktoś,kto już o szóstej rano modli się tak żarliwie, na pewno zrozumie wagę sprawy, z jaką przyszły doniego Helena Demon i inne.I tak Kazimierz Maślak trafił na spotkanie obrońców życiapoczętego. Rączki ucałował, zjadł kawałek domowego sernika, który jedna z kobiet przyniosła, ikawałek Izaury od drugiej, mlasnął, pochwalił, bo Izaurę lubił szczególnie.Helena Demonrozdała wszystkim piękny długi wiersz odbity na powielaczu, który można było też śpiewać, i coza szkoda, że nie było księdza Adasia z gitarą, raz-dwa by melodię jakąś ułożył.Helena Demonzaoferowała się jednak, że przeczyta, a właściwie to może nawet z pamięci.Przytuliła do piersi ratlerka, nabrała powietrza:Mamusiu!To ja, duszyczka mała.Dzięki ci też, tatusiu!Już się na świat dostałam,Pod mamy serduszko szybko wpłynęłam,Jak deszczyk z nieba się wzięłam.Kazimierz Maślak sięgnął po drugi kawałek Izaury i pomyślał, że skoro wyjść się nie da,to zje sobie chociaż ciasta za darmo.Malutka jestem jak okruszek,A moim domkiem mamy brzuszek.Jeszcze nie wiem, czym chłopiec, czy dziewczynka.Mamusiu!To ja, twoja ociupinka!Aaaa!!!Matko Boska, przestraszył się Kazimierz Maślak i aż zakrztusił Izaurą.Ma baba głos,pomyślał.Taką w domu mieć, to na głowę ci wejdzie, jak jej codziennie dobrze nie przylejesz.Co tu, mamusiu, się dzieje?!Coś się strasznego stało!Do środka tu światło wleciało!Za nóżkę coś mnie złapało! Aaaa!!!Kazimierz Maślak zlizywał z wąsów okruchy, słuchał i kiwał głową, chociaż przez całeswoje życie nie myślał o płodach, nawet wtedy gdy blizniaczki z Brzeziny naciągnęły go napodwójną skrobankę.No to się wpieprzyłem, pomyślał, ale wyjść nie wypadało.W końcu tokościół.Mamusiu!Pan doktor nóżkę mi urywa.Dzwięk jakiś straszny się odzywa,Coś szczęka i drugą nóżkę mi odcina,Mamusiu!!!Już na pół przecięta twa dziecina.Teraz mi brzuszek metal rozdziera,Już się za moje serduszko zabiera,W szczypce zimne zaraz je chwyci.Już cię, mamusiu, dziecina nie zachwyci.Pan doktor na śmieci rzuca moje płucka i wątróbkę,Twoja dziecina już jest krwawym trupkiem.Mamusiu!!!Moja krewka się leje jak rzekaI już nic mnie dobrego nie czeka.Aaaa!!!Nauczycielski głos Heleny Demon wzmocniony niedawnym awansem na dyr.dudnił idrżał.Patrząc na nią z braku lepszego zajęcia, Kazimierz pomyślał, że jako dziewczynka mogłabyć całkiem ładna, z oczami i odnóżami w mniejszym rozmiarze i z niezużytego materiału.Ale,ale, czy ona czasem nie ma takiej małej całkiem jeszcze córeczki?Czemuś mnie, mamusiu, nie broniła?Razem z doktorem grzech straszny popełniła? Mamusiu!!!Nawet jeśli to życie przejdziesz krokiem bezpiecznym,Biada ci, mamusiu, na Sądzie Ostatecznym!Gdy Helena Demon skończyła, Kazimierz Maślak poczuł, że coś musi powiedzieć, bozałzawione oczy patrzyły na niego, patrzył na niego nawet ratlerek magister Demon, a opróczdwunastu kobiet i proboszcza Postronka, który wyrwany z drzemki rzekł Amen i na tympoprzestał, był jeszcze tylko stary Pypeć, który przychodził wszędzie, gdzie dawali coś zjeść, idrzemał w kącie.Kazimierz chrząknął, przekalkulował i rzekł, że co do niego, to uważa, że to sięsprzeciwia kryminałowi, i