[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wiele było sporów między nami iprzyznać muszę, że wiele razy on miał rację, choć czasem i ja.Iprawie nigdy nie zgadzaliśmy się, gdy rzecz znajdowała się wewczesnym stadium spekulacji.Ale tym razem się zgadzamy.Gienriku Dimitrowiczu, zechce pan zabrać głos?Archangielski zdawał się przyjmować te słowa z pewnymnawet rozbawieniem.Prowadzili od lat z Aunaczarskim coś wrodzaju osobistego współzawodnictwa: podnosili temperaturękażdej dysputy naukowej i celebrowali rozmaite kontrowersyjnespory, ale zawsze w tonie umiarkowanym, mającym na uwadzedobro sowiecko-amerykańskiego programu.- Sądzimy - powiedział - że Wiadomość to instrukcjabudowy maszyny.Oczywiście, nie wiemy jak ją rozszyfrować.Ale dowody można znalezć w pewnych szczegółach tekstu.Podam przykład: tutaj, na stronie 15 441 znajduje się wyraznieodsyłacz do wcześniejszej strony 13 097, którą, szczęśliwymprzypadkiem, też mamy, bo otrzymaliśmy ją z obserwatoriumpod Taszkentem.Tę pózniejszą odebrano tu, w NowymMeksyku.I oto na stronie 13 097 znajdujemy następny odsyłacz,tym razem do strony, której nie odebraliśmy, bo jeszcze niemieliśmy wtedy pokrytych wszystkich długości, W całym tekściesporo jest odsyłaczy.Uogólnić to mógłbym w następującysposób: na stronach pózniejszych występują instrukcje bardziejskomplikowane, na wcześniejszych - mniej.Oto jest zasadniczypunkt.Również w jednym miejscu znajdujemy na pojedynczejstronie aż osiem cytatów z tekstu wcześniejszego.- Panowie, nie jest to wiadomość, która rzucałaby nakolana! - odezwała się Ellie.- Równie dobrze może to byćpodręcznik zadań z matematyki, gdzie pózniejsze oparte są nawcześniejszych.A może długa powieść, w której wypadki zdorosłego życia są związane z dzieciństwem lub tym czymś, comają na Vedze, kiedy są mali.Pamiętajmy, że ich życie możebyć o wiele dłuższe od naszego.W końcu może to być takżetekst religijny z wieloma przypisami.- Miliard przykazań.- parsknął der Heer.- Może - powiedział Aunaczarski spoglądając przezchmurę papierosowego dymu w okno, za którym stały teleskopy.Zdawały się tęsknie wpatrywać w niebo.- Ale gdy dostrzeżeszregularność, z jaką przypisy występują, zgodzisz się, że tobardziej wygląda na instrukcję budowy jakiegoś urządzenia.Bóg jeden wie, do czego miałoby służyć.ROZDZIAA 9NuminosumCud jest podstawą kultu.THOMAS CARLYLESartor resartus (1833-34)Twierdzę, że związane z obserwacją kosmosu uczuciereligijne jest najsilniejszym i najszlachetniejszym motywem dlapracy naukowej.ALBERT EINSTEINIdee i Opinie (1954)Mogłaby dokładnie określić moment, w którym - podczasjednej z licznych podróży do Waszyngtonu - musiała powiedziećsobie, że zakochała się w der Heerze.Wyglądało na to, że przygotowania do spotkania zPalmerem Jossem, który w widoczny sposób nie kwapił się doodwiedzenia Argusa, nigdy się nie skończą. Mnie nie obchodziinterpretacja Wiadomości przez uczonych , powiedział, mnieobchodzi ich bezbożność.Zaś dla zgłębienia ich charakterówpotrzebował bardziej neutralnego gruntu.Ellie w końcu byłagotowa pojechać w jakiekolwiek miejsce, które z Jossemuzgodni specjalny asystent pani Prezydent.Udział innychastronomów nie był przewidziany, bo Prezydent wyraznieżyczyła sobie, by Ellie była sama.Ellie oczekiwała też dnia - wciąż odległego o parę dobrychtygodni - kiedy poleci do Paryża na spotkanie ZwiatowegoKonsorcjum Wiadomości.Już ustalali z Vaygayem