[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Siadaj, Jagoda, jużtyle się namotało, że trzeba to wszystko w końcu uporządkować!Siadam pokornie, sączę bawarkę i patrzę na ciotkę, w którą jakby coś nagle wstąpiło.Duchjakiś, z zamierzchłych harcerskich czasów chyba jeszcze, ło rany. Słuchaj, Dziuniu, ja nie miałam wcześniej żadnego gipsu.To znaczy miałam, aleniepotrzebnie.Gips był stricte strategiczny, ale jak na złość teraz jest poważny, bo Pan Bóg, jakwidać, jest w sarkastycznym nastroju.W każdym razie ja nie po to się z tym gipsem tylenaużerałam, żeby się nie doczekać jakichś rezultatów, więc masz przyjść w niedzielę na obiadi skończyć w końcu tę całą dziecinadę! kończy Irena, soczyście waląc otwartą dłonią w stół.Nie pojmuję.Przysięgam.Jedyne, co mi w tej chwili przychodzi do głowy, to stare i sprawdzone: Eeeee?Tyleż bystre, co konkretne.Próbuję więc jeszcze raz: Ciociu, ale o co w ogóle chodzi?? Po kolei, jaki gips? Jaki obiad? Jaka dziecinada?Pochylam się w jej stronę, bo naprawdę chcę zrozumieć.Irena wzdycha ciężko i przewracaoczami. Gips miałam sztuczny, bo chciałam podstępem ciebie i Dorotę tu zwabić na częstszewizyty, żeby wam jakoś w głowach poukładać, bo z tego, co widzę, to wszystko się tampoprzewracało! Nie udało się, niestety, boście obie uparte jak osły.Więc kiedy jużpostanowiłam pomysł zarzucić, to rymsnęłam z krzesła i naprawdę złamałam rękę, jak na złość. Rany, ciociu, ale poza tym wszystko w porzą. Obiad robię w niedzielę kontynuuje Irena, kompletnie mnie ignorując. Będzie tamDorota, będzie twój ojciec i masz być ty.I macie się w końcu zacząć zachowywać jak ludzie, bo jajuż mam was wszystkich serdecznie dosyć.Jedna bardziej naburmuszona od drugiej! Jedna płacze,druga się rzuca, a żadna ręki nie wyciągnie! Powiedz to mamie mruczę w kubek.Błąd. Jagoda, ani mi się waż! Irena podnosi głos.Ma ten głos mocny i bardzo stanowczy.Jużzapomniałam, jak bardzo. Czy ty choć przez chwilę pomyślałaś, że może istnieć powód takiego,a nie innego, zachowywania się twojej matki? %7łe może są na tym świecie rzeczy ważniejsze niżtwoja urażona duma, że mama cię nie głaszcze po główce po każdym zorganizowanym utargu? Przetargu. wtrącam cicho, choć mogłam się powstrzymać. Nie mogłabyś czasem wyjrzeć poza czubek własnego nosa i uznać, że może warto sobiegłowę na cudze nieszczęście otworzyć? Czy może królewna Jagódka pozjadała wszystkie rozumyi wie najlepiej?Zmroziło mnie.Po pierwsze, ciocia na mnie krzyczy.Znowu! Po drugie, ta królewna.Kiedy już przywykłam, że w ustach Radka to słowo jest ciepłe i miłe, ciotka tnie nim jak żyletką.Wielką, zimną, ironiczną żyletką.Zabolało.Po trzecie jakie, u licha, nieszczęście ? No już nieprzesadzajmy, mama miała życie całkiem udane!Udaję, że dopijam herbatę, choć w kubku nic już nie zostało, ale nie wiem, co innego mamzrobić z rękami i wzrokiem. Dobrze, ciociu, obiad w niedzielę mówię niechętnie.Nie chcę, ale przyjdę.Nienawidzę,gdy się mnie do czegokolwiek przymusza, ale czuję, że tej wojny nie wygram.Ja rozumiem, ciotkęuwiera, że w rodzinie są jakieś niesnaski, ale może gdy zobaczy, jak matka mnie traktuje, jak zesobą rozmawiamy, to odpuści. No mówi Irena, ponownie waląc ręką w stół, choć lżej.Wygrała.Reszta wizyty przebiegła poprawnie rozpakowałam Irenie zakupy, odkurzyłam,śmignęłam na pocztę odebrać listy z awizo, pomogłam zmienić obrus, pożegnałam się i wyszłam.Ledwie wyszłam za próg, sięgnęłam do torebki po komórkę.Nie ma.Szlag! Zostawiłam w samochodzie w ładowarce! No, zwariuję zaraz!Dopadłam auta, wsiadłam i spojrzałam na ekran.Trzy nieodebrane połączenia dwa odRadka, jedno z numeru zastrzeżonego.I esemes. Zajęta? :( Idę na trening, więc wyłączam tel.Znajdziesz czas w weekend? Muszę Cięzobaczyć.Cholera.Chociaż.A co tam. Niedziela.Ale pod warunkiem że pójdziesz ze mną na rodzinny obiad do ciotki.Uprzedzam nie będzie lekko! Wysłałam szybko.Ostatnio wysyłanie bez zastanowienia raczejdziała na moją korzyść.Mam nadzieję, że się nie wystraszy, ale, jak Boga kocham, nie ma szans, żebym przeżyła tąniedzielną gehennę bez wsparcia. Telefon Cześć, mamo. Głos Jagody mnie zdziwił.Dzwoni?! Do mnie?! Cześć, kochanie, co tam? Jestem na luzie, choć zastanawiam się z prędkością światła, cosię takiego stało, że dzwoni? Miała wypadek? Wychodzi za mąż? Jest w ciąży? Wyjeżdża na rok naWyspy Owcze i właśnie jest na lotnisku? Mamo, Irena ma złamaną rękę! Naprawdę! Wiem.I co? Też mi sensacja! Przecież wiem o teatrzyku z ręką.I ona wie, więc? Mamo, kurczę no, ona udawała, ale teraz ma prawdziwy gips! Jak to? Kompletnie nie rozumiem, gmatwa mi się wszystko i faktycznie zgłupiałam. Wiedziałaś, że ona udawała, żeby nas jakoś wziąć do kupy?!Milczę.No co ja mam jej powiedzieć? %7łe wzięłam udział w spisku? Zresztą kolejnymw moim życiu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]