nie tylko kobietę, lecz także lekarza surowym wyrokiem trzeba karać.Bo za co oni, konowały, se te wille pobudowały? Za co te glazury, bołazerie? Za krewniewiniątków.Wzbudziło to aplauz, który nieco zdziwił Kazimierza Maślaka.Posunął się więckrok do przodu, macając grunt, jakby po mulistym brzegu Pełcznicy brodził w poszukiwaniuraków.Lekarza więzieniem długoletnim.Kobietę dożywociem, a jak żona wbrew woli mężawyskrobała, surowiej jeszcze niż jak panna.Bo taka ab.oreja to jest.ludobójstwo jakiegośdoktora Mendele.Panie Kazimierzu! Helena Demon uniosła się i błysnęła głębią, przekładającpod spód wierzchnie swe udo.Pan z ust mi to wyjął, panie Kazimierzu.Stanęło na tym, że zamiesiąc Kazimierz Maślak i Helena Demon do samego Wrocławia pojadą i spotkają się ztamtejszą grupą obrońców życia poczętego w celu połączenia sił.Kazimierz Maślak, podbudowany sukcesem, zaczął podejrzewać, że polityka toodpowiednio donośne powtarzanie tego, co mówią inni zgromadzeni, w takich słowach, jakichsami chcieli użyć, ale jakoś im nie wyszło.Do Wrocławia! Szczęściarz z niego.Posiedzi naganku, żeby się trochę opalić, bo to zawsze bardziej elegancko taki mężczyzna wygląda, jakby zwczasów w Sopocie wrócił czy wybyczył się na działeczce.Zresztą zawsze Basieńce powtarzał,że opalenizna z działki taka sama, a pieniędzy się nie nawydaje jak nad morzem.Po Wrocławiumoże nawet do Warszawy, a kto wie, czy nie za granicę.Trzeba być przygotowanym.Siódmykrzyżyk ma na karku, ale on jeszcze niejednemu młodemu by pokazał.Kazimierz słyszał, że wtakiej Tajlandii, w Afryce, małe dziewczynki są do wyboru, do koloru dla każdego, kto mapieniądze.Tymczasem jego żona Basieńka, teraz sama nie większa niż dziesięcioletniadziewczynka, w okularach jak denka butelek, z siwymi włosami zaplecionymi w warkoczyki,zmniejszała się w takim tempie, że młócące ramiona jej męża raz po raz trafiały w pustkę.To może człowieka zdenerwować, zwłaszcza gdy jest zajęty poważnymi sprawami politycznymii przygotowuje se w myśli przemówienia.Ile można słuchać piosenek o dziewczynce-malincesłodkiej jak szynka i miód, gdy trudno zlokalizować zródło śpiewu i nie wiadomo nawet, w którąstronę rzucić kapciem.Pomniejszona żona nie nadawała się do prac kuchennych, bo nieutrzymałaby nawet tłuczka, by zrobić mężowi ulubione bitki wołowe.Jadzia więc zajęła siękarmieniem głowy rodziny, którą Kazimierz zawsze tak bardzo pragnął być.Barbara oddała jejswoje królestwo kuchenne; abdykowała bez słowa protestu, bo nigdy nie czuła się królową.Przezpierwsze kilka tygodni siadała czasem na stołku przy kuchennym stole, patrząc zza swoichpoklejonych plastrem okularów, jak Jadzia obiera ziemniaki albo smaży cebulę.Moczyła sobiebułkę w słodzonym mleku i nuciła o dziewczynce-malince słodkiej jak szynka i miód, puszczającbańki białej śliny.Jadzia traktowała ją właśnie tak jak małą dziewczynkę, którą nigdy nieprzestała być, zaplatała jej mysie warkoczyki i wiązała na końcach podwójne kokardy.Zbierałaza nią wyplute packi bułki z wyszorowanej na glanc podłogi, narzekając ty paparuchu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]