programskompletowania pełnego pakietu danych.Odbiór sygnałów wośrodkach astronomicznych szedł pełną parą i już nie było anijednej szczeliny w sieci detekcyjnej oplatającej kulę ziemską.Nagle ze zdziwieniem stwierdziła, że zupełnie nie ma na nicczasu.Jeszcze niedawno przysięgała sobie, że zadzwoni domatki i że odbędą wreszcie długą rozmowę.A także - że będziegrzeczna i cierpliwa dla ludzi, obojętnie jaką prowokację jeszczejej zgotują.Co dzień do Argusa przychodziły stosy papieru:dokumentów, wydruków komputerowych, poczty z gratulacjamilub krytyką ze strony kolegów, z religijnymi przestrogami, zpseudonaukowymi spekulacjami, którymi dzielono się z Ellie wwielkiej tajemnicy, nie brakło też korespondencji od wielbicieli zcałego świata.Od miesięcy nie miała w rękach MagazynuAstrofizycznego , choć była pierwszym autorem najnowszejpracy naukowej, która z pewnością stanowiła najdziwniejszytekst, jaki kiedykolwiek opublikowało to szacowne pismo.Sygnał z Vegi był tak mocny, że wielu radioamatorówznudzonych zabawami w eterze, zaczęło konstruować swewłasne radioteleskopiki i analizatory sygnału.Na wczesnymetapie światowej sieci detekcyjnej udało im się dostarczyćArgusowi paru użytecznych danych - odtąd Ellie zasypywanabyła listami wyrażającymi niezachwiane przekonanie, iżspecjaliści SETI zawdzięczają im masę ważnych informacji.Czynie powinna odpowiedzieć choćby paru słowami zachęty? Alboczy nie za mało uwagi poświęca astronomom pracującym nadinnymi programami - na przykład, kwazarowcom? Cóż, zamiasttego większość czasu po prostu spędzała z der Heerem.Bo czyż nie było jej obowiązkiem wprowadzić NaukowegoDoradcę Prezydenta w Projekt Argus tak szczegółowo, jak tegooczekiwał? Nikt nie zaprzeczy, że Prezydent powinna byćdokładnie i umiejętnie informowana.A swoją drogą - dobrzezrobiłoby przywódcom innych krajów, gdyby byli tak szerokozorientowani w sprawach dotyczących Vegi, jak prezydentStanów Zjednoczonych.Akurat ten prezydent - choćniewykształcony w naukach ścisłych - polubił szczerze tędziedzinę i chciał popierać ją nie tylko dla praktycznychkorzyści, ale - przynajmniej w jakimś stopniu - dla samej radościpoznania.Ta cecha już wcześniej wyróżniła paru amerykańskichprzywódców - jak James Madison, czy John Quincy Adams.Mimo to zdumiewające było, że der Heer tyle czasu możespędzać w Argusie.Co dzień godzinę lub dwie poświęcał nazaszyfrowaną w wysokim paśmie radiokomunikację zWaszyngtonem, a konkretnie ze znajdującym się w OkiExecutive Office Building, swym Biurem do Spraw Nauki iTechnologii.Jednak resztę czasu po prostu.był w pobliżu.Zajrzał czasem do stacji komputerów, czasem obejrzał jakiśpojedynczy teleskop.Niekiedy chodził z nim asystent zWaszyngtonu, częściej jednak był sam.Widziała go przezuchylone drzwi do biura, które mu urządzili w mniejuczęszczanym pokoju: z nogami na biurku czytał jakiś raportalbo prowadził rozmowy przez telefon.Przyjaznie machał jejdłonią i wracał do swych zajęć.Czasem słyszała, że mówi zDrumlinem lub Valerianem, choć równie często odbywałrozmowy z młodszymi technikami albo z paniami wsekretariacie, gdzie więcej niż raz zdarzało się jej dowiedzieć,że jest czarujący.Do niej zresztą der Heer miał równie wiele spraw.Zpoczątku były czysto techniczne i programowe, potem -bogatsze o plany dalszych, dających się przewidzieć działań, bywreszcie zmienić się we wspólne, niczym nie skrępowanerozważania
[ Pobierz całość w formacie PDF ]